Run, Majk, run! - po raz drugi

Dłużsi stażem czytelnicy pamiętają zapewne opis moich zmagań po pierwszych dziesięciu tygodniach biegania. Jeśli jeszcze nie czytaliście tamtego postu, koniecznie go sprawdźcie, bo dzisiejszy wpis to jego kontynuacja. Tym razem będzie krócej, bo chciałbym jedynie w paru słowach podsumować drugie dziesięć tygodni treningu, które kończą mój plan wstępu do świata biegania. Enjoy & get inspired!

Pod koniec ubiegłego tygodnia dotarłem wreszcie do swojego celu, czyli możliwości biegania godzinę bez zatrzymania. Zaczynałem od marnych siedmiu minut biegu przeplatanych minutowymi marszami, by dojść do poziomu, którego kiedyś bym się po sobie nie spodziewał. Jeszcze te kilka miesięcy temu swoją aktywnością fizyczną przypominałem czasem brytyjskiego "couch potato", dziś zaś czuję, że nie ma dla mnie przeszkód nie do pokonania. Stałem się zupełnie innym człowiekiem.

To może brzmieć jak puste słowa, ale ludzie, którzy mają za sobą podobne wyzwania, na pewno mnie zrozumieją. Czasem nie mogę uwierzyć w swoje wyrobione mięśnie na nogach i sam fakt, że wracam po godzinie biegu do domu, nie czując prawie w ogóle zmęczenia. Dla wielu pewnie najważniejszym pytaniem jednak będzie: "a ile schudłeś?". Ponad 15 kilo. W ciągu dwudziestu tygodni. Brzmi nieźle, co? Nie spodziewałem się takiego wyniku za nic w świecie. Sam nie wiem, czy to ja jestem bardziej zadziwiony swoim aktualnym wyglądem, czy ludzie którzy mnie widzą po dłuższej przerwie.

Nie mówiłem tego w pierwszym poście, ale tutaj muszę to wyjątkowo podkreślić - podczas biegania wyjątkowo ważna jest dla mnie muzyka. Nie wyobrażam sobie przebiegnięcia tej godziny bez dobrego soundtracku. Jeśli nie wczuję się w dźwięki płynące ze słuchawek, po jakichś piętnastu minutach myślę sobie niczym Osioł ze "Shreka": "daleko jeszcze?". Natomiast gdy dobrze wpadnę w klimat, przybywam do domu po zakończeniu biegu i mówię: "cholera, chce jeszcze!". Jeśli szukacie dobrej muzyki do biegania, zajrzyjcie do jednego z wpisów, który kiedyś przygotowałem, o nazwie "Soundtrack to my run". Dziś dorzuciłbym tam sporo nowości, dlatego możliwe, że niedługo przygotuję kolejne zestawienie tego typu.

Zakończyłem swój plan dwudziestu tygodni biegania. Czy mam zamiar na tym zakończyć? Nic bardziej mylnego. Nadchodzi bardzo mroźny okres w roku, ale ja nie mam zamiaru odpuścić. Ba, w moich planach jest nawet ciągłe stopniowe zwiększanie długości treningów przez zimę. Mam jednak zamiar zmniejszyć ich liczbę z czterech do trzech tygodniowo. Po pierwsze, by mieć większą elastyczność w doborze dni do biegania, po drugie zaś, by znaleźć czas na siłownię.

Teraz czuję się, jakbym biegał od zawsze. Weszło mi to w krew i zawsze znajduję potrzebny czas dla tego, trochę paradoksalnie, relaksującego i wciągającego zajęcia. Jeśli uda mi się przetrwać przez zimę (a musi się udać), będę biegł po więcej. Półmaratony, a potem maratony? Czemu nie, chcę to!

Źródło: Flickr.com

2 komentarze:

  1. Czekam na nową listę soundtracków:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już mniej słońca, więc szykuję powoli bardziej jesienny soundtrack :D

      Usuń