Krótka historyjka na piątek

"Piątek, piąteczek, piątunio!".

Zacząłem znów prawdziwie doceniać piątek, jako dzień tygodnia rozpoczynający weekend. Zdaje się on być takim samym wyznacznikiem odpoczynku dla większości moich czytelników, dlatego zapewne rozumiecie, o czym mówię. Ja mam akurat tak dobrze, że mój weekend zaczyna się już w samo południe, za co jestem niezmiernie wdzięczny wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Czujecie już ten zapach relaksu w powietrzu?

Pomyślałem więc, że zapewne mało komu się chce w ten dzień czytać jakieś filozoficzne dyskursy czy inne podobne pierdoły. Dlatego postanowiłem Wam po prostu opowiedzieć historyjkę. Dla mnie zabawną, podobnie zresztą jak dla tych raptem kilku osób, którym do tej pory ją opowiadałem. Mam nadzieję, że Wy, Drodzy Czytelnicy, również się przy niej chociażby w duchu uśmiechniecie. Niech będzie ona umilaczem dziś dla tych, co na imprezę piątkową nie ruszają i jutro dla tych, co będą próbowali leczyć kaca.

Sytuacja miała miejsce parę lat temu, jeszcze za czasów mego uczęszczania gimnazjum. Jako prawdziwy sajkofan gier (tudzież po prostu - nerd) postanowiłem zamówić sobie figurkę Isaaca Clarke'a z "Dead Space". Zbytniego znaczenia to nie ma, ale gdyby kogoś interesowało, to był to dokładnie TEN model. Dziś, szczerze mówiąc, nie wiem do końca po cholerę ja to w ogóle kupiłem.

Figurkę jednak zamówiłem, a paczkę z nią miał mi dostarczyć pracownik firmy kurierskiej "Siódemka". Znałem wówczas wszelakie UPS-y, DHL-e i DPD, ale o tej słyszałem po raz pierwszy. Miałem więc pewne obawy, co do tego, kiedy i w jakim stanie paczka do mnie dotrze. Jak się ostatecznie okazało - obawy moje nie były bezpodstawne.

Powróciwszy do domu ze szkoły, okazało się, że Isaac Clarke jest gotowy do wyciągnięcia z pudełka i dokładnych oględzin. Rodzicielka ma zakomunikowała mi jednak, iż droga kosmicznego inżyniera do mnie wcale nie była taka łatwa. Kurier "Siódemki" okazał się bowiem niezbyt rozgarniętym człowiekiem i dał mojej mamie paczkę dla kogoś z zupełnie innej miejscowości. Ogromne pudło zawierało zaś wiele ciekawych rzeczy...

Filmy porno, wibratory, dildo i inne tego typu gadżety, których nazwy wywnioskowałem z opisu mojej mamy. Całe szczęście - zrozumiała ona, że raczej nie o to mi chodziło, gdy mówiłem, że dziś do domu przyjdzie figurka kosmicznego inżyniera. Chociaż z drugiej strony, może to wcale nie taka szczęśliwa opcja? Kto wie, kiedy tego typu bajery przydałyby się w mym dorosłym życiu. Ich zastosowanie z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się o wiele ciekawsze od kurzącego się na półce Isaaca Clarke'a.

Ten ostatni zaś dotarł szybko do domu po telefonie do firmy kurierskiej. Nastąpiła wymiana paczek, a ja zamiast paczki wibratorów i pornosów dostałem małego żołnierzyka z pistolecikiem. Tyle wygrać. Do dziś, za każdym razem, gdy pan kurier z "Siódemki" do mnie przyjeżdżał był strasznie zawstydzony i starał się jak najszybciej załatwić dostawę. Drogi kolego - jeśli jakimś cudem to czytasz - proszę wyluzować! Naprawdę nic wielkiego się nie stało! A jaka ciekawa historyjka do opowiedzenia, prawda?

Puenty brak. Idźcie się napić.

Florencki kurier znaleziony na Flickr.com.

3 komentarze:

  1. Osobiście nie cieszyłbym się z wieści, że mój syn zamówił sobie wibrator.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli chodzi o wybór firmy kurierskiej, to od siebie mogę polecić usługi DPD. DPD oferuje tanie oraz szybkie przesyłki krajowe oraz zagraniczne, które można śledzić na stronie https://www.sendit.pl/sledzenie-przesylek. Firma zapewnia pełny tracking przesyłek, dzięki któremu można uzyskać wiele szczegółowych informacji o statusie ich wysyłki.

    OdpowiedzUsuń