Recenzowana dziś książka Paula Austera była swego czasu mocno reklamowana w Empikach. Pojawiała się zawsze w ich gazetkach, leżała w widocznych miejscach, była obiektem promocji. Fakt ten oraz ciekawa okładka zdecydowanie przyciągnęły moją uwagę. Gdy zobaczyłem na tyle książki dodatkowo dwa napisy: "Pulsujący emocjami świat Nowego Jorku" oraz "Paul Auster jest absolutnym geniuszem" (cytowane z mego ulubieńca, Harukiego Murakamiego), wiedziałem, że tytuł ten będę musiał sprawdzić. Dziś zakończyłem swą przygodę z nim, czas więc na recenzję.
Główny wątek opowiada historię niejakiego Milesa - dwudziestoparolatka, który zakochał się w niepełnoletniej Pilar. Przez niski wiek dziewczyny, jest on narażony na liczne kłopoty, w pewnym momencie stające się dla niego bardzo natarczywymi. Z tego powodu chłopak powraca z Florydy do Nowego Jorku, gdzie ma zamiar przeczekać czas do osiągnięcia pełnoletniości swej wybranki serca. Zamieszkuje on w opuszczonym domu, należącym prawnie do miasta, wraz z trzema znajomymi. Książka jest także podróżą Milesa do pogodzenia się ze swoją rodziną, z którą nie utrzymuje kontaktu od paru lat.
Mam jednak wrażenie, że prawdziwym głównym motywem fabularnym są tu dygresje. Ich zadaniem jest ukazanie nam bliżej wszystkich ważnych bohaterów książki. Razem z narratorem, przyjmującym punkt widzenia postaci, wgłębiamy się w ich psychikę, gdzie często roi się od ogromu kłopotów. Problemem jest jednak fakt, że niektóre te wtrącenia są po prostu nudne. Jasne, poznanie lepiej niektórych ważnych wydarzeń z życia bohaterów jest okej, ale wgłębianie się w każdą scenę jakiegoś filmu sprzed parudziesięciu lat już mniej. To akurat najgorsza dygresja w całej książce, bardziej interesujące są nawet przemyślenia bohaterów na temat... baseballu.
"Sunset Park" to również książka cholernie... normalna. Ma się wrażenie, jakby Auster próbował stworzyć bohaterów bardzo nietypowych i wyróżniających się, ale po pewnym czasie okazują się oni po prostu zwyczajni. Nawet sam ciekawy wątek mieszkania w opuszczonym domu znika gdzieś pod naporem tej całej "normalności". Podobnie jest z rzekomym nowojorskim klimatem, który jest nam obiecany na okładce. Ta książka mogłaby się dziać w jakimkolwiek innym dużym mieście i kompletnie nikt nie zauważyłby różnicy. Strasznie niewykorzystany potencjał umiejscowienia fabuły w Wielkim Jabłku.
Książka Austera czasem potrafi wciągnąć którymś swoim wątkiem, ale czasem też po prostu usypia. Na pewno tę powieść dało się zrobić lepiej i na pewno na jej podstawie nie mogę za Murakamim nazwać autora "geniuszem". To jeden z tych tytułów, które po kilku latach przypomnisz sobie dopiero, gdy ktoś Cię spyta o niego wprost. I nawet zbytnio nie będziesz pamiętał, o czym to było. Niewykorzystany potencjał, ale wciąż to raczej średniak niż książka stricte słaba. Od biedy można przeczytać.
0 komentarze: