Cenię Szymona Hołownię jako osobę, dlatego zawsze z pewnym zaciekawieniem podchodziłem do kwestii jego książek. Nigdy jednak żadnej z nich nie tknąłem, bo chrześcijańska tematyka nie wydawała mi się zbytnio interesująca. Gdy jednak natrafiłem na bardzo mocną promocję e-booka "Last minute. 24h chrześcijaństwa na świecie", postanowiłem zaryzykować. I jeśli zadajecie sobie (podobnie jak ja przed lekturą) pytanie, czy tytuł ten rzeczywiście nadaje się jedynie dla chrześcijan, odpowiadam już teraz - nie. Dlatego każdego z Was zapraszam do przeczytania poniższej recenzji.
We wspomnianej książce spisane są historie z podróży Hołowni do wielu naprawdę różnorodnych krajów. Z jednej strony mamy potężny kraj w postaci Australii, z drugiej zaś trafiamy z autorem do chociażby Bhutanu czy Turkmenistanu. Wszędzie tam pan Szymon rusza, by sprawdzić, jak na świecie ma się chrześcijaństwo. W każdym z odwiedzonych miejsc próbuje dotrzeć do ludzi, którzy na temat tamtejszej wiary mają mu najwięcej do powiedzenia.
"Last minute" to przede wszystkim kompendium sporej ilości naprawdę ciekawych historii. Z każdego rozdziału wypływa intrygująca opowieść, którą łatwo zapamiętać. W dużej mierze dzieje się to właśnie dzięki osobistościom, z jakimi Hołownia przeprowadzał wywiady. Jest więc kardynał Maradiaga, będący swego czasu mocnym kandydatem na papieża, tajemnicza kobieta, na którą za zmianę religii wydano wyrok śmierci czy dwie dziewczyny (w tym Polka), pracujące nad stworzeniem zapisu języka plemienia z końca świata.
Wywiady są naprawdę ciekawe, w dużej mierze dlatego, że autor potrafi namówić rozmówców do wysuwania intrygujących spostrzeżeń. W każdym przypadku przedstawia swoje własne zdanie i wątpliwości, które stara się skonfrontować z poglądami przepytywanych osób. Widać to już na samym początku, gdy Hołownia rozmawia ze zwolennikiem ortodoksyjnego podejścia do wiary. Innym razem dyskutuje z księdzem, będącym jednocześnie komandosem US Navy, na temat istoty wiary wśród żołnierzy.
Książkę naprawdę pochłania się jednym tchem i trudno się od niej oderwać. Poza tym potrafi skłonić do refleksji, a nawet wzruszyć. Hołownia bardzo dobrze dobrał sobie historie, przeprowadził rozmowy z ciekawymi ludźmi, o których w dużej mierze nie usłyszycie nigdzie indziej, a na to wszystko rzucił garść własnych przemyśleń. Wcale nie musicie być chrześcijanami lub w ogóle wierzącymi, by czerpać z czytania tego tytułu sporą przyjemność.
Ja czuję się już tak zajawiony, że na moim Kindle'u leży sobie spokojnie kolejna książka Hołowni - tym razem napisana wspólnie z Prokopem. Nie ta najnowsza, tylko trochę starsza. Recenzji pewnie możecie spodziewać się jeszcze w tym roku. A tak swoją drogą - to może teraz czas na sprawdzenie wreszcie książek drugiej strony barykady?
0 komentarze: