Kebab i horoskop

Wiele polskich filmów można było wrzucić do głównego konkursu PKO Off Camera. Wybór padł jednak na "Kebab i horoskop" - twór, o którym mainstreamowy widz mógł praktycznie w ogóle nie słyszeć, a w sieci opinii internautów na jego temat jest zwyczajnie mało. To jednak właśnie pełnometrażowy debiut Grzegorza Jaroszuka wylądował w starciu o sto tysięcy dolarów. Czy słusznie?

Szef sklepu z dywanami zatrudnia dwóch "specjalistów od marketingu", którzy mają dodać siły podupadającemu interesowi. Zresztą, "podupadającemu" to mało powiedziane - tego miejsca zwyczajnie nikt nie odwiedza, poza jego pracownikami. Ci ostatni okazują się zresztą wyjątkowo ekscentrycznymi postaciami, które ani trochę nie ułatwiają pracy rzekomym panom od marketingu.


Tak - to jest komedia. Dodam więcej - to jest niesamowicie absurdalna komedia. To jeden z tych filmów, który zaczyna bawić widza już w pierwszych sekundach, tworząc tak niesamowite flow humoru, że w pewnym momencie karuzelę śmiechu powodują u oglądających same najazdy na twarze aktorów. Tu nikt nie pierdzi, nie śmieje się z narysowanych na ścianie penisów czy innych tego typu motywów. Kilka bardziej błahych momentów jest, ale kryją się one jednak pod płachtą przemyślanego, ambitniejszego humoru.

"Kebab i horoskop" bawi przez zderzenie ze sobą sztucznie poważnej atmosfery filmu z tymi wszelkimi walorami humorystycznymi. Ale i dramat jak najbardziej na serio można tu odnaleźć. Czasem przychodziło mi podczas oglądania tego filmu takie zastanowienie "z czego ja się w ogóle śmieję?". Bo wiele żartów opartych jest tu jednak na mocno przygnębiających rzeczach, które równie dobrze można by przekształcić w dobijający obraz społeczeństwa. Czy koniecznie polskiego? Nie powiedziałbym. "Kebab i horoskop" to bowiem raczej twór uniwersalny, który zrozumieją także osoby spoza naszego kraju.

Może nie tyle zachwycam się tym filmem, co na pewno potrafię wiele jego aspektów wysoko ocenić. Aktorzy - oni to chyba najbardziej perfekcyjny, idealnie dobrany element tego filmu. Są tu osoby rozpoznawalne, takie jak Bartłomiej Topa czy Andrzej Zieliński, ale także i reszta ma tu sporo do powiedzenia. Moją faworytką jest chyba Justyna Wasilewska - jej umiejętność połączenia w jednej postaci naiwności i przebiegłości strasznie mi się spodobał, a do tego aktorka wypada czasem na ekranie niesamowicie słodko. Jak to się mawia: "cud, miód, malina". 


Są też piękne, niecodzienne zdjęcia, kojarzące mi się trochę z twórczością Wesa Andersona. Ktoś może mi wytknąć przesadne metafory, ale podobieństw między "Kebabem i horoskopem" a filmami twórcy "Grand Budapest Hotel" jest naprawdę sporo. I nie chodzi tu tylko o niejednokrotnie piękne, świetnie wyważone ujęcia, ale i spójność klimatu, jaką one tworzą. 

Jest mnóstwo powodów, by "Kebab i horoskop" obejrzeć i każdy z nich jest równie dobry, co pozostałe. NAPRAWDĘ dobra, polska komedia - brzmi nieprawdopodobnie? A jednak taki właśnie jest pełnometrażowy debiut Jaroszuka. Jeśli będziecie mieli okazję, oglądajcie bez zawahania, bo śmiechu przy tym co niemiara, a całość trwa niecałe godzinę i dwadzieścia minut, można więc łatwo znaleźć nań czas. Polecam.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Wszystkie teksty związane z festiwalem PKO Off Festival znajdziesz TUTAJ.

0 komentarze: