Do koszykówki mam podobne odczucia, jak co do większości sportów - chętnie bym sam wziął w tym udział, ale oglądanie zawodów w telewizji mnie po prostu nuży. Nie zmienia to faktu, że paru słynnych reprezentantów NBA znam. Michal Jordan, Shaq, LeBron, Magic Johnson czy... Dennis Rodman. Jak jednak doszło do kupienia przeze mnie biografii tego ostatniego? Przeczytałem znaleziony w sieci fragment, który tak mi się spodobał, że postanowiłem przy najbliższej okazji zaopatrzyć się w całość. I tak, znając do tej pory tylko bardzo ogólnikowo historię Rodmana, przebrnąłem przez całą książkę o nim. Jak wrażenia?
Życie bohatera "Powinienem być już martwy" jest chyba jednym z najbardziej kontrowersyjnych w historii gwiazd NBA. Picie, ogrom lasek, imprezy do rana, granie będąc naprutym - do wyboru, do koloru. Poza tym, związki z Madonną, Carmen Electrą oraz ostatnią żoną, Michelle. Związki bynajmniej nienależące do tych normalnych. Biografia to także spojrzenie na nieudaną chęć powrotu do ukochanego sportu, która zawierała w sobie wiele etapów.
Rodman w pisanej we współpracy z Jackiem Isenhourem książce, nie boi się omawiać swoich negatywów. Niektóre z nich rzeczywiście uznaje za błędy, inne nazywa po prostu naturalnymi elementami swojego życia. Nie do końca zgadzam się ze wszystkimi poglądami Dennisa na niektóre sprawy, nie można jednak zaprzeczyć, że ma facet jaja, pokazując się z własnej woli w takim świetle.
"Powinienem być już martwy" ma jednak jeden spory problem - po jakimś czasie po prostu nudzi. Jasne, na początku kontrowersyjne życie Rodmana potrafi zaciekawić. Mnóstwo tu pijackich ekscesów i historii wprost z imprez, przeplatanych czasem wzmiankami o koszykówce. Problem pojawia się wtedy, gdy orientujemy się po kilku rozdziałach, że w następnych czeka nas dokładnie to samo. Niby dalej mamy opis kłopotów w związku Dennisa z jego żoną, ale to wciąż jest pretekst do pokazania prawdziwej natury byłego sportowca - "sex, drugs & rock'n'roll".
Ze stylem pisarskim w tej książce jest dziwnie. Z jednej strony, nie można powiedzieć, że jest to coś wyjątkowego - ani to ładne, ani to bogate. To właściwie taki zwyczajny język, przypominający wręcz mowę. Niektórzy nazwą ten styl więc banalnym, a może i nawet prostackim. Dzięki jemu jednak, bardzo przyjemnie się czyta całość, czujemy się, jakbyśmy słuchali całej historii wypowiedzianej wprost ustami Rodmana. To też duża zasługa tłumacza, który nie spieprzył sprawy i nie próbował ani "umłodzieżowić" całości, ani jej ugrzecznić.
Myślę, że "Powinienem być już martwy" świetnie nadawałby się jako swoisty zbiorek z opowiadaniami, który otwieramy od czasu do czasu, w przerwie między czytaniem innych tytułów. Wtedy jest mniejsza szansa, że zostaniemy tak łatwo znudzeni całością. Łyknięcie jej na raz okazuje się bowiem nie do końca satysfakcjonujące. Plusem tej biografii, jest jednak fakt, że nadaje się ona dla każdego. Czy jesteś fanatykiem NBA, czy też kompletnym laikiem w tej dziedzinie - ten tytuł ma szansę Ci się spodobać.
Dało się to zrobić lepiej, ale beznadziejnie też na szczęście nie jest. Średniak.
0 komentarze: