"Królowie lata" zaintrygowali mnie już od pierwszej wzmianki znalezionej w sieci. Na rynku jest multum gównianych filmów o nastolatkach, wzorowanych na "American Pie", o czym sam się kiedyś przekonałem. Opis tej produkcji brzmiał całkiem podobnie do tego typu tytułów, a mimo to miałem wrażenie, że może z tego wyjść coś o wiele lepszego. Kiedy amerykańskie serwisy zaczęły się o "Królach lata" rozpisywać, jako o jednym z najlepszych niezależnych filmów tego roku, uwierzyłem już całkowicie w swoje przypuszczenia.
I teraz wreszcie się doczekałem - obejrzałem tę produkcję. Nie przerywajcie czytania mojej recenzji. Chyba, że macie zamiast tego od razu rzucić się na ten świetny film. Wtedy zrozumiem.
Tak jak już wspomniałem, skrót fabularny brzmi... cóż, dość naiwnie. Dwójka wiernych sobie przyjaciół, Joe (Nick Robinson) oraz Patrick (Gabriel Basso), wraz z błąkającym się wokół nich dziwakiem Biaggio (Moises Arias), postanawiają zbudować w środku lasu chatkę. Zamierzają uciec z domów i w niej zamieszkać. Wizje sielankowego życia, polowania na groźną zwierzynę czy bronienia swojego terytorium, brzmią dla nich jak prawdziwy test męskości. Nie ma co się dziwić - chłopaki mają w końcu raptem po piętnaście lat.
Po formalnościach, nadszedł czas, bym wytłumaczył Wam, dlaczego ten film jest świetny. Co trzeba powiedzieć na wstępie - scenariusz jest wielokrotnie lepszy od jego zdawkowego skrótu. Jego autor, niejaki Chris Galleta, tak naprawdę debiutuje w kinematografii i muszę przyznać, że jeśli dalej będzie w takiej formie, to powinien zajść cholernie daleko. Dawno nikt nie stworzył tego typu scenariusza na tak wysokim poziomie.
Jest humor. I to nie taki rodem z "American Pie" czy tych wszystkich "Projektów X". Tamtejsze prostactwo to zupełnie inny biegun w porównaniu do "Królów lata". Dialogi bywają tak przezabawne, że kilka razy naprawdę głośno zawyłem ze śmiechu. Nie uśmiechałem się pod nosem, tylko autentycznie zaczynałem wyć wniebogłosy. Czasem zresztą niepotrzebne są nawet dialogi - same sytuacje powodują szczerzenie się do ekranu.
Duża zasługa w tym kreacji paru z postaci. Co ciekawe, w dużej mierze mowa tu o bohaterach drugoplanowych. Ojciec Joego (Nick Offerman) spisuje się wręcz idealnie w roli sarkastycznego, oschłego starego pierdziela, a rodzice Patricka (Marc Evan Jackson oraz Megan Mullaly) tworzą piękną krytykę wielu współczesnych, przewrażliwionych rodzin. Postać Biaggio jest zaś jedną z najlepszych osobowości, jakie ostatnio widziałem w filmach. Tak porąbanego, ale i sympatycznego kolesia trudno znaleźć gdziekolwiek indziej.
Ponarzekać można jedynie na fakt, według mnie, zbyt mało dociekliwego spojrzenia na postać Patricka oraz Kelly (Erin Moriarty). Ta druga jest do bólu typową blondynką, która w każdym filmie zachowuje się tak samo. A szkoda, bo z racji jakości całości, "Królowie lata" aż proszą się o dostarczenie do reszty obsady jakiejś naprawdę intrygującej postaci kobiecej. Kelly może i dobrze pokazuje zamysł twórców co do schematu piętnastoletniej dziewczyny, ale można by naprawdę przygotować coś zaskakującego.
Wracając jednak do pozytywów. Ten film to nie tylko czysta komedia, dlatego ważne jest, że twórcom udało się również świetnie spojrzeć na smutniejszą stronę tej historii. Na pierwszy rzut oka jakże naiwną, typową dla świata piętnastolatków, ale przekazaną w wyjątkowy sposób. Choć kto wie, czy wyjątkowości tej nie tworzy wcale scenariusz, a...
... klimat. Rzecz, bez której ten film nie byłby aż tak dobrze przeze mnie postrzegany. Tworzony nie tylko przez scenariusz czy dobór miejscówek, ale i perfekcyjne zdjęcia. Już na samym początku seansu dostajemy scenę wygrywania muzyki na starej rurze, która powraca mniej więcej w połowie filmu, doprawiona hipnotyzującymi klatkami z życia bohaterów w środku lasu. A do tej fenomenalnej mieszanki dorzucono jeszcze nietypowy i reprezentujący bardzo dobry poziom soundtrack. Z góry potwierdzam - jest na Spotify.
Jeśli byłeś kiedyś podobnym piętnastolatkiem do chłopaków z "Królów lata", podczas seansu wpadniesz w ekstazę identyczną do mojej. Jeśli nie, to może dzięki temu filmowi zrozumiesz, jak piękny i pełen przygód bywa ten okres czasu. Przemiodna produkcja dla każdego, w sam raz na odpoczynek od całego otaczającego człowieka świata. Na pewno "Królów lata" obejrzę jeszcze nieraz. Ba, mam to ochotę zrobić nawet teraz.
Polecam bardziej od większości recenzowanych na tym blogu filmów. Serio.
Po Twojej recenzji, postanowilem obejrzeć ten film (w końcu). Tytuł obił mi sie wcześnij o uszy ale móie, cholera to pewnie znowu jakieś gówno. Myliłem sie, film daje sporo do myślenia i z całym szacunkiem - POLECAM również innym.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że moja recenzja się do czegoś przydała! :)
UsuńA ja o Twoją recenzję opieram swoją. Dostałem zadanie domowe z angielskiego, gdzie mam opisać jeden z ulubionych filmów. Mam nadzieję, że nie oskarżysz mnie o plagiat :)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy! Mam tylko nadzieję, że Twoja opinia z moją rzeczywiście się zgadza :)
Usuń