Tydzień temu postanowiłem sprawdzić, jakie filmowe premiery szykują polskie kina na najbliższy miesiąc. Szczerze przyznam, że od razu poczułem się zadowolony, bo listopad zapowiada się na całkiem dobry okres w tej kwestii. Zaciekawiła mnie jednak szczególnie jedna z pierwszych pozycji na liście - "Pieta". Typowy reprezentant kina koreańskiego w polskich placówkach? Musiałem to potwierdzić samemu.
Twór Ki-duka Kima, opowiada historię człowieka, który zajmuje się odzyskiwaniem pieniędzy od pożyczkobiorców. Robi to w sposób nadzwyczaj brutalny - jako że ludzi nie stać na spłacenie wysoko oprocentowanego kredytu, bohater okalecza ich, by za swe rany otrzymali wystarczająco duże odszkodowanie. Pewnego dnia za mężczyzną zaczyna chodzić tajemnicza kobieta, podająca się za jego matkę. Początkowe niedowierzanie, zaczyna zamieniać się w akceptację nowej sytuacji.
Jak można wywnioskować z powyższego opisu fabularnego, "Pieta" niesie ze sobą typową, koreańską brutalność. Choć krew nie leje się tu tak hurtowo, jak w "Ujrzałem diabła" czy "Oldboyu", na pewno część osób może zostać łatwo odrzucona od tej produkcji. Jest parę scen, w których brutalność pokazana jest dość dosadnie (np. poprzez łamanie kości), inne natomiast skupiają się na przekazaniu tego bardziej symbolicznie. Nie mogło tu także zabraknąć scen seksu, ukazanych może nie wybitnie otwarcie, ale na pewno inaczej niż ma to miejsce w przypadku większości europejskich czy amerykańskich tworów.
Jeśli czujecie, że nie jest dla Was problemem wytrzymać przy tych paru elementach, charakterystycznych dla koreańskiego kina, na pewno warto "Pietę" sprawdzić. Pod warstwą brutalności i seksu kryje się bowiem również i ciekawy scenariusz. Nie mówię tu nawet o jakimkolwiek "drugim dnie", choć również i na jego temat można znaleźć w sieci wiele komentarzy. Trzeba jednak po prostu potrafi odsunąć na bok kwestie brutalności i seksu, by przekonać się o bardziej wartościowej stronie fabularnej filmu.
Trudno byłoby nie wspomnieć w tej recenzji o aktorstwie. To kolejny element przesiąknięty koreańskim podejściem do kina - postaci grane są wyjątkowo przejmująco i emocjonalnie. Mało jest miejsca na rozmowy prowadzone normalnych tonem, bohaterowie najczęściej albo krzyczą, albo szepczą między sobą. Wszyscy aktorzy zaś po prostu dobrze wykonali swoją robotę i trudno się do kogokolwiek przyczepić. Pochwalić nadzwyczaj warto zaś oczywiście główną dwójkę, czyli syna i jego matkę.
"Pieta" to film zdecydowanie wart obejrzenia. Dość rzadko zdarza się, by koreańskie produkcje trafiały do polskich kin, a ta może być bardzo dobrym wstępem do polubienia azjatyckiej kinematografii. Z jednej strony "Pieta" zdaje się być bowiem typowym przedstawicielem orientalnych filmów, z drugiej zaś wnosi od siebie dużo świeżości i unikalności. Szczerze polecam.
0 komentarze: