Za hajs matki baluj

Ostatnio kumpel opowiedział mi historię. Jego znajomy dostał od rodziców spore mieszkanie w równie sporym mieście, a do tego familia co miesiąc wysyłała mu stosowną kwotę na przeżycie w tych jakże ciężkich warunkach. Dlaczego? Ano, oczywiście - studia. 

I wszystko byłoby okej, bo naprawdę trudno się do takiej sytuacji przyczepić, chociaż wiele osób nagminnie próbuje. Rodzice dają pieniądze, by ich dziecko miało zagwarantowaną spokojną edukację i mogło się skupić właśnie na niej. To takie utrzymywanie jak na dotychczasowych etapach nauki, tylko na odległość.

Kiedy więc pojawia się problem? Gdy taki pierwszy lepszy, rozpieszczony idiota nie zdaje nawet pierwszego roku.

Na podstawie zdjęcia z serwisu Flickr.com
To jest strasznie smutna sprawa w wielu aspektach. Bo wiecie - rodzice nie dają pieniędzy po prostu "na życie", by dzieciaczki na obczyźnie nie musiały ciężko harować. Tu chodzi właśnie o ten spokój - by ich dorosłe już pociechy miały ciągle możliwość nauki i osiągania swych wymarzonych celów, by nie musiały wlec się za innymi tylko dlatego, że muszę pracować do wieczora i dopiero wtedy znajdują czas na przejrzenie materiału na zajęcia.

Nagle okazuje się, iż pociecha ma jednak zupełnie inne aspiracje niż rodzic mógłby sobie wymarzyć. Dziecko ma się bowiem ochotę po prostu zabawić. Znaleźć się w większym, obcym mieście, pełnym tajemnic, fajnych dupeczek i możliwości zachlania się jak świnia. Codziennie wstaje na kacu po dwunastej, zamawia sobie pizzę z najlepszej knajpy w mieście, opieprza się do wieczora, a potem wychodzi na melanż i wraca nad ranem. Zajęcia? No, czasem się przyjdzie, żeby chociaż obecność na tych obowiązkowych mieć pozaliczaną.

Całkiem fajne życie, prawda? Szkoda tylko, że za pieniądze biednych rodziców, którzy wyobrażali sobie studiowanie synka czy córeczki zupełnie inaczej.

Żródło: Flickr.com
Powtórzę to jeszcze raz: oni nie dają hajsu "na życie" - dają go na wygodną, spokojną naukę. Dają Ci pieniądze byś miał tzw. "lepszy start" do wielkiej kariery. I raczej nie chodzi im o karierę typa, którego znają wszyscy w mieście, bo codziennie szwęda się zachlany po klubach, ani karierę panienki z "dobrego domu", którą codziennie dyma ktoś inny.

Ale wiecie, co jest chyba najgorsze w tym wszystkim? Że rodzice często nie potrafią zareagować. Nawet, gdy dowiedzą się, iż ich dziecko nie zdało egzaminów, chociaż nie musiało pracować, głodować, ani męczyć się żadnymi obowiązkami poza studiowaniem. Nie potrafią po prostu odciąć dopływu gotóweczki, pokazać wykorzystującemu ich "dorosłemu" dzieciakowi, że zabawa się skończyła, a zaczęło się już takie naprawdę DOROSŁE życie.

Źródło: Flickr.com
A przynajmniej ja o takiej sytuacji nie słyszałem. Bo owszem, historia usłyszana od mojego kumpla nie jest jedyną tego typu z jaką miałem okazję się spotkać. Co gorsze - regularnie poznaję coraz więcej tego typu opowieści. I zawsze przy kontakcie z nimi jest mi niezmiernie żal. Nie tych rozwydrzonych studenciaków, tylko właśnie ich rodziców. 

Pamiętajcie więc - jeśli jesteście w tak dobrej sytuacji, że na studiach przez jakiś czas pomagać Wam będą finansowo rodzice, wykorzystajcie to w dobrym celu. By zamiast łez żalu, móc w pewnym momencie swego życia dostrzec w ich oczach łzy szczęścia i dumy.

To piękniejsze niż jakikolwiek melanż Waszego życia.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

4 komentarze:

  1. Jestem na pierwszym roku, rodzice kupili mieszkanie w moim studenckim mieście, przez dwa miesiące (okres świąteczny) pracowałam w sieciówce, bo tylko tyle mogłam. Teraz nie pracuję, bo sesja. Mam naturę imprezowiczki, całe liceum chlałam, a na studiach nie chleję i nie wiem czemu. W sumie sama nie wiem co robię, bo imprezy sobie odpuściłam . Na uczelni też mi jakos nie idzie. Rodzice nie chcą, żebym pracowała na I stopniu nawet. Od przyszłego roku zaczynam drugi kierunek. Tym razem taki jak ja chcę, który mnie interesuje. A ten pierwszy, do którego zostałam zmuszona przez tatę zostawiam. Nie cierpię go, ale przyda się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję zmuszenia do kierunku. Studia powinno się moim zdaniem wybierać pod kątem własnych zainteresowań.

      Usuń
  2. Majkonmajk, mówię jak jest :D
    Fajnie również stwierdził ostatnio Włodek Markowicz, że okres studiów, to taki czas kiedy nie trzeba się przejmować się pieniędzmi dzięki czemu można zająć się rozwojem, znalezieniem tego co cie interesuje i może lepiej ten czas spędzić właśnie w ten sposób, a nie bezproduktywnie siedząc przy piwie?
    https://www.youtube.com/watch?v=vDFiwvZdAfw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam, studia to cała gama możliwości rozwoju na własną rękę. Trzeba pamiętać, że sama nauka na uniwersytecie często nie daje wcale tak wiele, jak moglibyśmy oczekiwać.

      Usuń