The Walking Dead growo

Jeśli za coś można kochać cyfrową dystrybucję, to ewidentnie za promocje na gry. Nie tylko mówię tu o tych wszelakich akcjach typu Humble Bundle, ale też najzwyczajniejszych obniżkach cen. Takich robionych na przykład na Xbox Live z okazji świąt wielkanocnych. Wiele tytułów mnie wtedy kusiło, ale powstrzymałem się od zakupowego szaleństwa. Zrobiłem tylko jeden wyjątek - dla wszystkich epizodów "The Walking Dead" za łączną kwotę około trzydziestu złociszy. Podpowiem wam, że tytuł ten ma niedługo pudełkową premierę w cenie 149 PLN za edycję konsolową. Robi wrażenie, co nie? 

Przejdźmy jednak do samych wrażeń z tej produkcji, ostatnio bowiem udało mi się ją wreszcie ukończyć. Z growym "The Walking Dead" spotkałem się już wcześniej, przy okazji testowania pierwszego, darmowego epizodu na iPadzie. Niestety, wtedy zostałem przez ten tytuł pokonany. Nie potrafiłem wsiąknąć w serwowaną historię i odpadłem po jakiejś półtorej godzinie grania. Mimo tego, wiedziałem, że wiele osób uznaje ten tytuł za najlepszą produkcję ubiegłego roku. Dałem się więc namówić ponownie i rzuciłem się od razu na wszystkie pięć epizodów, tym razem w wersji konsolowej.

Na początku czułem się podobnie, jak przy graniu w wersję iPadową. Tytuł niestety początkowo kompletnie nie zachwyca, niektórych pewnie wręcz odrzuci. Dotarłem jednak do momentu, w którym zakończyłem swoją ipadową przygodę z produkcją Telltale Games i postanowiłem tym razem pójść jeszcze dalej. No i dopadło mnie. Początkowo dość lekko całość przytrzymywała mnie przy ekranie, ale świat "The Walking Dead" zaczął wreszcie wciągać coraz bardziej. Pewnego dnia spędziłem przy tym tytule bite trzy godziny. Nawet odlać się nie chciało mi się iść.

Co w tej grze tak bardzo przyciąga? Zdecydowanie scenariusz oraz wpływ jaki nań mamy. Historia traktuje o czarnoskórym Lee, którego poznajemy jako skazańca odwożonego do więzienia. Jego podróż jednak szybko kończy się z powodu zombie, przez co zostaje on sam. Po chwili marszu spotyka małą dziewczynkę, którą ostatecznie bierze pod opiekę. Podczas kolejnych godzin rozgrywki śledzimy multum ciekawych sytuacji, bardzo dobrze nakreślonych bohaterów oraz kompletnie niespodziewanych zwrotów akcji. 

Wszystko to połączone jest z możliwością podejmowania decyzji, które mają późniejszy wpływ na scenariusz. I nie mówię tu o kilku na krzyż opcjach rodem z "Mass Effect". Tutaj każde wypowiedziane przez naszą postać zdanie może mieć wpływ na to, jak będą nas postrzegać inni bohaterowie. Nie raz i nie dwa staniemy też pomiędzy młotem a kowadłem, z koniecznością dokonania naprawdę ciężkiego wyboru.

Cała reszta gry została zrzucona tak naprawdę na drugi plan, ale kompletnie nie zwraca się na to uwagi, gdyż scenariusz trzyma non stop w napięciu. Sama rozgrywka to w założeniach przygodówka typu point'n'click, nie liczcie jednak na trudne zagadki. To tylko pretekst do tego, by gracz nie uznał całości produktu za film. Można bowiem spokojnie uznać, że twór Telltale mógłby składać się jedynie z dialogów i scenek przerywnikowych. Ale wtedy byłby on też po prostu nudniejszy.

Grafika utrzymana jest w konwencji komiksowej, niestety czasem wygląda to raczej jako twór z pierwszego Xboksa niż taki przeznaczony na dzisiejsze sprzęty. Mimo wszystko - ponownie - nie zwraca się na to zbyt dużej uwagi. Największy minus "The Walking Dead" to jednak dość częste chrupnięcia, które biorą się nie wiadomo z czego. Ani grafika nie jest wybitna, ani ogromu efektów nie ma. Mimo tego płynność spada czasem do niedopuszczalnego poziomu.

Pochwała za to należy się za voice-acting. Prawie wszyscy bohaterowie dostali świetnych aktorów podkładających głos i nie ma się do czego przyczepić w tej kwestii. A Clementine (ta mała towarzyszka Lee) jest wybitnym przykładem na to, że jak się chce, to i dziecko może być zagrane nad wyraz dobrze. Drugi bohater dziecięcy, Duck, wypada gorzej, ale wciąż jest to poziom zjadliwy. 

Na wszystkie pięć epizodów "The Walking Dead" wydałem trzy dychy. Teraz byłbym gotów wydać na to nawet premierowe dwie stówki. Jedna z najlepszych (a może i najlepsza) scenariuszowo produkcji w historii gier. Cholernie immersywna, cholernie wciągająca, czy też - tak po prostu - cholernie dobra. Must-play dla każdego.

0 komentarze: