Gdybyście usłyszeli nazwisko Christophera Evan Welcha - o czym byście pomyśleli? Cóż, tak szczerze mówiąc - prawdopodobnie o niczym. Mógłbym Wam podpowiedzieć, że był to aktor, ale pewnie i tak nic Wam by nie zaświtało w głowach. I mnie to ani trochę nie dziwi! Bo - z całym szacunkiem dla Welcha - nie ma on na koncie wielkiej kariery filmowej.
Ja sam kojarzę go wyłącznie z jednej produkcji - serialu "Silicon Valley". Gdyby nie to show (o którym pisałem zresztą TUTAJ), prawdopodobnie nigdy by mi ten człowiek nie zapadł w pamięć. A tak dostał swoją rolę, która mogła się spodobać i na pewno była w pewien sposób charakterystyczna. I może nawet załatwiłaby mu ona jakąś większą rozpoznawalność i niezły dopływ gotówki, gdyby nie fakt, że Christopher... zmarł.
Drugiego grudnia Anno Domini 2013 Welsh dostał śmiertelnego ataku serca, co mogło być związane z jego trzyletnią walką z rakiem. Cztery miesiące przed tym, jak "Silicon Valley" w ogóle pojawiło się na ekranach naszych telewizorów czy komputerów (chociaż nagrane już było w całości). Był smutek, bo Christopher dał tu z siebie naprawdę dużo i wielu było takich, co zwiastowało, że gdyby Welsh żył, mogłaby to rzeczywiście być rola, która wybiłaby go gdzieś wyżej. Smutek jednak okazał się chyba jeszcze większy, gdy serial przedłużono na kolejny sezon, a Christophera na ekranie miało zabraknąć.
Scenarzyści mieli trudny orzech do zgryzienia. Tym bardziej, że postać grana przez Welsha była jednak dość istotna w kontekście drugiego sezonu "Doliny Krzemowej". Mogli to rozegrać na wiele mniej lub bardziej fajnych sposobów. Postawili ostatecznie na rzecz prostą - postać Welsha uśmiercili. Tak po prostu, w pierwszym odcinku, w pierwszych minutach. Zrobili to jednak w sposób wyjątkowy - za pomocą humoru.
Nie wiem, czy Christopher ucieszyłby się na widok tego odcinka. Czy pasowałoby mu opieranie jednych z najlepszych żartów w epizodzie na śmierci postaci, która wynikała bezpośrednio z jego własnego odejścia z tego świata? Czy polubiłby przezabawne przepychanki na jego serialowym pogrzebie? Według mnie jednak twórcy "Silicon Valley" oddali mu piękny hołd, jakiego wielu bardziej znanych aktorów mogłoby pozazdrościć. I ja sam chętnie przyjąłbym do wiadomości, że ktoś mi podobne pożegnanie załatwi.
Moja Rodzino, moi Przyjaciele, Znajomi i wszyscy inni, którzy kiedyś mieliby tę (nie)przyjemność pojawienia się na moim pogrzebie - uśmiechajcie się na nim. Zróbcie z tego jakąś bekę, nie wiem - załatwcie cygański zespół, zróbcie wyścigi na trumnach, coś takiego. Pogrzeb z przymrużeniem oka na pewno byłby dla mnie lepszym pożegnaniem z Wami niż smutek, płacz i zgrzytanie zębów.
Bo czy ja Wam swoim życiem daje przykład do bycia smutnymi?
AJ DONT FINK SOŁ!
0 komentarze: