Może i dobrze, że Murakami nie dostał Nobla

Kolejny rok, kolejne wysokie prawdopodobieństwo otrzymania przez Harukiego Murakamiego literackiego Nobla, kolejna porażka. Chciałbym bardzo, żeby mój ulubiony pisarz został wreszcie odpowiednio doceniony i zgarnął kultową nagrodę. Ma "dopiero" 64 lata, więc jest spora szansa, że ostatecznie ją dostanie. Pomimo wypuszczenia nowej książki w tym roku, znów się jednak Japończykowi z Noblem nie udało.

Myślę jednak, iż z drugiej strony, to w sumie dobrze. Zapewne spora część spyta: "dlaczego?". Odpowiedź jest banalnie prosta: mam bowiem dzięki temu szansę poznania nowych autorów, którzy rzeczywiście muszą prezentować wysoką jakość swoimi dziełami. Chyba żadnego z Noblistów z ostatnich lat nie znałem bowiem przed otrzymaniem przez nich nagrody.

Wybaczcie mi superznawcy literatury, jednak w moim przypadku podobnie jest z tegoroczną zwyciężczynią - Alice Munro. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek to nazwisko obiło mi się o uszy, a co dopiero, bym miał okazję czytać jakikolwiek jej utwór. Sugerując się jednak opinią Komitetu Noblowskiego, dochodzę do wniosku, że warto by wreszcie nadrobić ten brak. Co też mam nadzieję w najbliższym czasie uczynić.

Tym bardziej, iż z tego co widzę, książki Munro (czy też raczej - zbiory jej opowiadań) są w naszym kraju łatwo dostępne. W sporej części dopiero od tego czy ubiegłego roku, ale jednak. Uhonorowanie jej zaś tytułem Noblisty zapowiada w najbliższym czasie różne promocje związane z jej tworami, co jest jedynie dobrą rzeczą dla klientów. Sklepy stacjonarne pewnie nie zdążyły jeszcze przygotować odpowiednich ofert, ale kilka księgarni ebookowych puściło w obieg przeceny raptem parę minut po ogłoszeniu wyników.

Jest się z czego cieszyć tym bardziej, że nie mamy do czynienia z sytuacją ubiegłoroczną. Wtedy bowiem ówczesny Noblista, Mo Yan, doczekał się wydania swych powieści w Polsce dopiero w okolicach otrzymania przez niego słynnej nagrody. Przy okazji przypominam, że recenzję zarówno "Krainy wódki", jak i "Obfitych piersi, pełnych bioder", znajdziecie na tym blogu. Jego króciutka autobiografia, "Zmiany", czeka już z kolei na półce na swoją kolej. Boje się jednak, że większej ilości książek autorstwa Mo Yana w języku polskim już się możemy nie doczekać.

Podobnie jak w ubiegłym roku, dziś w pewnej chwili podupadłem trochę na duchu z powodu informacji o nieotrzymaniu przez Murakiamego Nagrody Nobla. Gdy jednak zorientowałem się, że właśnie poznałem pisarkę z kategorii "must-read", trochę się rozpogodziłem. Choć nie przepadam za prozą autorstwa kobiet, wierzę, że w tym przypadku się nie zawiodę. Mo Yan był spoko, Munro też powinna wypaść okej.

A może Wy czytaliście coś od tegorocznej Noblistki? Jeśli tak - koniecznie dajcie znać w komentarzach.

Źródło: Flickr.com

3 komentarze:

  1. Ja tam wolę, gdy Noblistą zostaje ktoś inny niż mój ulubieniec, bo z reguły po otrzymaniu nagrody spoczywa na laurach i przestaje pisać tak dobre książki, jak poprzednio. Przypominam sobie w tej chwili Orhama Pamuka (choć to oczywiście kwestia gustu).

    A czytałam jedną książkę Murakamiego, "Przygodę z owcą", i zupełnie do mnie nie trafiła. Widać nie dla mnie te wszeobecne metafory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Pamuka - mogłabyś polecić, od czego zacząć w jego przypadku? Zabieram się i zabieram do rozpoczęcia przygody z jego książkami, ale nie wiem, co wybrać na początek.

      Natomiast "Przygoda z owcą" to chyba moja ulubiona powieść Murakamiego, definicja tej "dziwności" jego stylu. Ma on jednak utwory, które trzymają się trochę dalej od tego typu tematów. Sprawdź "Norwegian Wood" czy "Na południe od granicy, na zachód od słońca".

      Usuń
  2. Nie czytałem Munro, liczyłem na Murakamiego.

    komentowałem wówczas w ten sposób - http://panslim.wordpress.com/2013/10/12/dynamity/

    OdpowiedzUsuń