Z tego co pamiętam, to jakoś nigdy ze szczerego serca nie pragnąłem przybycia Bożego Narodzenia. Oczywiście, miało ono swoje plusy, jednak przez wiele czasu myślałem o tych paru dniach, jako o okresie po prostu wolnym od szkoły. Nie miałem potrzeby obcowania z tym konkretnym, wyjątkowym klimatem, jaki wówczas panuje. W tym roku jest jednak ze mną inaczej.
Mamy dopiero początek listopada, a coś już u mnie w duchu krzyczy: "dajcie mi te cholerne święta!". Od paru dni puszczam sobie angielskie kolędy. W większości do snu, ale czasem i za dnia jakoś wpasowują mi się w życie. Wczoraj podczas robienia obiadu wybrzmiewało mi z głośników "All I Want For Christmas Is You". Dzisiaj rano szamałem śniadanie w rytmie "Santa Claus Is Coming To Town". Śniegu za oknem nie było, ale wyobrażałem go sobie z całkiem niezłą skutecznością.
O właśnie, do śniegu też mnie jakoś ciągnie. Pomimo tego, że zapowiada on okropne zimno, którego szczerze nienawidzę. I pomimo tego, że ten cały śnieg w naszym kraju i tak będzie po paru godzinach od spadnięcia na ziemię wyglądał jak wielka kupa. Wszyscy będziemy się maziać w tej brązowej, śliskiej brei. Mrau.
Ale mimo tego, chociaż przez chwilę to wszystko będzie ładnie wyglądać. Ponoć Kraków wypada zimą naprawdę pięknie. Gdy idę tymi przyrynkowymi uliczkami, to zaczynam szczerze w to wierzyć i wyobrażać sobie już scenerię pełną różnokolorowych lampek, choinek i właśnie śniegu. Jeszcze tylko złapać dziewczynę za rękę i już można poczuć się jak w taniej, do bólu przewidywalnej komedii romantycznej w tematyce bożonarodzeniowej. Ale takiej z dobrymi zdjęciami.
Do wigilijnej kolacji też już bym chętnie zasiadł. Pomimo tego, że ze świątecznego stołu lubię właściwie tylko jedną potrawę. Tak, dobrze myślicie - chodzi o karpia. Czego by nie mówić, to jedna legenda zawsze pozostanie w pełni prawdziwa: ta ryba smakuje tak wyjątkowo tylko w Boże Narodzenie. Aż wyjątkowo łatwo wybaczyć jest konieczność oddzielania od niej ości.
A potem? Prezenty? Ich otrzymywanie w pewnym wieku już chyba nie daje takiej frajdy jak w dzieciństwie. To zapewne dlatego, że ich zawartość zmienia się z zabawek na coś bardziej "dojrzałego". Nic w tym dziwnego. Choć tak po cichu Wam się przyznam, że bardzo chętnie bym przygarnął jakieś klocki Lego. Ostatnio widziałem kozacką serię "Architecture" i z ogromną radością zamknąłbym się po Wigilii w swoim pokoju i zaczął układać klocki jak paręnaście dobrych lat temu.
Czy tylko ja mam taką chrapkę na święta już teraz? Znajomi wypominają mi, że słuchanie kolęd już teraz nie jest normalne. A ja dalej stawiam na swoim i pomiędzy kolejnymi mieszaniami klusek biorę łyżkę i śpiewam do niej "ol aj łont for krysmes ys juuuu". Stahp Mikołaj, stahp!
Źródło: Flickr.com |
Nie tylko Ty czekasz na święta ;) Jakoś nigdy za nimi nie przepadałam, ale odkąd wyprowadziłam się z domu, chcę ich teraz, już, natychmiast, a "Last Christmas" śpiewam już od połowy września. Jeszcze tylko znajdę idealny sweter w renifery i mogę tworzyć świąteczny klimat w listopadzie :)
OdpowiedzUsuńTo może na mnie też działa tak właśnie wyprowadzka z domu? To właściwie miałoby sens :)
UsuńU mnie wyprowadzka sprawiła, że o wiele bardziej doceniam każdy powrót do domu i czas spędzony ze znajomymi, a święta to - jakby nie było - okazja na spotkanie z całą rodziną :)
UsuńMam tak samo! :D
UsuńMikołaj, to może jako wczesny (nawet bardzo wczesny) świąteczny prezent, sprawisz sobie płytę Efena? Chociaż dosyć prawdopodobne jest, że już zamówiłeś ;)
OdpowiedzUsuńNie zamówiłem, ale jak sprawdzę odsłuch i mi się spodoba, to może zakupię :)
UsuńŚnieg kocham, ale "zapowiada on okropne zimno, którego szczerze nienawidzę" z ust mi wyjąłeś :D Oby Święta były białe, bo bez pierzyny na dworze nie ma klimatu!
OdpowiedzUsuńThat's right!
Usuń