Koreański rap podbija świat. Kiedy przyjdzie pora na Polaków?


Rap praktycznie od zawsze miał dość regularny dopływ typowych artystów jednego hitu. Dziś sytuacja ta zdarza się chyba nawet częściej, bo one-hit wonders mają o wiele łatwiejszą promocję dzięki internetowi. Takie tracki jak "Hot Nigga" czy "AmynlowłyfdeKOKO" stały się jednymi z najlepszych przykładów ubiegłorocznych virali muzycznych i grane są na niektórych imprezach jeszcze nawet podczas obecnych wakacji.

Jak się jednak okazuje - rapowe one-hit wonders nie muszą jednak koniecznie pochodzić ze Stanów. I owszem, teoretycznie można by przytoczyć tu przykład słynnego u nas "JBMNT". Problem jest jednak z tym, że my nad Wisłą trochę przeceniamy popularność tego tracku. Owszem, zrobił on wielki szum u nas, a właściwie w sporej części Europie Wschodniej, ale w USA nie mówiło się o Kontrafakcie aż tak dużo. Pewnie, ktoś tam "JBMNT" również usłyszał, jednak prawdziwa popularność tego hitu krąży szczególnie w naszych słowiańskich rejonach.

W tym roku jednak doczekaliśmy hitowego kawałka spoza USA, któremu szczególnie udało się podbić właśnie Stany. Track "It G Ma" południowokoreańskiej Cohorty, tamtejszego kolektywu rapowego, pojawił się w sieci dokładnie pierwszego stycznia tego roku i gdy piszę te słowa, zaliczył już ponad dziesięć milionów wyświetleń. Co ciekawe - większość widzów pochodzi nie z Korei, a właśnie Stanów Zjednoczonych. 


Skąd ta popularność? Cóż, odpowiedź jest dość prosta - kawałek z klipem są dość bekowe. Oczywiście, sporo śmiechu wiąże się z samymi różnicami między zachodnią kulturą a azjatycką (zamerykanizowaną, ale jednak). Jeszcze zabawniej staje się jednak, gdy odpalimy angielskie napisy w klipie i dowiemy się, o czym ci Koreańczycy w rzeczywistości rapują. Jak się bowiem okazuje, niektóre linijki są jeszcze głupsze niż największe hity Chief Keefa. 

Poza humorem, "It G Ma" ma jednak w sobie coś o wiele ważniejszego - niesamowity potencjał hitowy. Że głupie to wszystko? A jak było ze wspomnianymi już "Hot Nigga" czy "CoCo", hm? Ja po pierwszym odpaleniu tracku Koreańczyków, od razu włączyłem to cholerstwo po raz kolejny, tym razem poza brechtaniem wykrzykując też cały czas "IT G MA! UNDERWATER SQUAD!". 

Zastanawiać się jednak możecie, dlaczego piszę o tym dopiero teraz. Owszem, "It G Ma" jest bardzo mała znane w Polsce i sam ten powód już byłby dobry. Ale jest coś jeszcze. W mijającym tygodniu pojawił się bowiem klip do remixu koreańskiego hitu. Nie tylko jest on reklamowany przez słynny magazyn "Complex", ale obok Keith Ape'a, czyli gospodarza tracku, pojawiają się w nim tacy goście jak A$AP Ferg czy Waka Flocka Flame. Jeśli tacy zawodnicy nagrywają track z dwudziestoparolatkiem z Korei - WIEDZ, ŻE COŚ SIĘ DZIEJE!


I owszem, coś jest na rzeczy. Keith Ape przybył niedawno do Stanów i wkrótce ma zacząć tam nagrywanie swojej solowej płyty. Gdyby gospodarzem kawałka Cohorty został wybrany jakikolwiek inny jej członek, prawdopodobnie nowym herosem koreańskiego rapu byłaby właśnie ta osoba. Padło jednak na Keith Ape'a i to właśnie on ma teraz szansę stać się nowym trapowym diamentem jakiegoś wielkiego amerykańskiego wydawnictwa. 

Czy jednak ma on szansę rzeczywiście wyjść poza bycie gwiazdą jednego hitu? Szczerze mówiąc - trochę wątpię. Nie, że mu tego nie życzę, ale wszyscy wiemy, jak skończyli podobni mu artyści. Zwykle po prostu nic nie przebija pierwszego, praktycznie zupełnie przypadkowego hitu. 

Chociaż kto wie, może jednak moje proroctwa się nie spełnią. Tym bardziej, że - jak się okazuje - Keith Ape wcale nie ma na swoim koncie jedynie paru featuringów, co sugeruje kilka stron w sieci. Wcześniej chłopak występował pod ksywką Kid Ash i wypuścił parę fajnie brzmiących, o wiele bardziej klasycznych kawałków. Nie chciałbym chyba jednak wiedzieć, o czym on tam nawija, by nie popsuć sobie przyjemności z słuchania tych zupełnie niezrozumiałych dla mnie tracków.


Pojawienie się remixu "It G Ma" skłoniło mnie jednak do szybkiej refleksji: czy doczekamy się kiedyś czegoś podobnego z udziałem polskiego rapera? Tak, wiem, że nasi zawodnicy też mają na koncie kawałki z różnymi artystami zza Oceanu, ale powiedzmy sobie szczerze - to nie jest to samo, co sukces Keith Ape'a.

Czy więc doczekamy się kiedyś viralowego hitu rapowego znad Wisły, który podbije Stany? Przecież sposób na sukces wydaje się prosty - głupi kawałek, w którym angielskie słowa mieszają się z innym językiem. A może macie już jakiś swój typ spośród istniejących kawałków polskich raperów, który mógłby podbić cały świat? Jeśli tak - dajcie znać w komentarzach.

PS Więcej o Keith Apie dowiecie się z bardzo przyjemnego artykułu/wywiadu na stronie "Complexu". Klikajcie TUTAJ.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

6 komentarzy:

  1. Nie rozumiem co w tym kawałku śmiesznego. Przytocz pare wersów, bo ja nie przypominam sobie czegoś takiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moimi ulubionymi są chybe te oto cudowne, jakże ambitne i pomysłowe wersy:
      "Never! Never! Never forget!
      Don’t forget to never forget
      This, that, and that over there: which one is important?
      Get rid of unnecessary things
      You could be happy with having only what you need"

      Ale jest też parę innych hitów, np: "You are you I am me accept that shit".

      Usuń
    2. Troche pałlo kołelo ale jakiejś specjalnej beki nie stwierdzam. I tak to > czif kif

      Usuń
    3. No dla mnie takie pałlokoleowanie jest właśnie bekowe, ale czaję, że nie musi to każdego tak samo śmieszyć.

      Usuń
  2. W sumie to brzmi jak OG Maco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie bez powodu - Keith Ape sam przyznał swego czasu, że inspirowali się właśnie nim. Zresztą Maco trochę zjechał chłopaków potem na Twitterze, mówiąc, iż po prostu z niego zerżnęli.

      Usuń