Znajoma powiedziała mi jakiś czas temu, że przeżywa kryzys. Byłem z lekka zdziwiony, bo dziewczyna jest z tego samego rocznika co ja, więc do kryzysu wieku średniego (u kobiet też tak się na to mówi, no nie?) brakuje jej jeszcze około dwudziestu lat. A ona już teraz siedzi w czterech ścianach, czuje się okropnie i nie wie, co ze sobą zrobić.
Problem jest jeden: dziewczyna widzi swoją przyszłość w stricte szaroburych barwach. Uważa, że zupełnie nic pożytecznego nie zrobiła w swoim życiu do tej pory, nic więc nie osiągnie już w kolejnych latach. Czuje się zagubiona, zdołowana i przekonana o przeciętności swojego życia.
Wiem z doświadczenia, że jest wiele innych osób tak myślących. Dobijanych każdym kolejnym pytaniem z cyklu "co będziesz robił po studiach?", "gdzie widzisz się za 5, 10, 15 lat?". Dobijanych, bo na każde z tych pytań odpowiadają, wydając z siebie jakieś dziwne odgłosy albo spuszczając głowę w dół i dukając "nie wiem".
Źródło: Flickr.com |
Jest grupa ludzi, którzy mają swoją przyszłość zaplanowaną od początku do końca. Są pewni siebie, idą ciągle od lat obraną ścieżką i nie boją się kolejnych wyzwań. Choćby nie wiem co - oni rzeczywiście mają o wiele lepszą sytuację od tych niezdecydowanych i swym niezdecydowaniem załamanych. Ale hej - i dla tych drugich nic nie jest jeszcze skreślone.
Dlaczego? Bo oni przynajmniej myślą o całej swojej sytuacji. Nie wiedzą, co będą robić ze swoim życiem w przyszłości, ale i nie traktują tego jako "oj tam, zobaczy się". Bardzo chcieliby znaleźć swój cel w życiu, odkryć swoiste "powołanie". Starają się to robić i jeśli tylko się nie poddadzą, wreszcie staną się kimś więcej niż typowymi szaroburymi ludźmi w tłumie.
Źródło: Unsplash.com |
Ale mogą też się poddać. Mogą znaleźć się w tej grupie rówieśników, którzy wszystko mają gdzieś, a ich motto to krótkie "YOLO". Mają dwadzieścia parę lat, żyją z dnia na dzień, jak najbardziej luzacko tylko się da. Bez przemęczenia się, pracowania na swoją przyszłość, tworzenia podstawy pod swoje najtrudniejsze życiowe lata. Ich jedyne życiowe problemy to kac po kolejnej imprezie i konieczność wyskoczenia po świeżą paczkę fajek do sklepu kilkadziesiąt metrów od ich mieszkania.
Możesz więc wylądować w tej grupie, żyjącej z dnia na dzień, która ma gdzieś, że za paręnaście lat może przez swoje błędy młodości wylądować na głównej ulicy miasta z karteczką "zbieram na jedzenie". Dopóki jednak martwicie się swoim życiem za 5 czy 10 lat, jest spora szansa na to, iż uda Wam się napisać swoją przyszłość własnymi rękoma.
Nie wszystko stracone, zamieńcie więc swoje użalanie się nad sobą w bardziej pozytywne myślenie i po prostu ZACZNIJCIE COŚ ROBIĆ. Pamiętajcie - pasje nie muszą wyłącznie służyć rozrywce i luzackiemu spędzaniu czasu.
w tym roku mam maturę i mam ten sam problem, kompletnie nie wiem co zrobić ze swoim życiem i to mnie przeraża... btw. nie istnieje coś takiego jak kryzys wieku średniego, to jeden z mitów psychologicznych tak jak okres buntu ;)
OdpowiedzUsuńDobra, sprawdzona rada - idź na studia, które w jakiś sposób Cię zainteresują, a potem chodź na zajęcia, a nie szwendaj się ciągle po mieście. Na studiach chyba najłatwiej jest załapać jakiegoś bakcyla, który wskaże Ci drogę, gdzie iść potem.
UsuńGorzej, jak ktoś ma ten kryzys i naprawdę jest nieudacznikiem, ja tak na przykład mam xDDD
OdpowiedzUsuńNiektórzy poradziliby pewnie: "IDŹ NA WYKŁAD COACHA" 😂
Usuń'Pamiętajcie - pasje nie muszą wyłącznie służyć rozrywce i luzackiemu spędzaniu czasu.' To ostatnie zdanie nijak ma się do poprzedniej treści. Najpierw trzeba znaleźć pasje, jak się ją ma, to raczej takiej osoby żaden kryzys nie dotyczy, więc nie wiem jaki był cel tych ostatnich słów, co miałeś konkretnego na myśli?
OdpowiedzUsuń"Pasje" może brzmieć trochę poważnie, ale mi chodzi o wiele szersze pojęcie tego słowa. Jakiekolwiek hobby, cokolwiek, co się interesuje. Gotowanie, granie na konsoli czy komputerze, czytanie książek, oglądanie filmów - cokolwiek. Nie wierzę, że ktoś może nie mieć choćby takiej małej pasji, za którą mógłby podążać, którą mógłby sobie postawić jako drogowskaz.
UsuńOkej, gotowanie można rozszerzyć do jakiejś działalności zawodowej, granie na konsoli w tych czasach również może przynieść dochody, ale czytanie książek? Jeśli kogoś pasją jest czytanie książek dla samego czytania, nie robienie recenzji, nie pisanie swoich opowieści, samo czytanie. Nie ze wszystkich zainteresowań da się zrobić życiową karierę, nie ze wszystkich też się chce.
UsuńAle dlaczego od razu życiowe spełnienie od razu ma równać się jakieś wielkiej karierze z milionami dolców na koncie? Dla niektórych o wiele, wiele ważniejsze może być po prostu spełnianie swoich marzeń i pracowanie tam, gdzie mu się marzy. Czytanie także może być początkiem do tego. To niektórym się może wydawać nieprawdopodobne, ale ktoś może czerpać ogromną radochę z bycia wykładowcą np. na literaturoznawstwie albo nawet pracowania w bibliotece. Nie zabraniajmy mu tego tylko dlatego, że świat coraz bardziej staje się wyścigiem szczurów.
UsuńNigdzie nie było pisane o wielkiej karierze z milionami dolców na koncie, źle to odebrałeś. Cały czas mam na myśli, że nie każdy ma taką pasję, którą chciałby rozszerzać w aktywność zawodową, lub którą MÓGŁBY przerobić na środek przynoszący niezbędne do życia finanse. Ponadto pasja przerobiona nie jest tą sama pasją. Problemem dwudziestolatka jest znalezienie zajęcia, które ma dla niego obie cechy (pozwoli przeżyć + jest interesujące). Chyba nie powiesz mi, że jeśli moją pasją jest leżenie do góry brzuchem, to mam się w tym realizować? Każdy ma pasję, nie każdy zdefiniowaną i nie każdy pozwalającą mu się w jakimś sensie bardziej rozwinąć.
UsuńKiedyś pewna wykładowczyni na mojej uczelni powiedziała taką ciekawostkę: otóż przeprowadzono eksperyment, polegający na tym, że grupka ludzi z wyrazistymi pasjami dostała propozycję zarabiania pieniędzy za rozwijanie się w tych zainteresowaniach. Któż by nie chciał. Wszystko szło świetnie do czasu, gdy przestano im płacić. Co zrobili badani? Zaskakujące, ale porzucili swoje pasje i poszukali sobie pracy. Czysta psychologia.
Jest trochę racji w tym, co piszesz. Wydaje mi się jednak, że naprawdę każdy może w sobie odnaleźć pasję, którą da się przełożyć na jakąś aktywność zawodową. Chociaż, tak jak gdzieś wspomniałem, może to po prostu moje wrażenie, wyciągnięte z tego, że praktycznie od dzieciństwa potrafiłem różne swoje hobby przekładać na coś poza czerpaniem z nich rozrywki.
Usuń"Uważa, że zupełnie nic pożytecznego nie zrobiła w swoim życiu do tej pory, nic więc nie osiągnie już w kolejnych latach. Czuje się zagubiona, zdołowana i przekonana o przeciętności swojego życia."
OdpowiedzUsuńZatem co w przypadku osób którzy stosunkowo we wczesnym wieku spełnili wszystkie marzenia, zaspokoili wszelkie ambicje i osiągnęli każdy postawiony sobie cel? Ludzie którzy nigdy nie respektowali status quo, stereotypów i planów na życie innych, oraz tego że wszyscy muszą tacy być i z całych sił spełniali marzenia swoje i dla siebie. Kryzys spełnienia.
To jest akurat proste, wtedy jak Amy ćpasz w najdroższych hotelach, to jest spoko, tak zdecydowanie lepiej umrzeć niż na przykład po nadepnięciu w domu na minę przeciwpiechotnią, no i w sumie lepiej niż zostać zjedzonym przez tygrysa. Chciałbym się zaćpać w czteroletnim ciągu w najdroższych hotelach świata.
Usuń"Kryzys spełnienia" to chyba całkiem dobre określenie. Gdy teraz tak pomyślę, jest naprawdę sporo nastoletnich gwiazd, które po nagłym sukcesie go nie udźwignęły. Amy dobry przykład.
UsuńMógłbym przybić piątkę z Twoją znajomą. Idę na studia zaoczne, w tygodniu praca, jeśli jakąś znajdę, po godzinach niby własne hobby ale mam wrażenie że po jakimś czasie i tak to rzucę wszystko w pizdu bo uznam że to nie dla mnie. Mógłbym w sumie powiedzieć, że "boję się przyszłości".
OdpowiedzUsuńŻyczę w takim razie, byś znalazł sobie jednak nastawienie, które będzie inne niż "na pewno się nie uda". To czasem naprawdę kwestia wyłącznie tego, co siedzi w głowie.
Usuń