Książki, które dałbym swojemu dziecku

Posiadania dziecka nie planuję w ciągu najbliższych lat, ale gdzieś w głowie majaczy mi, że kiedyś jednak pojawi się w moim życiu syn czy córka. Najlepiej dopiero po trzydziestce. Jak większość rodziców, miałbym na pewno jakieś konkretne aspekty, które chciałbym w swym potomku "wyuczyć". Jedni ojcowie marzą, by ich synowie w przyszłości oglądali wraz z nimi mecze piłkarskie, drudzy pragną zaszczepić u pierworodnego miłość do motoryzacji, a ja...

Ja natomiast chciałbym, by moje dziecko, podobnie do mnie, pokochało gry wideo i książki. Dla wielu to dwie zupełnie różne rzeczy, cóż jednak poradzić, gdy ja uważam inaczej. Postanowiłem dziś na blogu skupić się na literackiej części tego planu. Wybrałem więc pozycje, które jako jedne z pierwszych podsunąłbym pod nos mojemu dziecku. Jest ich siedem. Siedem, bo to ponoć szczęśliwa, a dla mnie swego czasu ulubiona liczba. 

Seria o Mikołajku

Na samym początku nie mogłoby się pojawić nic innego. Mój imiennik towarzyszył mi w podróży literackiej właściwie od zawsze. Pierwszą książkę o jego zabawnych przygodach podrzucił mi mój rodziciel. Potem poszło już z górki i na półce leżą u mnie obecnie prawie wszystkie polskie wydawnictwa z nim związane - podczas przeprowadzki do Krakowa postanowiłem wziąć je ze sobą. Świetne, humorystyczne historyjki Goscinnego potrafią rozbawić nawet starszych czytelników, a proste rysunki Sempego nieustannie dodają charakterystycznego uroku tej serii. 

Swoją drogą, fakt wydania e-booka z mikołajkowymi przygodami był podstawową inspiracją dla powstania tego wpisu.

"No bo co w końcu, kurczę blade!"


Seria o Harrym Potterze

Nie wiem, czy dziś tak łatwo pochłonąłbym przygody autorstwa J.K. Rowling, ale w dzieciństwie byłem w tej serii prawdziwie zakochany. Zresztą nie tylko ja - prawie każde dziecko, które weszło w świat magii, zagłębiło się w nim totalnie. Wierzę tym samym, że mojemu dziecku również spodobałyby się przygody młodego czarodzieja i jego paczki. Choć kto wie, może w jego czasach będzie to już lektura szkolna? A jak wiadomo, takie czytanie z przymusu potrafi zniszczyć wiele książek.

Na moim Kindle'u leży od niedawna "Trafny wybór", czyli pierwsza książka Rowling niezwiązana ze światem Pottera. Czas chyba wreszcie ją sprawdzić.




"Hobbit"

Ja zaczynałem od "Władcy Pierścieni", ale przyznajmy sobie szczerze - dla dzieciaków bardziej odpowiedni będzie jednak "Hobbit". Książkowy oryginał jest mniej mroczny niż ekranizacja Petera Jacksona, nie wspominając już właśnie o przygodach Drużyny Pierścienia. "Hobbit" stanowi naprawdę dobre wejście do świata fantastyki i to od samego Tolkiena. Nawet jeśli nie chce się ze swojego dziecka zrobić fantasy freaka, warto podrzucić mu do poczytania ten tytuł.

A jak się spodoba (inaczej być chyba nie może), to można zaserwować od razu trylogię "Władcy Pierścieni". 





"Nie kończąca się historia"

Teraz tak dobrze nie pamiętam, ale moja przygoda z tą książką zaczęła się chyba od jej ekranizacji. Już w czasach mojego dzieciństwa film ten wydawał się trochę kiczowaty, dla dzieci za kilkanaście lat będzie to więc pewnie już old school niczym dla nas kino czarno-białe. Książka natomiast swojego uroku stracić nie powinna. Fabuła wyleciała mi z głowy, pamiętam jedynie jakiegoś smoka, dzieciaka czytającego książkę i chłopca, który w tej książce był. No i pamiętam też, że swego czasu pozycja ta naprawdę bardzo mi się podobała. 

A w filmie była ta charakterystyczny piosenka, którą pewnie znacie nawet, jeśli "Nie kończącej się opowieści" nie widzieliście. "Neverending Stooooryyy, łooo, łooo, łooo"!



"Winnetou"

To opowieść, z którą zaznajomione jest chyba bardziej pokolenie, dziś liczące sobie około czterdziestu lat. Nie kojarzę bowiem nikogo ze swoich rówieśników, kto czytałby ten klasyk. A szkoda. Z fabuły pamiętam jeszcze mniej niż z "Nie kończącej się historii", bo kojarzę jedynie dwie postaci: tytułowego Winnetou oraz legendarnego Old Shatterhanda. Są tu kowboje i indianie, a to chyba się nigdy dzieciakom nie znudzi, no nie?

Marzy mi się spróbować ponownie swych sił z powieścią Karola Maya. Ciekawe, czy i tym razem byłbym tak pozytywnie nastawiony do całości, jak w dzieciństwie.





Seria o Tomku Wilmowskim

Kto nie zna, ten trąba - parafrazując trochę Gombrowicza. Książki autorstwa Alfreda Szklarskiego zdecydowanie lepiej połączyły pokolenia niż "Winnetou". Znają je moi rodzice, znajomi, a i potomkowie zapewne kiedyś poznają. Przyznam szczerze - przeczytałem tylko ze trzy powieści o Tomku. Mimo tego i tak uważam tę serię za jedną z najlepszych pozycji dla dzieci i młodzieży. Do dziś pamiętam, z jaką niecierpliwością śledziłem chociażby poszukiwania tajemniczego zwierzęcia o nazwie okapi. Wiem, że w którymś polskim zoo teraz ten nietypowy stwór się pojawił, więc chętnie podskoczę tam i go wreszcie zobaczę na własne oczy. Indiana Jones chowa się przy Wilmowskim!

A czy ktoś czytał cokolwiek z tej serii w wieku "dorosłym"? Warto podchodzić teraz do części, których nie zdążyłem przeczytać w dzieciństwie?

"Opowieści z Narnii"

Choć seria ta powstawała w latach pięćdziesiątych, mam wrażenie, że jej polska popularność przypada dopiero na okolice wydania ekranizacji pierwszej części. Czyli - moje pokolenie. Przeczytałem CHYBA wszystkie siedem części, choć dokładnie tego nie pamiętam. W głowie za to utkwiła mi życiowa prawda, iż seria ta stawała się gorsza z każdą kolejną częścią. Albo to po prostu ja byłem podczas czytania jej zmęczony już tym światem.

Mimo tego, przynajmniej z "Lwem, czarownicą i starą szafą" warto zapoznać zarówno siebie, jak i swoje dziecko. Przecież to klasyk.







A wy? Pamiętacie jakieś tytuły z dzieciństwa, które chętnie podrzucilibyście również swoim pociechom? A może wręcz odwrotnie - kojarzycie takie pozycje, których za nic w świecie nie dalibyście do przeczytania dzieciom? W obu przypadkach, dajcie znać w komentarzach!

20 komentarzy:

  1. Polecam Trafny Wybór Rowling. Jak dla mnie - jedna z najlepszych książek jakie czytałem. Podobnie jak Wyznaję (dzięki tobie poznałem), choć Trafny Wybór nie jest aż tak dobry. Chociaż podobno jest tam przedstawiona marksistowska teoria klas społecznych...

    PS: Znasz jakieś książki podobne do Wyznaję albo psychologiczne? Oczywiście nie chodzi mi o książki dot. psychologii jako nauki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podbijam! Sprawdź koniecznie 'Trafny Wybór', bo WARTO!! Jako fan serii o HP, musiałem ją sprawdzić zaraz po premierze. Przez długi kawał czytania powieść ta, nie podobała mi się zbytnio (głównie przez pokaźną liczbę głównych bohaterów i pozornie wydającą się prostą fabułę), aby następnie się od niej uzależnić i stwierdzić po przeczytaniu, że jest arcyświetna! Gdy już skończyłem czytać ostatnie kartki byłem cholernie wściekły, że to już KONIEC! Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek (jeśli chodzi o książki poruszające tak ciężkie i dramatyczne sprawy) tak zżył się z bohaterami.

      PS. Świetny blog!! Keep going - you may crash that game!

      Usuń
    2. Dzięki Wam oboje za opinię na temat "Trafnego wyboru", dzięki Wam jestem jeszcze bardziej chętny do zaczęcia czytania tej książki jak najszybciej :) Miło też, że blog się podoba :)

      @Anonimowy: Trudno mi niestety porównać "Wyznaję" do jakiejkolwiek innej książki. Delikatnie kojarzy mi się ona z "Kafką nad morzem" Murakamiego, ale to mimo wszystko jedynie delikatne podobieństwo. Jeśli natomiast pisząc "psychologiczne" masz na myśli po prostu powieści ze sporą dozą zagłębiania się w psychologię bohaterów, polecam "Lolitę" (http://majkonmajk.blogspot.com/2013/02/lolita-w-umysle-pedofila.html) i "Ptaśka" (http://majkonmajk.blogspot.com/2013/03/chopiec-ktory-chcia-byc-ptakiem.html).

      Usuń
  2. baśnie Hansa Christiana Andersena, coś pięknego, obowiązkowa pozycja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Gdzieś w domu rodzinnym leży jeszcze mój dziecięcy egzemplarz :)

      Usuń
  3. Ładnie, ładnie. Zgadzam się ze wszystkim, od siebie dorzucam książkę :"Mały książę" jak dla mnie , obowiązkowe. Bez niego ani rusz w świat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, "Mały książę" jest tytułem dość niepozornym, ale dla dzieciaków zdecydowanie bardzo odpowiednim i przydatnym :)

      Usuń
  4. Ja z dzieciństwa dobrze wspominam Artemisa Fowla. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi się obiło o uszy, ale niestety nie miałem okazji poznać :(

      Usuń
  5. W takim razie teraz już jesteś już prawdopodobnie za stary. ;<
    Chociaż z drugiej strony nigdy nie wiadomo, może tylko wydaje mi się, że to nie jest seria dla osób w tak podeszłym wieku. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i miałam odpisać na Twoją wypowiedź, nie wyszło. Nie ogarniam tego bloga. ;D

      Usuń
    2. Poszperam w sieci i ocenię :)
      Musisz kliknąć "Odpowiedz" przy komentarzu rozpoczynającym daną dyskusję, w tym wypadku Twoim. Don't worry, też swego czasu tego nie ogarniałem :D

      Usuń
  6. Jestem dumny, że spośród Twoich typów nie czytałem tylko "Niekończącej się historii". Z moich wczesnych lat pamiętam jeszcze serię o Panu Samochodziku. Pottera pochłaniałem w rekordowym tempie, Narnię też. Niestety muszę przyznać, że każda kolejna część jest, może nie tyle gorsza, co po prostu bardziej zagmatwana i gdy miałem z nimi do czynienia, czyli wieku ok. 9-10 lat, to zwyczajnie bardziej podchodziła mi "Lew, Czarownica i Stara Szafa". Winnetou stoi na półce, wszystkie 3 tomy. Świetna literatura przygodowa. Pamiętam, że siostra Winnetou nazywała się Nszo-Czi, ale poza tym też nie wiele. Jeszcze jakiś kowboj Sam chyba był.
    Od Tomka Wilmowskiego zaczynałem, ale choć mam wszystkie 9 części, to zaliczyłem tylko 7. Mikołajka nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Dla dzieci, które dopiero rozpoczynają przygodę z książkami, polecam "Dzieci kapitana Granta" Juliusza Verne, Króla Złodziei autora, którego nazwiska nigdy nie znałem. Nieco starszym wręczyłbym całą serię Eragona, a w wiek dojrzalszym już trochę "Ojce Chrzestnego" Mario Puzo. No i oczywiście moją ulubioną, polską serię, czyli Wiedźmina polecam wszystkim, również dorosłym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do "Eragona", to również przez pewien czas byłem zafascynowany tym tytułem. Potem jednak kompletnie mi to minęło i ostatecznie nawet nie dokończyłem całej sagi. Wydaje mi się, że spora tu też wina autora, który książki z serii wypuszczał po prostu zbyt rzadko.

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że miałem to na samym początku podstawówki jako lekturę :)

      Usuń
  8. Edmund de Amicis "Serce", "Chlopcy z placu Broni", Trylogia, jeszcze duzo wiecej

    OdpowiedzUsuń
  9. Jacek Nawrot "O rety, proszę dziada"

    OdpowiedzUsuń
  10. Według mnie kolejną pozycją obowiązkową (pozycjami) są książki Edmunda Niziurskiego. Zarówno fabuła jak i styl pisania na bezdyskusyjnie najwyższym poziomie. Nie ma co nawet się na ten temat chyba rozpisywać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku nie skojarzyłem nazwiska, ale kilka tytułów książek już mi odświeżyło pamięć :)

      Usuń