Medium - dowód na... obłąkanie?

Zawrzało wczoraj w światku rapowym. I co ciekawe, ani powodem tego nie był żaden świetny kawałek, ani też kolejny twór Piotrusia Kukulskiego. Internety podbiło tym razem zupełnie coś innego. Konkretniej - ponad czterdziestominutowy monolog Mediuma, dla wielu będącego jedną z największych nadziei nowego pokolenia raperów. Jako, że na ten temat wypowiedziało się wiele różnych osób, w tym innych artystów hh, również i ja postanowiłem dorzucić do wszystkiego swą skromną opinię.
Nie jestem jakimś ogromnym fanem Mediuma, choć trochę czasu przy "Teorii Równoległych Wszechświatów" spędziłem. Kolejnego jego albumu, "Graala", wciąż w całości nie przesłuchałem, jednak zamiar ten podąża za mną od samej premiery krążka. Na dniach nadrobię ten brak, wierzę. To jedynie tak w kwestiach wstępu, przejdźmy teraz do rzeczy, czyli "wywiadu", wokół którego tyle szumu powstało.

Zasadniczo ludzi wierzących (w cokolwiek) można podzielić na dwie grupy. Pierwszą z nich są po prostu zwykli wierni. W przypadku chrześcijan chodzą oni do kościoła, spowiadają się, przyjmują Eucharystię itp. Jednocześnie jednak, nie narzucają swojej ideologii innym i nie krzyczą na ludzi ludzi, jeśli pieprzą się przed ślubem. Należy takich ludzi szanować, niezależnie czy jest się reprezentantem innej religii czy ateistą.

Drugi typ ludzi wierzących to fanatycy. Ci są taką współczesną formą Inkwizycji, stawiającej sobie za podstawowy cel nawracanie za wszelką siłę. Może być nawet i mieczem. Do takich osób zaliczamy między innymi wszelakich sajkofanów Tadzia Rydzyka, muzułmańskich uczestników świętej wojny i nazbyt natarczywych kolesi od "chciałbym z Panem porozmawiać o Jezusie Chrystusie".

Do tego drugiego typu wiernych zaczął zbliżać się również Medium. Słyszałem niejedno tzw. "świadectwo", w który ludzie wierzący opowiadali historię swojego nawrócenia czy po prostu miłości do Boga. W większości były one normalne i pełne jakiejś rzeczywistej energii i radości. Z monologiem Mediuma jest jednak zupełnie inaczej.

Patrząc na gesty, wzrok i słuchając dziwnego tonu głosu tego rapera, czuję się, jakbym dostał pod nos wywód sekciarza. Jak kilka osób w sieci dobrze powiedziało: całość przypomina wypowiedzi Toma Cruise'a i reszty scjentologów. Inne porównanie, jakie przychodzi mi do głowy, to kultowy ksiądz Natanek. Medium w tym momencie tak naprawdę w pewien sposób kreuje siebie na jakiegoś proroka.

Spytałem się dwóch przyjaciół, którzy są praktykującym chrześcijanami, co sądzą o wywodzie Mediuma. Oboje przyznali rację, że coś jest w tym kolesiu dziwnego. To nie jest zwyczajny katolik. Kto wie,  podchodzi to wręcz pod opętanie, aniżeli głęboką wiarę?

Dziwacznie mi to wszystko wygląda. Nie rzucę tekstem pokroju niektórych ludzi, w stylu: "ten koleś jest popierdolony", ale coś ewidentnie jest nie do końca w porządku z Mediumem. Fajnie, że jest wierzący, fajnie, że chce to przekazać swoim rapem. Ale Bisz też jest katolikiem i nie atakuje nas na każdym kroku moralizatorskimi świadectwami i sekciarską gadką kreującą go na współczesnego apostoła. Ktoś powiedział, że cała akcja może być tak naprawdę chwytem marketingowym. Jeśli tak, to nie będę zdziwiony, choć chyba bardziej skłaniam się ku tezie, że jednak Medium trochę zbytnio zaszalał. Byle tylko nie wyszedł z niego kolejny skoczek z "jestem Bogiem" na ustach.

1 komentarz: