Cztery dziennie - tyle mniej więcej filmów oglądałem każdego dnia festiwalu Off Camera. Jeśli sądzicie, że siedzenie w kinie nie może męczyć - cóż, mylicie się. Siedzenie przed ekranem praktycznie bez przerwy przez jakieś osiem godzin nie jest naturalnym środowiskiem człowieka i potrafi czasem nawet i trochę wkurzyć. Jednocześnie jednak, taka sytuacja potrafi zaowocować odkryciem pewnych ciekawych rzeczy.
Czy tego chcę, czy nie, po każdym zakończonym seansie widzę to, co robią ludzie wokół mnie. A że dziennie takich seansów miewałem ostatnio właśnie cztery, to mimowolnie zauważałem pewne prawidłowości, których rzadsi bywalcy kin mogliby nie dostrzec. No więc - co ludzie robią po wyjściu z kina?
Źródło: Flickr.com |
Po pierwsze - zaglądają do swoich telefonów. Gdy tylko wybiją napisy końcowe, sięgają do kieszeni spodni czy do torebki, wyciągają swojego smartfona i patrzą w jego ekran. Muzyka w tle przygrywa, sala ciągle przykryta jest ciemnością, a mimo tego cała armia ludzi ma schylone głowy, patrzące się prosto w ekrany telefonów.
- Ej, stary, idziesz?
- Chwila, chwila, tylko odpiszę na esemesa.
Czekamy więc za swoimi towarzyszami, zniewolonymi przez XXI wiek. No bo właśnie tak można by to ująć, prawda? Że ludzie opętani zostali przez współczesną technologię, są przez nią uzależnieni i muszą mieć ją ciągle przy sobie. Ale, ale! Jako że ja jestem niepoprawnym optymistą, także w tej sytuacji odnalazłem drugą stronę medalu!
Przed przejściem do sedna, warto jednak wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy, którą ludzie robią po wyjściu z kina - pędzą do toalety. Są i tacy, co jak tylko jasne się stanie, że pora na napisy końcowe, zrywają się ze swoich foteli i autentycznie biegną do WC. Wstrzymują swoje pęcherze do granic możliwości, byle tylko nie zgubić choćby minuty filmu. Ja sam tak czasem robię i tylko raz na Off Camera po prostu musiałem wyjść w połowie seansu, bo przed nim wypiłem jakiś litr coli. Zwykle jednak wytrzymuję do końca i czasem rzeczywiście jestem jednym z tych biegnących na złamanie karku do toalety.
Dochodzimy więc to iście Coelhowskiego motta: telefony są jak kible. Czujesz drgania komórki podczas seansu, ale co najwyżej sprawdzisz, kto napisał. Nie odpowiadasz od razu - znajomi będą musieli poczekać do końca seansu. Naprawdę rzadko spotykam w kinie ludzi, którzy odpisują na esemesy w trakcie trwania filmu. Jest natomiast sporo takich, o których już wspomniałem - wyciągających na napisach końcowych telefony i zabierających się do maratonu esemesowania.
Ale właśnie - oni wyciągają te smartfony dopiero po projekcji filmu. Czują jakiś szacunek do tego swoistego rytuału chodzenia do kina. Czy chodzi o szacunek do twórców danej produkcji, czy też do innych widzów, którym nie chce się przeszkadzać - trudno powiedzieć. Ważne jednak, że ten szacunek jest i seanse kinowe nie muszą się kończyć tak, jak to zostało pokazane w filmie "God Bless America".
Koldas zjadł Fylypka, nie? Myślisz, że odpowie czy spęka Filip?
OdpowiedzUsuńNie powiedziałbym, że jakoś totalnie zjadł, ale poziom jest jednak wyższy. Próbuję słuchać tych dissów Filipka (jak widać wrzucił drugi), ale to całe "ty kurwo" powtarzane co parę sekund powoduje u mnie zbyt często uśmiech politowania. Z drugiej strony - widzę pewną hipokryzję u Koldiego w tym, że tak broni się przed pojeżdżaniem po wyglądzie, a sam Bonezowi wytykał, że jest gruby.
UsuńCo do pojazdów po wyglądzie - widać, że Koldi dojrzał pod wieloma względami. Od przestania walenia szczurów, techniki i także do poziomu tekstów. A "zjadł" (w jakimś stopniu) tym, że prosto argumentował, przytaczał fakty i, mimo że bardzo surowo, zrobił coś co słucha się przyjemniej niż dissu Filipka.
OdpowiedzUsuńTo prawda - dużo dała porządna argumentacja, kontrastująca z kiepskimi punchami Filipka. Drugi diss Koldiego już jednak zdecydowanie gorszy. To ściganie się "kto szybciej nagra kolejny kawałek" strasznie negatywnie wpływa na poziom tego beefu. Niech on już się najlepiej po prostu skończy.
UsuńTemat newsa i jego treść są dosc smieszne. Nie to żebym hejtował, bo lubie twoje wpisy, ale niektóre jak np ten, są bardzo naciągane i mam wrażenie, że pisane aby coś po prostu napisać. Bez obrazy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc - nie spojrzałem na to w ten sposób. Podstawą prowadzenia bloga jest dla mnie pisanie rzeczywiście o tym, co chcę, bo pragnę z tego zwyczajnie czerpać jakiś fun dla siebie. Ale skoro część postów może być tak odebrana, to rzeczywiście będę starał się teraz bardziej selekcjonować tematy. Dzięki za komentarz i miłego weekendu! :)
Usuń