WebShows - czyli jak robić JuTuby


Przyznaję - długo zwlekałem z zakupieniem i przeczytaniem "WebShows", czyli książki Krzysztofa Gonciarza o tworzeniu internetowego wideo. Co trochę dziwne jest dla mnie samego, bo jako jakiś tam "twórca internetowy", czułem się w pewien sposób zobowiązany do sprawdzenia takiej pozycji. Pewnie, nie siedzę w YouTubie (jeszcze!), ale pewne zasady rządzące się jego światkiem znać po prostu warto. Nawet, jeśli nie jest się vlogerem, a bardziej tradycyjnym blogerem.

Gdy więc wreszcie już udało mi się dorwać "WebShows", zabrałem się do czytania stosunkowo szybko. Przyznaję - miałem dość wysokie wymagania co do tej książki. Czy udało się je spełnić? Cóż - nie do końca. Ale od razu warto zaznaczyć, że i tak jest całkiem nieźle.


Przede wszystkim warto zaznaczyć, że "WebShows" wydane zostało w roku 2012. To niby nie tak dawno temu, prawda? A jednak - w świecie internetowym robi to sporą różnicę. W ciągu tych trzech lat zmieniło się naprawdę dużo w polskim YouTubie, tę rewolucję trzeba będzie już więc zbadać na własną ręku, po skończeniu lektury.

Z drugiej jednak strony, to wszystko nadaje już teraz "WebShows" pewnych walorów... historycznych. Tak, wiem, to mocne słowo, ale w tym przypadku naprawdę się nadaje. Anno Domini 2012 to zupełnie inny YouTube. Bez dzisiejszych idolów nastolatek, bez pędzania w (moim zdaniem) coraz większą głupotę. Oto w pewnym sensie opowieść o tym, jak powstawali dzisiejsi swoiści "guru" webshowowej społeczności. Ci, którzy będą wskazywali dobrą drogę, którą - niestety - nie wszyscy podążą.

Co jednak z głównym walorem tej książki? Czy ona rzeczywiście "nauczy Cię robić filmiki w internecie", jak wielu mogłoby pomyśleć? Cóż - trochę tak, trochę nie.


Całość podzielona została na trzy większe działy: "Być prezenterem", "Być producentem" oraz "Być redaktorem". Pierwsza i ostatnia zawierają w sobie rzeczy, które praktycznie w ogóle mnie nie zaskakiwały. To informacje, które na bieżąco przyswaja sobie jakikolwiek twórca internetowy. Ba, myślę, że nawet nie trzeba być takowym, by wiele z podanych w tych działach rzeczy przyjąć za oczywistość, jakiej byliśmy pewni.

Rozumiem jednak, że taki materiał również musiał się znaleźć w książce, która ma być zasadniczo czymś w rodzaju "poradnika tworzenia filmików w internecie". Dużą porcję wiedzy znajdą tu ci naprawdę początkujący, którzy zainspirowani słynnymi YouTuberami będą chcieli stworzyć własny kanał na YouTube. Im starszy i bardziej doświadczony w internecie jesteś, tym mniej ciekawych rzeczy tu znajdziesz.

Dlatego też dla mnie zdecydowanie najbardziej interesującym był dział "Być producentem". To bowiem jest funkcja, która pojawia się w sieci właściwie wyłącznie przy tworzeniu wideo. Ta część "WebShows" pełna jest więc wielu o wiele bardziej szczegółowych i konkretnych rad dla przyszłych YouTuberów, dotyczących całego procesu przygotowywania i montowania swojego programu. To porcja dość specjalistycznej wiedzy, chociaż podana w bardzo przystępny sposób. Tutaj rzeczywiście udało się Gonciarzowi odpowiedzieć na kilka trapiących mnie od jakiegoś czasu pytań.

Źródło: Flickr.com
"WebShows" można więc uznać za solidny poradnik dla osób, którym choćby przez sekundę przebiegło przez głowę, że robienie filmików w internecie musi być fajne. Co prawda brakuje trochę tej pozycji takiego elementu inspirującego czytelnika, by po przeczytaniu książki od razu rzucić się do nagrywania swojego programu, ale można to autorowi wybaczyć. "WebShows" robi, to co ma robić - przekazuje wiedzę na temat internetowego wideo. Im bardziej jesteś początkujący w temacie, tym więcej ciekawych informacji ta pozycja ci przyniesie. 

Radziłbym jednak jak najszybciej zabrać się za czytanie tej książki. Tak jak już wspomniałem - internet ewoluuje bardzo szybko i nie tyle pewne rzeczy napisane w "WebShows" mogą przestać się liczyć, co po prostu pojawi się coraz więcej nowych rad, które warto by do takiej pozycji dopisać. Jest jednak i tu pewien problem - książka Gonciarza jest ciągle jedyną liczącą się tego typu pozycją na rynku polskim. Minęły trzy lata, a ciągle nikt inny nie postanowił napisać podobnej pozycji, opierając się na bardziej aktualnym środowisku.*

Dlaczego? Bo YouTube to mimo wszystko coś w sporym stopniu innego od blogosfery, o której pojawia się z każdym rokiem coraz więcej książek. Na YT składa się cała masa młodych ludzi, pędzących wyłącznie do przodu, z duchem czasu. Miejsca na tradycjonalizm tu po prostu nie ma. Zamiast książek są więc kilkuminutowe filmiki o tym, jak to jest być YouTuberem. I choć to ostatnie również jest rzeczą dobrą, tak trudno (moim zdaniem) porównywać wartość takich materiałów do porządnej, przygotowanej przez specjalistę w swojej dziedzinie książki. A szczerze mówiąc, nie widzę nikogo innego poza Gonciarzem, kto mógłby taką rzecz o YT napisać.

* Jeśli się mylę i jednak istnieje jakaś książka tego typu - dajcie znać, chętnie ją przeczytam.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!
---
Grafika na samej górze postu powstała na podstawie zdjęcia z serwisu Flickr.com

1 komentarz:

  1. Było w paczce Bookrage o robieniu internetów, jedna z niewielu paczek, które olałem (teraz jest w sumie z fantastyką, więc też olewam, bo gardzę), niezbyt mnie interesują akademickie rozważania sprzed kilku lat na temat tak zmiennej rzeczy jak internet xDDD
    No i oczywiście zachęcam do oglądania mojego superzajebistego kanału na jutube i subowania go xDDD

    OdpowiedzUsuń