Czemu jeszcze nie słuchasz Nory Jones?

Jeśli rzeczywiście nie masz w ogóle styczności z jej muzyką, to moje pytanie jest jak najbardziej na serio.  Nazwisko obiło Ci się o uszy, ale myślisz, że to pewnie jakaś popowa gwiazdka? A może właśnie po raz pierwszy raz o niej słyszysz? Obie te opcje są całkiem prawdopodobne, bo nie wierzę, że muzyka, jaką tworzy Norah Jones, może się komukolwiek nie spodobać.

Przynajmniej, jeśli chodzi o jej pierwszą płytę. I nie, nie mówię tak dlatego, że reszta jej albumów nie przypadła mi do gustu. Po prostu wciąż wałkuję ten krążek tak mocno, iż nie znajduję czasu na dokładne sprawdzenie pozostałych. Przesłuchałem tylko parę dodatkowych kawałków i przyznać trzeba - Norah zmieniła styl. Nie oznacza to jednak wcale, że brakuje tu tego charakterystycznego feelingu płynącego z jej głosu.

Wracając jednak do wspomnianego już, pierwszego krążka artystki. "Come Away with Me" powinno - według mnie - spodobać się dosłownie każdemu. Jest to bowiem z jedne strony dawka bardziej ambitnej muzyki spod znaku jazzu i folku, a z drugiej przystępność, powodująca, że całość mogłaby spokojnie grzmieć w najbardziej komercyjnych radiach. Nie zdziwi Was więc chyba fakt, iż ostatecznie krążek ten zgarnął tonę nagród popkulturowych i sprzedał się w ilości ponad dwudziestu milionów egzemplarzy.

Świetny moment wybrałem sobie na ten wpis, bo jesteśmy akurat na początku jesieni. A "Come Away with Me" to esencja stylu tego okresu w roku. I podobnie jak w przypadku kwestii łączenia ambitnych dźwięków z przystępnością dla dowolnego słuchacza, różnorodność ukazuje się również w możliwościach dawkowania tego albumu. Masz typowo jesienny, przygnębiający dzień? Odpal sobie Norę Jones. Ze szczęśliwym błyskiem w oku spoglądasz na palący się kominek, popijając gorącą czekoladę? Odpal sobie Norę Jones. Ona teraz serio nadaje się na dowolny moment.

"Come Away with Me" szybko wskoczył do listy moich ulubionych płyt. Ten krążek naprawdę jest aż tak dobry. Obiecuję sobie, że w ciągu najbliższych tygodni posprawdzam resztę materiału od Nory. Już nawet w pewnym stopniu zacząłem, bo ostatnio przesłuchałem kompilację "...Featuring", zbierającą około dwudziestu kawałków, na których gościnnie udzieliła się Jones.

Właściwie to stało się to całkiem przypadkowo, bo pewnego razu natrafiłem na słynny, ubóstwiany przeze mnie utwór "Baby It's Cold Outside" w interpretacji Williego Nelsona i właśnie Nory Jones. Cóż mogę o nim powiedzieć? To zdecydowanie jedno z najlepszych wykonań tego przeboju, jakie słyszałem. A uwierzcie mi, nie było ich wcale mało.

To teraz, Drodzy Czytelnicy, odpalajcie głośniki, słuchawki czy czego tam używacie i też dajcie się porwać muzyce tej pięknej kobiety. Proponuję w takiej kolejności: najpierw sprawdźcie kawałki "Don't Know Why" oraz "Come Away with Me", a potem... albo zaczniecie je katować, albo postanowicie sprawdzić od razu cały album. Innego wyjścia nie przewiduję :)

Źródło: Flickr.com

0 komentarze: