Znacie Wojciecha Balczuna? Pewnie nie. Szczerze przyznam, że mi do wczoraj to nazwisko też kompletnie nic nie mówiło. Wszystko zmieniło się za sprawą forbesowskiego artykułu zamieszczonego ostatnio na Onecie. Historię, po której robi się wielkie "wow", można opisać w kilkusetstronicowej książce. Tutaj udało się taki efekt osiągnąć w raptem paru akapitach.
Balczun od roku 2008 był prezesem PKP Cargo, czyli rodzimej spółki trudniącej się kolejowym przewozem towarów. Gdy facet przyszedł do firmy, była ona wręcz na skraju bankructwa. Mało kto w niego wierzył. A mimo to, po paru latach spółka zamiast tracić, zaliczyła ogromne zyski. Naszemu bohaterowi też zapewne hajs się zgadzał. Nawet bardzo.
A mimo to, pod koniec stycznia bieżącego roku, Balczun ujawnił nagle, że odchodzi z PKP Cargo. Po co? By zostać prawdziwym rockmanem. Serio. Jeśli chcecie poznać pełną historię, zajrzyjcie do wcześniej podlinkowanego artykułu. Tutaj zdradzę jeszcze jedynie, że byłemu prezesowi PKP Cargo rzeczywiście się udało. Jego zespół Chemia podpisał kontrakt z kanadyjską wytwórnią, singiel już jest, jesienią pojawi się cały krążek, a potem nastąpić ma międzynarodowa trasa koncertowa.
To nie było tak, że Balczun całkowicie nie był pewny swojej przyszłości. Odchodząc ze swojej starej firmy, wiedział już, że ma przed sobą kontrakt do podpisania. Ale mimo tego, należy mu się według mnie ogromny szacunek. Facet porzucił posadę prezesa świetnie prosperującej dzięki niemu spółki na rzecz spełniania własnych marzeń. Zostawił ciepły fotel w biurze i postanowił podpić świat szarpaniem strun. Na pewno nie każdy by się na to odważył.
Balczun powiedział: "W końcu spotkałem na swojej drodze wytrawnego muzyka, Marca LaFrance’a z zespołu Bachman&Turner, legendy lat 70., który mi powiedział: zaufaj sercu. No to go posłuchałem". Zaufać sercu, zaufać marzeniom, uwierzyć w samego siebie. Challenge accepted?
Zdjęcie autorstwa panów z bandphoto.pl. Mam nadzieję, że się nie obrażą. |
0 komentarze: