Historie rodzinne

Już od dłuższego czasu polowałem na możliwość obejrzenia "Historii rodzinnych". Produkcja ta została bowiem przez wiele zagranicznych serwisów uznana za jeden z najlepszych filmów niezależnych mijającego roku, a w serwisie Metacritic, zbierającym recenzje najważniejszych portali, uzyskała średnią 90/100. W moim przypadku pozycja ta automatycznie wskoczyła więc do kategorii "must-watch". Jako że polska premiera tej produkcji miała miejsce wczoraj, powstała świetna okazja do jej obejrzenia i zrecenzowania na łamach bloga.


Postanowiłem, że sam opis fabularny napiszę bardzo lakonicznie. "Historie rodzinne" to film dokumentalny o dość typowej, kanadyjskiej rodzinie. Cóż, typowej poza faktem, że jej trzon, czyli małżeństwo pod postacią Michaela i Diane, było w swych czasach znanymi w niektórych kręgach aktorami. Początkowo zaś, to właśnie żeńskiej części tego duetu, zdaje się być poświęcona fabuła filmu. Z każdą kolejną minutą otrzymujemy jednak coraz większą porcję informacji na temat całej historii, którą zdecydowanie lepiej poznać samemu.

Choć, tak jak wspomniałem, mamy do czynienia z filmem dokumentalnym, to daleko mu do tych, jakie w większości znamy. Jako że całe przedsięwzięcie zdaje się być utrzymane w pełni w rodzinnych kręgach, rozmowy z bohaterami wyglądają tu zupełnie inaczej niż w przypadku innych tego typu produkcji. Wszyscy uczestniczący w nagrywaniu "Historii rodzinnych" zachowują się bardzo swobodnie, nawet gdy poruszany temat nie należy do łatwych. Ma się wrażenie, że część osób odczuwa wręcz cały proces nagrywania bardziej jako wspominanie starych dziejów przy kawie niż rzeczywiste tworzenie filmu.

Trzeba przyznać, iż duża zasługa w tym wszystkim reżyserki całości, Sarze Polley. Bardzo dobrze wplotła w normalny przebieg akcji wstawki z offu czy archiwalne materiały. Pochwalić trzeba ją również za sam pomysł zrobienia z tej opowieści dokumentu. Nie dość, że jest to zabieg sam w sobie bardzo ciekawy, to mam wrażenie, iż stworzenie na podstawie takiej historii klasycznego filmu fabularnego, spłyciłoby wiele kwestii i zrobiło z niego zdecydowanie mniej ambitny twór.

Cała ta nietypowa forma tworzy zaś u widza wiele chęci do przemyśleń. Czy tego się chce czy nie - tak "Historie rodzinne" po prostu na człowieka wpływają. Z każdą kolejną minutą filmu można zastanawiać się nie tylko nad jego przebiegiem, ale i w ogóle istnieniem tego typu opowieści w świecie wokół nas. Kto wie, czy również i historie naszych rodzin nie mogłyby (napisane w odpowiedni sposób) zainteresować sporej grupy osób?

"Historie rodzinne" to film specyficzny, jednak na pewno w dobrym tego słowa znaczeniu. Zdecydowanie warto go obejrzeć, nie tylko dla przekonania się, o co ten cały szum w recenzjach, ale również, by dostać tę chwilę dla swoich własnych przemyśleń. Polecam jak najmniej czytać o tej produkcji przed jej obejrzeniem. O wiele lepiej podejść do niej z jedynie podstawowymi informacjami na temat fabuły.

0 komentarze: