Wczoraj odbył się mecz piłkarski pomiędzy reprezentacjami Polski i Anglii. Jak można się było spodziewać - rodzimi zawodnicy batalię przegrali. Ponoć niektórzy naprawdę wierzyli w możliwość zwycięstwa Polaków, ja jednak tak optymistycznym prorokiem nie jestem. Prawda niestety bowiem taka, że od wielu lat nasza reprezentacja do najlepszych nie należy. Delikatnie mówiąc.
Wiele osób w sieci postanowiło jednak ostateczną porażkę rodaków w eliminacjach do Mistrzostw Świata wykorzystać do kolejnego narzekania na ogromne wsparcie ze strony naszego państwa właśnie dla piłki nożnej. Bo przecież można by kompletnie skasować dofinansowywanie dla niej i przerzucić pieniądze na inne sporty. Kto wie, czy nie przydałyby się one np. polskiej reprezentacji w curlingu? To całkiem możliwe, czy jednak takie wspieranie niszowych sportów rzeczywiście dałoby efekty równe tym płynącym z piłki?
Od wielu lat nie oglądam ani meczów reprezentacji, ani żadnych Lig Mistrzów. Jedyny kontakt z piłką nożną mam ostatnio przy okazji okazjonalnego grania w "FIFĘ" czy "Football Managera". Mimo tego, jestem świadom faktu, że jest to wciąż nasz sport narodowy. Nota bene, chyba jedyny, który ludzie kochają wciąż mimo licznych porażek rodzimej reprezentacji. I chyba jedyny, który tak mocno potrafi Polaków z jednej strony zjednoczyć (gdy rodacy grają z "obcymi"), a z drugiej podzielić (gdy mamy do czynienia z klubowymi derbami).
Ma nasz kraj również swoje chwilowe miłostki. Przez wiele lat uwielbiano dzięki Małyszowi skoki narciarskie. Dziś ponoć ktoś je wciąż ogląda, choć na pewno Stochowi nie udaje się porwać takich tłumów jak Adamowi. Była też Formuła 1. Przed Kubicą mieliśmy jedynie garstkę prawdziwych fanów, śledzących każdy wyścig na antenie TV4 (wcześniej to chyba na Canal+ puszczali). Gdy do akcji wkroczył Robert, nagle pojawiło się mnóstwo ekspertów od słynnych bolidów. Dziś natomiast mamy tenisa z Radwańskimi i Janowiczem.
Jedynym sportem, który od sporej ilości lat cieszy się mniej więcej podobnym zainteresowaniem, wydaje się być siatkówka. Częściowo pewnie wynika to z faktu swego czasu ogromnych zwycięstw Polaków (zarówno kobiet, jak i mężczyzn) w tej dyscyplinie. Jednak nawet pomimo ostatnich porażek, siatkówka wciąż ma swoją konkretną, stałą grupę fanów. Wciąż jednak daleko ich entuzjazmowi do ilości "kurw" i "sędziów chujów" hukających z ust kibiców podczas meczów piłkarskich.
Nasz kraj ma w sobie mocno wszczepioną piłkę nożną. Nieprzerwanie od kilkudziesięciu lat. Ludzie kochali ekipę Kazimierza Górskiego, potem zespół Antoniego Piechniczka. W moim pokoleniu każdy dzieciak za młodego jarał się piłką nożną. Ja sam, choć dziś daleko mi do tego sportu, znałem około 2000 roku całe składy Realu Madryt i reprezentacji pod wodzą Jerzego Engela. Gdy patrzę na dzisiejsze dzieciaki z podstawówki - one również jarają się piłką nożną. Może kiedyś, podobnie jak ja, odpuszczą sobie, może zaś będę tymi czterdziestolatkami, którzy każdy mecz przeżywają z piwem i pilotem w ręku. Wciąż jednak futbol na jakimś etapie ich życia jest ważnym aspektem.
Polacy kochają piłkę nożną. Niezależnie od tego, w jakim stanie jest polska reprezentacja. Tu już nie chodzi o wyniki, a o emocje, iskierkę nadziei, chwilę odpoczynku od codziennego świata oraz... przyzwyczajenie. Jasne, możemy przerzucić całe pieniądze z PZPN na zawodników curlingu czy bilardu artystycznego*, ale po co? Ludzie od lat wolą od wszystkiego innego piłkę nożną. A to, że znajdzie się kilku "opiniotwórczych" internautów, którzy tego sportu nie lubią, czym lubią się pochwalić innym? Sorry Winnetou - większość ma Waszą opinię w dupie.
* Z całym szacunkiem zarówno dla curlingu, jak i bilardu artystycznego. Widziałem kilka rozgrywek obu tych sportów i naprawdę mnie wciągnęły! Nie można jednak zaprzeczyć, że są to sporty raczej niszowe.
Źródło: Flickr.com |
0 komentarze: