Tom Cruise trzymający się boku samolotu, który właśnie wystartował. A wszystko to jak najbardziej na serio, bez użycia kaskaderów czy komputerowych efektów specjalnych. Tak właśnie promowano "Mission: Impossible - Rogue Nation", najnowszą odsłonę słynnej już serii filmów akcji, która widzów bawi już od dwudziestu lat. Tak, mi też wydawało się, że "jedynka" wyszła całkiem niedawno.
Wielu jednak zastanawiało się czy scena, która okrążyła bardzo szybko wszelkie media, nie jest najlepszym, co zaserwuje nam najnowsze "Mission: Impossible". Bo przecież tak właśnie promuje się dziś wiele filmów - pokazując w zwiastunach najlepsze kąski. Ale z nowym MI jest inaczej.
Gdzie bowiem została umieszczona ta słynna scena z samolotem? Nie, nie na końcu filmu. W środku? Też nie. Uwaga, uwaga - akcja z samolotem to pierwsza scena nowego "Mission: Impossible". Lepsze rozpoczęcie filmu akcji naprawdę trudno sobie wyobrazić. A wiecie, co jest jeszcze lepszego? Że dalej jest równie dobrze. Jeśli nawet nie lepiej.
I całe szczęście, bo nowe "Mission: Impossible" to zdecydowany must-watch wśród wakacyjnych blockbusterów. Już od pierwszej minuty na twarzy widza pojawia się szeroki uśmiech wywołany mieszanką niesamowitych akcji oraz świetnie wplątanego w całość i nie psującego atmosfery humoru. Przez ponad dwie godziny z ekranu wylewa się wyłącznie dawka pełnokrwistej radochy, trzymającej w napięciu praktycznie przez cały czas trwania filmu.
Trudno nie docenić też pewnej jeszcze jednej istotnej rzeczy - przywiązania twórców do bardziej klasycznego sposobu robienia filmów. "Mission: Impossible" pokazuje, że produkcja stawiająca na prawdziwe efekty specjalne potrafi spokojnie wyprzedzić w wyścigu o statuetkę najlepszego tegorocznego filmu akcji zdecydowaną większość tworów opartych o CGI. To tak jak z ponadczasową, klasyczną modą męską, która zawsze będzie wyżej od jakichkolwiek współczesnych wymysłów projektantów.
"Mission: Impossible - Rogue Nation" jest niczym talerz, na którym położono wyłącznie pysznego, soczystego steka. Tu daje radę wszystko: od Toma Cruise'a i jego towarzyszy niedoli, przez urzekającą femme fatala pod postacią Rebecci Fergusson, na całym scenariuszu kończąc. Historia Hunta walczącego z tajemniczą organizacją Syndykat co chwilę zaskakuje nie tyle świeżością, co świetną kombinacją różnorodnych pomysłów, będących esencją kina akcji.
Pędźcie więc czym prędzej do kina i obejrzyjcie nowe "Mission: Impossible". Tylko przygotujcie się wcześniej na to, że po wszystkim będziecie przez cały dzień nucić kultowe: DUM DUM DUMDUM.
0 komentarze: