Jeśli powiedzieć, że jakiś gatunek filmowy poszedł w złym kierunku, to zdecydowanie stawiałbym na komedie. Typ filmu, który swoją drogą uwielbiam. Niestety, dziś tak określane są w dużej mierze produkcje kiczowate i słabe, jak chociażby recenzowany kiedyś przeze mnie "nieletni/pełnoletni". Wśród zalewu tego typu "dzieł", trudno czasem doszukać się czegoś naprawdę dobrego. Na szczęście całkiem niedawno udało mi się natrafić na "Little Miss Sunshine" (w polskiej wersji "Mała Miss").
Film opowiada historię małej dziewczynki, która dostaje się do finału konkursu dla młodocianych piękności. W podróż rozwalającym się minibusem wyrusza razem z nią jej najbliższa rodzina. Familia ta nie należy jednak zdecydowanie do tych normalnych. Ojciec to fajtłapa, który (o ironio!) prowadzi kursy typu "Wygrywaj życie i bądź szczęśliwy!", matka do roli gospodyni niezbyt się nadaje, dziadek wciąga kogs, brat już od kilku miesięcy nie odezwał się do innych ani słowem, a wujek jest niedoszłym, homoseksualnym samobójcą.
Już sam ten opis powinien Wam powiedzieć wprost, że jest zdecydowanie z czego się śmiać. Dodatkowo, choć na pierwszy rzut to tylko zwyczajna komedia, której humor czasem zbliża się do tego czarnego, warto przyjrzeć się całemu scenariuszowi dokładniej i zobaczyć jak świetnym wyśmianiem współczesnego społeczeństwa on jest. Tutaj dostaje się wszystkiemu: słynnemu "American dream", skrajnemu nietscheanizmowi, "filozofii sukcesu" czy - a jakżeby inaczej - konkursom miss dzieci. Absurdalne, ale jakże i prawdziwe podsumowanie.
Jeśli chodzi o aktorów, to nie ma raczej większości czego zarzucić, ale i nie jest to żaden geniusz. Największym plusem jest tu chyba sama główna bohaterka, zagrana przez jedną z popularniejszych dziecięcych gwiazd filmowych - Abigail Breslin. Poza nią mamy też (nie)przyjemnego Alana Arkina, ostatnio nominowanego do Oscara za rolę w "Operacji Argo", tutaj pełniącego rolę dziadka-ćpuna. Spełnił swoje zadanie stuprocentowo dobrze.
Może i "Little Miss Sunshine" nie jest filmem, który będę podawał jako pierwszy przy pytaniu: "Jaką komedię polecasz?", ale przy okazji dłuższej listy na pewno zostałby on wymieniony. To po prostu naprawdę dobra produkcja. Solidna, śmieszna, niegłupia, trochę absurdalna. Sprawdźcie koniecznie, jeśli też Was męczą kolejne klony "American Pie".
0 komentarze: