Jeśli boicie się, że będzie to tekst o emo czy innych tego typu dziwactwach - nie martwcie się i odłóżcie obawy na bok. Przed Wami bowiem nie post o bliznach wykonywanych przy piosenkach Nirvany, ale o ranach powstałych mimowolnie. Na przykład podczas upadku za młodu z drzewa czy zakończeniu jakiejś operacji.
Naszła mnie ostatnio refleksja, że takie blizny silnie tkwią w naszej pamięci. Że patrząc na nie, automatycznie przypominamy sobie czasem nie tylko ogólnie całą sytuację, w jakiej się zraniliśmy, ale i nawet niektóre szczegóły. Blizny mają swoje historie, które żyją w naszych głowach zupełnie osobnym życiem. Choćbyśmy zrobili wszystko, wspomnień tych nie wymażemy w pamięci, bo rany je przypominające widujemy codziennie.
Ja sam mam jedną charakterystyczną bliznę. Miałem chyba z pięć albo sześć lat, gdy ją "złapałem". I choć mówiono mi wtedy "do wesela się zagoi", to widząc ją wciąż na swojej nodze, zaczynam w te obietnice wątpić. Ale dzięki tej bliźnie, mam chociaż historię, której nigdy pewnie nie zapomnę. Był już prawie wieczór, ciepło na dworze, prawdopodobnie wiosna lub lato. Przed moim domem budowano właśnie garaż, wokół którego początków zacząłem biegać wraz z jednym z tego rodzaju kumpli, z którymi kolegujemy się przez krótki okres czasu, a potem wręcz o nich zapominamy.
W pewnym momencie zahaczyłem o jakieś cholerstwo - chyba coś w rodzaju drutu. Nie myślałem nawet, by biec dalej, bo poczułem mocne pieczenie trochę powyżej kolana. Dziś wydaje mi się, że nie było to nic takiego, ale biorąc pod uwagę, że blizna tkwi na nodze do dziś, chyba moje wspomnienia odrobinę zawodzą. Byłem opatrywany, lano na mnie znienawidzoną wodę utlenioną, trochę pobeczałem. I tyle. Niby błaha historyjka, ale czasem lubię sobie powspominać to zachodzące słońce i krew wypływającą z nogi. Eee... okej, miało nie być niczego podchodzącego pod emo.
Wiem z doświadczenia, że nie tylko mi wydarzenia związane z powstaniem blizn mocno zapadają w pamięć. Jedna z bliskich mi osób ma ranę na nodze po upadku ze schodów parę lat temu (jeśli to czytasz, pozdrawiam). Gdy słuchałem jej historii, nie trwała ona bynajmniej raptem paru sekund. Bo takie rzeczy po prostu się pamięta dokładniej, znajdują się one w najbardziej pamiętliwych obszarach naszego mózgu.
A Wy? Macie jakieś blizny?
Źródło: Flickr.com |
Zdecydowanie się zgadzam. Ja, co prawda nie pamiętam całego zdarzenia, bo zostałem znokautowany żelastwem, ale za to w pamięci mi utkwiły przeróżne szczegóły, na które normalnie nie zwróciłbym uwagi. Na pamiątkę mam bliznę na twarzy, wiesz scarface. To było już jakieś 10-11 lat temu.
OdpowiedzUsuńTeż mam bliznę na twarzy - rozwalony łuk brwiowy. Całkiem świeża bo nie ma ona nawet roku. Historia nie należy do najprzyjemniejszych ale przynajmniej na starość będzie co wspominać;) Jak to powiedział kiedyś Hannibal Lecter : " Blizny przypominają nam, że przeszłość działa się naprawdę."
OdpowiedzUsuń