Myślę, że zdecydowana większość zebranych na MajkOnMajk osób kojarzy ten najbardziej klasyczny origin Batmana. Zabici rodzice, Good Guy Jim Gordon, badassowy Nietoperek walczący z całym złem tego świata - niepokonany, walący każdemu po mordzie do nieprzytomności. Co by jednak stało się, gdyby historię słynnego superbohatera trochę bardziej urealnić? Gdyby przygotować jego historię od nowa, tym razem tworząc postać o wiele bardziej wiarygodną, ludzką, prawdopodobną?
Na taki pomysł wpadł swego czasu Christopher Nolan, którego trylogia o Mrocznym Rycerzu była czymś wyjątkowym dla wszelkich opowieści o Batmanie. Ciągle jednak w filmach tych znajdowała się cała masa niesamowitości czy elementów wręcz absurdalnych. Nietoperz był już trochę bardziej prawdopodobny, ale w ostateczności i tak okazywał się być kolesiem z zupełnie nierealnego dla nas świata.
W jeszcze bardziej urealnioną historię postanowili więc Batmana zaopatrzyć autorzy komiksowi. Geoff Johns i Gary Frank przygotowali "Batman: Earth One" - początki przygód Bruce'a Wayne'a w alternatywnej wizji Gotham. W założeniach wizji o wiele bardziej realnej, zmieniającej kilka najbardziej klasycznych kanonów, a do tego... dającej Nietoperzowi dość mocno w kość.
Tym razem bardziej niż kiedykolwiek Brucem pała chęć pomszczenia śmierci swoich rodziców. To nie chęć obrony miasta nakłania go do przywdziania słynnego kostiumu, ale właśnie poszukiwanie zleceniodawcy zabójstwa jego matki i ojca. Bruce dorastał pod okiem wyjątkowo twardej wersji lokaja Alfreda, który w rzeczywistości okazuje się być emerytowanym żołnierzem. Skojarzyło się Wam to z Alfredem z serialu "Gotham" (więcej o nim TUTAJ)? Idziecie więc dobrym tropem.
"Ziemia Jeden" dostaje jeszcze parę innych mniej lub bardziej nietypowych zmian w scenariuszu. Jim Gordon i jego partner Harvey Bullock zdają się wręcz wymieniać tu swoimi klasycznymi rolami, a do tego zaskakującą rolę otrzymuje w "Earth One" Pingwin. Sam Batman przystępuję zresztą do swej krucjaty także w dość nietypowej formie - nie ma tu jego wielkiej Jaskini, Batmobilu czy tony słynnych gadżetów. Wayne staje do walki w bardziej partyzanckiej formie niż kiedykolwiek wcześniej.
Mi takie zmiany się spodobały, podobnie zresztą jak cały główny wątek w "Earth One" Ponarzekać mogę co najwyżej na kilka niedopowiedzeń i pozostawienie paru kwestii niewyjaśnionych. Wkurza także pojawiający się w paru momentach miszmasz czasowy, wrzucający nas co chwilę w zupełnie różne miejsca i okresy życia Bruce'a. W filmie mogłoby to się sprawdzić dobrze, na kartach komiksu - niekoniecznie.
Zasadniczo jednak jestem w stosunku do "Ziemi Jeden" zdecydowanie na tak i bardzo podoba mi się takie przewrócenie Batmana do dołu nogami (bo pamiętajcie, że nietoperze standardowo egzystują do góry nogami!). Te kilka zmian w kanonie robi swoje i zdecydowanie czuć, że postać Bruce'a Wayne'a jest tu bardziej realna niż w innych opowieściach o nim. Ciągle trudno raczej uwierzyć, by ktoś taki mógł rzeczywiście istnieć, ale Batman z "Earth One" wydaje się być o wiele bardziej ludzki niż superbohaterski.
Sporo smaku robi też parę ostatnich kadrów w komiksie, zapowiadających w pewnym sensie to, co zobaczymy w jego kolejnej odsłonie. Jakie role otrzymają w alternatywnej rzeczywistości takie postaci, jak Riddler czy Batgirl? Ja już nie mogę się doczekać, by poznać odpowiedź na to pytanie. Miejmy nadzieje, że druga część "Earth One", która w Stanach zadebiutowała jakieś trzy miesiące temu, pojawi się w Polsce jak najszybciej.
Kick-Ass.
OdpowiedzUsuń