Właściwie od zawsze potrafiłem rozróżniać działalność artystyczną konkretnych osób od ich reszty życia. Wiecie - gdy na przykład wokół lubianego przeze mnie muzyka robiła się jakaś wielka, kontrowersyjna afera z jego twórczością niezwiązana, może i w jakiś sposób mi to zgrzytało, ale jednak podczas słuchania jego kawałków nie przejmowałem się całą sprawą. Twórczość i życie prywatne powinno się dać rozdzielać - po prostu.
I nie tylko ja mam zresztą taki pogląd. Weźmy na przykład takiego Macklemore'a. Gdy nagrał on kawałek "Same Love", nazwany w mediach "hymnem homoseksualistów", wiele osób nagle się zbulwersowało i zaczęło wieszać na nim psy, chociaż jeszcze przed chwilą jego muzyka grała z ich głośników. Jednak część tych, którym takie poglądy rapera nie pasowały, zwyczajnie sprawę ominęli szerokim łukiem i zaczęli po prostu kawałek "Same Love" skipować na playliście.
Ostatnio mała afera wybuchła natomiast w naszym polskim rapowym światku. Tu bowiem wybory prezydenckie dały się we znaki pod postacią wpisów na Facebookach artystów, którzy zaczęli pisać, na kogo mają zamiar oddać głos dziesiątego maja. Czy mnie to zdziwiło czy wręcz wkurzyło? Nie. Bo według mnie Facebook służy do pewnego zbliżenia się artysty do słuchaczy, przez dzielenie się także pewnymi bardziej prywatnymi, a mniej muzycznymi sprawami.
Pojawiła się jednak oczywiście i grupa oburzonych. Bo przeszkadza im, że Tau napisał, iż zagłosuje na Dudę albo że ktoś inny okazał się być zwolennikiem Komorowskiego. Z ciekawości aż zajrzałem na fanpage tego pierwszego. Co się okazało? Że Tau w ostatnich kilkunastu dniach napisał raptem dwa razy o wyborach i to w całkiem sensowny sposób. Straszna sprawa, naprawdę.
List otwarty do słuchaczy rapu i raperów. Jako normalny Polak, katolik, patriota, którego głos jest słyszany w mediach...Posted by Tau on 5 maja 2015
"Tak nie powinno być" - krzyczałem w duchu. A potem i mnie coś takiego trafiło.
Zaczął i mnie bowiem denerwować pewien artysta. Nie dlatego, że pisał na kogo sam głosuje i zachęcał ludzi, by także to zrobili. Zaczął mnie denerwować, bo z jego wypowiedzi zaczął wyciekać jad wobec wszystkich myślących inaczej niż on. Miał się za wyrocznię o Jedynej Słusznej Racji. Rzucał populistycznymi hasłami o tym, jak to zły jest cały świat, politycy, media. A ja jestem niesamowicie uczulony na populizm w jakiejkolwiek postaci.
Miałem nawet ochotę odlajkować jego fanpage, bo polityczne wpisy zaczynały zdobywać tam więcej miejsca niż muzyczne. Ostatecznie dałem sobie jednak spokój. Za to kolejnego dnia przyszła mi na myśl chęć posłuchania jego kawałków. Przez kliknięciem play zatrzymałem palec w powietrzu. Przypomniały mi się te wszystkie posty, z których wyciekały jad i ignorancja.
Wróciłem do głównego menu odtwarzacza i wybrałem Kendricka.
Autor zdjęcia: Andree Brown |
Od razu przyszła mi na myśl postać Kazika. Większość jego znanych i dobrych utworów mówi o polityce i z większością się nie zgadzam. Prywatnie mówi o tym samym co śpiewa, może nieco mniej zgrabnie, ale nadal wyraźnie. Tylko jedno pytanie - co z tego? "Cztery pokoje", "100 milionów", "Hej czy nie wiecie" czy "Panie Waldku" to są genialne piosenki, mogę ich słuchać w nieskończoność, a przekonanie artysty o ich prawdziwości dodają im mocy. Wartość artystyczna samego utworu zawsze na pierwszym miejscu :)
OdpowiedzUsuńKazik to też dobry przykład, chociaż osobiście nie jestem jakimś fanem jego muzyki.
UsuńO którego łaka chodzi? Palczak?
OdpowiedzUsuńNie chcę rzucać ksywą, żeby ten wpis zachował charakter bardziej uniwersalny. Ty dopiszesz tam Palucha, a ktoś kogoś innego, bo - jak widać - nie ma tylko jednego rapera tak kontrowersyjnie podchodzącego do sprawy.
Usuń