Gardzę zwolnionymi z WF-u

Od bodajże paru dni nasze Ministerstwo Sportu i Turystyki próbuje namówić dzieciaki do czynnego brania udziału w lekcjach WF-u. Przychodzi mi to z żalem, lecz muszę przyznać, iż jest zdecydowanie tak jak głoszą "Wielkie Głowy": coraz więcej uczniów zwalnia się z tych zajęć. Smutne to, ale i w moim odczuciu wręcz żałosne. I chyba od zawsze miałem coś takiego, że myślałem sobie w głębi duszy: "gardzę zwolnionymi z WF-u".

Ustalmy to sobie już na początku - czasem zwolnienie nie jest bezpodstawne, przyznaję. Ja sam doświadczyłem swego czasu dłuższej absencji na WF-ie z powodu złamanej nogi. Gips miałem ściągnięty jakoś w połowie wakacji, ale nowy rok szkolny zacząłem nie uczestnicząc w sportowych zajęciach. Lekarz mówił, że tak szybki powrót na boisko nie byłby bezpieczny, a ja zostałem zmuszony przez familię do zaufania mu. Jakoś po miesiącu wróciłem do gry.

Przyznaję też, że zdarzało się nam z kumplom unikać WF-u. Bo często był on na końcu planu lekcji, po kilku trudnych godzinach w szkole i po prostu nie chciało się nam na niego iść. Bywało tak rzadko, ale jednak się zdarzało. Czasem legalnie załatwialiśmy sobie zwolnienia, zatrudniając się do jakiegoś przenoszenia ławek, a czasem, już trochę mniej legalnie, po prostu z lekcji uciekaliśmy. 

Ale przyznam szczerze, że nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy bezpodstawnie załatwiają sobie zwolnienia na cały rok szkolny. Ba, ja nimi gardzę. Zawsze śmieszyła mnie nagle wykrywana tuż przed rokiem szkolnym astma, niepojawiająca się w ogóle podczas osiedlowego grania "w gałę". Spotkałem w swoim życiu też ludzi, mogących spokojnie sobie załatwić zwolnienie z autentycznych powodów. Ale oni się nie przejmowali i wskakiwali z pełnym entuzjazmem na boisko. Wszyscy żyją po dziś dzień i są w niezłej formie.

Wielcy profesorowie rozkminają, z czego biorą się te wszystkie zwolnienia. Zbierają dane, przeprowadzają rozmowy, wszystko to analizują. A powód w większości przypadków jest do bólu błahy - lenistwo. Pojawiają się głosy rodziców, że ich dzieci wstydzą się brać udział w zajęciach, bo sobie z czymś nie radzą. To trzeba było ich do cholery nie tuczyć Big Macami i Colą. Ja też do najchudszych w szkole nie należałem, bywałem na WF-ie jednym z najsłabszych, ale miałem to gdzieś. Bawiłem się świetnie. A jeśli dzieciak jest tak emocjonalnie słaby, to taki już prawdopodobnie zostanie do końca życia, jeśli nie rzucicie go na głęboką wodę, tylko będziecie bronić przed każdą możliwą porażką.

Jeden z moich wuefistów powtarzał: "WF to najważniejszy przedmiot w szkole". Wiecie dlaczego? Bo jako jedyny próbuje rozruszać ciało, a nie tylko mózg. I ja się z tą dewizą wciąż zgadzam. Jeśli nie poruszacie się chociaż na tych bodajże czterech godzinach tygodniowo, to po wyjściu ze szkoły średniej będziecie już totalnymi fizycznymi kalekami.

A na koniec taka mała anegdotka. Zawsze śmieszył mnie najbardziej WF dziewczyn. Większość z nich podchodziło do zajęć sportowych na totalnym wyjebaniu, woląc siedzieć na ławce i plotkować, niż autentycznie się czymś zająć. Potem natomiast wychodziły z szatni i narzekały na to, jakie są tłuste od ciągłego żarcia. Hipokryzja level over 9000 ;)

Ćwiczyć każdy może, trochę leeeeepieeej lub trochę gorzej :)
Źródło: Flickr.com

13 komentarzy:

  1. Pff... cztery? W większości szkół to chyba zaledwie trzy godziny. A im się nie chce. Czym są trzy godziny miernego wysiłku na WF-ie? Też gardzę podobnymi zachowaniami.

    Ale jest też drugi problem. W większości WF-y polegają na kopaniu w rzuconą przez nauczyciela piłkę. I tyle. Nie rozwijasz się, stoisz w miejscu, nawet schudnąć trudno na takim WF-ie. Sam dopiero w szkole średniej doświadczyłem jako takiego zmęczenia na lekcjach WF-u, ba, strasznego zmęczenia, bo nauczyciela mieliśmy wymagającego, ambitnego. Widać, że zależało mu na tym, byśmy się rozwijali. Grę w "gałę", kosza czy ręczną traktowaliśmy jako nagrodę po wielu kilometrach biegu, ciężkich sprawdzianach sprawnościowych, rozciąganiu i tak dalej. Co więcej, w tę gałę, kosza czy ręczną doskonaliliśmy swoje umiejętności, a nie ślepo bawiliśmy się piłkami. Każdy przed WF-em zgrzytał zębami, ale wiedział, że to wyjdzie mu na dobre. Tak, WF to najważniejszy przedmiot w szkole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie słyszę czasem strasznie dużo narzekań na wuefistów i kurczę dziwię się ogromnie, bo ja zawsze miałem naprawdę bardzo dobrych i sympatycznych kolesi. Jasne, bardzo często graliśmy w piłkę, ale to dlatego, że my sami tego chcieliśmy. Każdy jednak z moich nauczycieli w jakiś sposób potrafił motywować i dawał coś od siebie na tych zajęciach. A to rzucał nam jakieś wyzwania, a to uczył jakichś ciekawych rzeczy, niebędących w programie, a to po prostu potrafił szczerze pochwalić za choćby najmniejszy sukces.

      Usuń
  2. grubabrzydkagłupia7 września 2013 01:17

    mam zwolnienie z wf. lubie wysiłek fizyczny- rozciąganie, biegi itd, ale we własnym zakresie, a nie w sztywno narzuconych godzinach, kiedy wcale nie musze miec na to ochoty. uwazam te lekcje za stratę czasu, bo w większości wyglądają tak: 5 minut rozgrzewki, zaliczenie np. przewrotu i 30 min siedzenia bezczynnie. o wiele bardziej wole w tym czasie skoczyć do domu zjeść, poczytać książke, lub pouczyć sie (zwłaszcza, że jestem w klasie maturalnej). nie jestem gruba- waże 47 kilo na 165 cm wzrostu. I CO TERAS?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na inne lekcje chodzisz? Przecież to narzucanie nauki konkretnego tematu, czy nawet przedmiotu "w sztywno narzuconych godzinach, kiedy wcale nie musisz mieć na to ochoty". Przecież mogłabyś się uczyć we własnym zakresie.

      Usuń
  3. grubabrzydkagłupia7 września 2013 21:00

    z innych przedmiotów pisze maturę, zaś z wuefu nie muszę. podobnie jak nie muszę chodzić na religię, więc tego też nie robię i zyskuje jakieś 5 godzin w ciagu całego tygodnia. we własnym zakresie także sie uczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, może te zwolnienie biorą się z małego urozmaicenia zajęć w szkołach. Bo na przykład na studiach, gdzie masz kilkanaście dyscyplin do wyboru, nikt nie biega do lekarza po zwolnienie. Nie każdemu musi pasować granie w siatkówkę, czy ręczną. Ktoś woli pobiegać w tym czasie, albo chodzi na jakieś zajęcia sportowe poza szkołą. I nikt mu nie zarzuci, że nie ma formy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niekiedy wf jest fajny ale czasem trafiają się tacy ludzie na wuefistów że tylko brać nogi za pas. Często w gimnazjum ich usportowienie nas polega na wołaniu, a raczej darciu się "jeszcze dwa kółka!" a następnie niesprawiedliwym dzieleniu na składy do grania w coś, na co nikt z nas nie ma ochoty. Bez rozciągania, bez rozgrzewki. Gimbaza na koniec szkoły (to jest 16 lat, powinniśmy przecież tryskać zdrowiem!)nie potrafi dotknąć palcami ziemi!! To jest straszne. Więc jeśli już wf to taki, który wychodzi nam na dobre. Więcej księży i wuefistów z powołania! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jako wuefista z wykształcenia też się wypowiem, a co.
    Wina za obecną sytuację leży po obu stronach, a właściwie po trzech uczeń/rodzic/nauczyciel. Pierwszy nie chce biegać, bo się spoci/zepsuje makijaż, drugi na to przyzwala wypisując zwolnienia, a trzeci nie potrafi zachęcić do aktywności. To tak bardzo ogólnie, bo każdy z tych przykładów jest dużo bardziej złożony przecież. Za moich licealnych lat, mnie, ani żadnemu z moich kumpli do głowy nie przyszło, żeby nie mieć 5 z wfu na koniec roku. Ba ! o ucieczce nawet mowy nie było, można było nie iść na każdy inny przedmiot, a na wf się wracało, nawet jeśli była to 8 lekcja. Z tym, że nas jeszcze umieli zachęcić do tego, żeby przyjść i się poruszać, i pomimo tego, że nie lubiłem np długich dystansów i nożnej, zawsze robiłem to z uśmiechem na ustach. Druga rzecz to to, że dzisiaj kiedy zaglądam do mojego liceum ogarnia mnie rozpacz, cała masa dzieciaków z różnymi dysfunkcjami, mniej lub bardziej zaawansowanymi, i to już jest wina i nieświadomość rodziców oraz nauczycieli, którzy pracują na zasadzie 'mata piłke i grajta'. Albo młode dziunie, które myślą tylko o sobotniej dyskotece, a nie o tym, że zamiast się pocić mogłaby sobie powtórzyć np matmę (jak było to podawane za przykład). Opisywanie przypadków, że biegam sobie po lekcjach też jest totalnie z dupy i podchodzi pod wcześniej podane lenistwo. Analogicznie - jeśli czytam książki w domu to na polski już chodzić nie muszę ? Odwołanie do matury kolejny bezsens. Z każdego przedmiotu piszesz maturę ? O religii już w ogóle się nie wypowiem. Podsumowując, nie chodzenie na wf to lenistwo, głupota i brak świadomości o tym jak ważna jest ta aktywność. Potem koordynacja ruchowa leży, a bez tego nawet samochód ciężko prowadzić, nie mówiąc już o umiejętności biegania kiedy ucieka nam autobus. I jak już pisałem na początku, winny jest nie tylko uczeń, ale i rodzic a nierzadko także nauczyciel (niestety).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z panem. Jestem dziewczyną, mam 15 lat. Do najchudszych nie należę, ale nadwagi nie mam. W moim przypadku oprócz tłuszczyku, to mam mięśnie (nie zmyślam), mogę zrobić 15 pompek, przebiec ok. + - 1200 m, truchtem i trochę sprintem, bez chodzenia, z podciąganiem to trochę inna sprawa no ale. Dobrze gram w gry zespołowe, najlepiej idzie mi siatkówka. Uwielbiam sport, kiedy jeżdżę rowerem, to zazwyczaj gdy jadę do domu/koleżanki/kolegi jeżdżę baardzo naokoło, no chyba ze jest zimno lub jest zima (dla mnie okres jeżdżenia rowerem to cały rok), 2 lata temu biegałam na bieżni szkolnej, a normalnie na dworze, no nie bardzo biegałam, gdyż nie mogłam znaleźć rytmu i dość szybko się męczyłam. Nie lubię wykonywać niektórych ćwiczeń, bo albo słabo mi wychodzą, albo się wstydzę. Jeszcze innym czynnikiem są te paniusie, które nie ćwiczą (mamy wuef łączony z innymi klasami i jest podzielone chłopaki/dziewczyny). Np. dziś biegaliśmy i przechodziłyśmy przez płotki. Ja jako pierwsza przewróciłam jeden płotek, gdyż zahaczyłam tylną nogą (podniosłam ją zbyt nisko). Zasmuciłam się lekko, ale śmiałam się wraz z innymi, ale moja koleżanka (miała na koszulce napis "superhero") na 4 płotki zahaczyła o 3 a 4 przewróciła, wywracając się wraz z nim. Prawdziwy super bohater. LOL. Jak wcześniej pan pisał iż osoby w wieku gimnazjalnym nie potrafią dotknąć rękoma ziemi. Tutaj się z panem zgodzę. W moich klasach 1/5 da radę dotknąć palcami ! Jak dotąd zauważyłam to ja i może 2 dziewczyny potrafią dotknąć ziemi z rozprostowanymi dłońmi dotknąć ziemi, nie uginając przy tym kolan. Jak każdy człowiek nie lubię jakiegoś ćwiczenia, ale staram się je wykonać. Jeśli nie ćwiczę, to musi być to poważny powód, lub zapomnę stroju. Mnie denerwowało gdy niektóre z koleżanek śmiały się z nas tylko przez to że niektóre z nas nie umiały przejść/przeskoczyć lub wykonywały to źle. Jak później przyszło, to same na koniec lekcji spróbowały, to jedna z nich przeskoczyła pierwszy płotek, ale na drugi wbiegła... Sądzę że drugim są też sami nauczyciele, którzy albo nie chce im się, albo mają na to rybkę. Nasza mani od wuefu ma nadwagę, gdyż jest po 3 ciążach, to rozumiem. Jednakże gdy pokazywała jak przechodzić przez płotki, to sama zaczepiała o nie, a ma około 175, a płotki były przystosowane dla dziewczyn wzrostu około 165. W takiej chwili nauczyciel automatycznie traci na autorytecie. Pewna koleżanka jest podobnej budowy do mojej, tylko ja mam w brzuchu, ona ma w .. dolnych partiach ciała. Nie jest najlepszym sportowcem, ale stara się jak może i za to ją lubię, bo inne to zrobią tylko po to aby to odwalić. Wiele osób załatwia sobie zwolnienia na biegi lub inne dyscypliny. Ja mam teraz na 2 miesiące zwolnienie na wykonywanie ćwiczeń które obciążałyby staw barkowy. Mogłam dostać zwolnienie ogółem na ćwiczenia, ale nie chciałam, bo w-f jest ważnym przedmiotem. Ja się zastanawiam jak gwizdać będą potem te osoby które notabene nie ćwiczą, na starość. Osobiście traktuję sport jako bardzo potrzebny aspekt w życiu, no ale każdemu czasem się nie chce, tak więc nie oceniam siebie że powinnam dostać nagrodę "wzorowego ucznia wuefu"

      Usuń
  7. jak ktoś jest nie kumaty to nie zrozumie że wfy mogą hartowac ducha ja nie wyobrażam swojego życia bez sportu , bez ruchu wgle i mnie też denerwują ludzie którzy nawet przychodzą na ten wf odrobic pańszczyznę czyli byc , ale nic z tego nie wyniesc i nawet sie nie starac na miare swoich możliwości ja przychodze na wf chce se pograc w siatke w kosza i ku mojemu ździwieniu ja wychodząc w gimnazjum potrafię grac we wszystkie sporty drużynowe sadziłem że w nowej szkole inni również bedą tak mieli - nie mogłem sie bardziej mylic...przychodze na ten wf a wszyscy kaleczą każdy sport , jakiego by sie nie dotkneli , co gorsza wfisty nie szczególnie obchodzi poprawianie naszych umiejetnosci i dopiero teraz widze wartośc moich wfistów z gimnazjum,...

    OdpowiedzUsuń
  8. mimo tego, że sama mam nadwagę zawsze ćwiczyłam na wfie :)
    z zaliczeń z siatki, kosza, ręcznej itp zawsze miałam 5 i 6 a z biegów 1 i 2 :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Totalnie się z Tobą nie zgadzam.
    O ile możesz mieć rację,że wiele osób zwalnia się z w-f z powodu lenistwa,to jednak są jednostki,które mają poważniejsze powody i nie mówię tutaj o chorobach.
    Podam swój przykład. Nienawidziłam w-f w szkole z paru przyczyn,których NIE MOGŁAM zlikwidować. Za to nauczyciele mogli ale nie chcieli tego robić.
    - Na w-fie,który miało się w szkole TRZEBA BYŁO wykonywać to,co kazał nauczyciel. Zero wolności wyboru, zero jakichkolwiek podziałów, sam przymus. Ulubioną dyscypliną nauczyciela jest siatkówka ? To kazał grać w siatkę i mieć wylane na uczniów.
    - dzieciaki są okrutne i zdania w tej kwestii nie zmienię,bo sama przeżyłam to na własnej skórze. A boisko do gry,to jeden ze sposobów wyładowywania agresji,zazwyczaj poprzez uświadamianie koledze/koleżance,że się do niczego nie nadaje,tudzież poprzez zepsucie jej opinii plotkami,obgadywaniem. I to się ściśle łączy z pierwszym argumentem,który podałam. Są ludzie,którzy z różnych powodów NIE NADAJĄ się na gry zespołowe, albo nie powinny biegać,czy gimnastykować się. A na w-fie zawsze mogą ćwiczyć,wystarczy poprosić,żeby robiły co innego. I nie,to nie zepsuje lekcji nauczycielowi, nie każdy uczeń będzie chciał wykonywać inna dyscyplinę i co najważniejsze-jest to wykonalne. Raz miałam nauczyciela,który zamiast gry w palanta (nienawidzę gier zespołowych) kazał mi biegać całą lekcję i robiłam to ochoczo,bo w porównaniu do palanta nie wiązało się to dla mnie z żadnym stresem.
    - Co jeżeli ktoś ma problemy z koordynacją ? Ja np. miałam stwierdzone zaburzenia integracji sensorycznej,co sprawia,że pewnych rzeczy nie potrafię wykonać prawidłowo :np. miałam problemy ze złapaniem piłki,czy rozgrzewką (mam tu na myśli czynności,gdzie trzeba naśladować czyjeś ruchy). To zaburzenie nie zwalnia nikogo z zajęć i dobrze ale z drugiej strony,co powiesz szarej masie jak za 5 razem nie odbijesz piłki ? Że masz zaburzenia integracji sensorycznej,albo problemy z koordynacją ? Powodzenia. Nauczyciel zrozumie ale dla garstki debili będziesz tylko pośmiewiskiem.
    - branie przez uczniów wszystkiego na serio. To też łączyło się z agresją. Ile razy słyszało się na boisku obelgi,bo ktoś źle odbił, nie trafił,nie obronił itp. Debilne wczuwanie się w gry,o których i tak każdy za godzinę zapomni,dla bardziej wrażliwych osób może mieć przykre skutki.

    To tylko kilka przykładów. Ze swojego doświadczenia z wfem, nauczycielami,których spotykałam na swojej drodze wiem,że MOŻNA tak ułożyć zajęcia,żeby każdemu pasowały i nikt nie czuł się pokrzywdzony. Taa.. ale najłatwiej jest wrzucić ślamazarę do grupki bardziej obytych sportowo i potem dziwić się efektom w postaci zwolnień z w-f czy ucieczek. Ja np. strasznie nienawidziłam wf od podstawówki do liceum. W podstawówce miałam tylko rok zwolnienie z powodu astmy,a potem mogłam się tylko o nie modlić. Teraz jestem na studiach i nie dość,że sama sobie wybrałam dyscyplinę, to na dodatek jest ona przeprowadzana planowo, dobrze zajęcia są zorganizowane, nikt się nie czepia jak czegoś nie umiesz i każdy ma na ciebie wylane. Aż chce się ćwiczyć ! Mimo iż mam problemy z niektórymi ćwiczeniami to z powody tych wymienionych zalet doczekać się nie mogę kolejnego wfu.
    Poza tym mój drogi autorze-to,że Ciebie nikt nie gnębił,to nie znaczy,że tylko słabi i grubi są gnębieni. Może miałeś szczęście, może fajny charakter, a może byłeś po porostu jednym z tej szarej,niczym nie wyróżniającej się masy. Gnębieni są często silniejsi psychicznie jeżeli uda im się przetrwać znęcanie. Jestem bardzo ciekawa jak Ty byś sobie z tym poradził cwaniaczku. Jak poradziłbyś sobie bez grupeczki kolegów, bez nikogo,do kogo możesz się odezwać i na stale utrzymującym się poziomie adrenaliny,gdy tylko wchodzisz do szkoły.
    Żałosne...

    OdpowiedzUsuń