Markowe znaczy (trochę) lepsze

Ostatnio czytałem gdzieś artykuł o tym, że "markowość" danej rzeczy wcale nie określa jej jakości. Podobno droższych butów lepiej nie kupować, bo w to samo można zaopatrzyć się w sieciach typu CCC. Ponoć rozpoznawalny znaczek nie jest wcale symbolem jakości, a jego wybór jest jedynie chęcią uzyskania respektu wśród jakichś dziwacznych grup. Dla mnie od zawsze tego typu teksty były jedynie gadką od rzeczy.

Zacznijmy może na przykładzie wspomnianych już butów. Nie znam się zbytnio na jakichś szpilkach czy kozakach, mam za to trochę rozeznania w markach młodzieżowych. Co w tym światku króluje od jakiegoś czasu w Polsce? Między innymi Converse i Vans. Gdy tylko został zauważony hype na te firmy, od razu pojawiły się w licznych sklepach rzeczy nimi "inspirowane".

W takim Tesco chociażby, można było więc spokojnie dostać modne, wysokie trampki, przypominające klasyczne Converse'y. Nawet okrągły znaczek miały, coby swoje nawiązania do oryginału wyjątkowo mocno pokazać. Różnica dla wielu osób była jedna - cena. Gdy markowe buty kosztują dwie stówki, "takie same" w markecie można dostać również za dwie, ale już dychy. Czy jednak jakość pozostaje ta sama?

Przyznać trzeba, że zdecydowanie nie. I to nie jest tak, iż wyciągam całą sprawę bez argumentów. Naprawdę nietrudno znaleźć mi wśród znajomych ludzi, którym tańsze zamienniki dość szybko się popsuły. Ba, bywało nawet, że działo się to po tygodniu. A czy oryginalne Converse'y wciąż pozostawały nietknięte? No cóż, niestety również nie.

Bo to wcale nie jest tak, że ta różnica prawie dwustu złotych robi z markowych butów glany. To wciąż są tenisówki, które jest strasznie łatwo zniszczyć, nawet jeśli zapłaciło się za nie sporo. Są lepiej posklejane, z wyglądu też prezentują się profesjonalniej, ale to nie zmienia aż tak wiele. Pytanie tylko, czy lepiej kupić sobie jedne Converse'y lub Vansy na pół roku za dwie stówy, czy co miesiąc skakać do sklepu po nowe podróbki za jedną dziesiątą tej kwoty?

Pozostając gdzieś w sferze ubraniowej, warto wspomnieć np. o spodniach. Znów samemu obserwując, przyznać muszę jedno - markowe ciuchy spisują się tu lepiej. Wciąż nie jest to ogromna różnica, ale jeśli chcecie mieć trochę dłużej spokój od kupna kolejnej pary jeansów, a możecie sobie na to pozwolić, lepiej zainwestować w coś droższego. Wranglery, Lee, czy Levisy wytrzymają najzwyczajniej w świecie (trochę) dłużej niż podobne spodnie z np. H&M.

Markowe znaczy lepsze. Przynajmniej trochę. Mało jest przypadków, w których rzeczywiście cena nie przekłada się na choćby drobną, lecz wciąż odczuwalną, zmianę jakości. Czy warto rozważać kupno markowej rzeczy, jeśli liczy się dla nas tylko kwestia ceny? O tym już każdy sam musi zadecydować.

Źródło: Flickr.com

0 komentarze: