Po zmierzchu

Już za kilka dni na polskich półkach sklepowych pojawi się najnowsza powieść Harukiego Murakamiego. Ja złożyłem już swój pre-order, na który czekam z nieukrywaną niecierpliwością. Przed zabraniem się za "Bezbarwnego Tsukuru Tazakiego i lata jego pielgrzymstwa", postanowiłem jednak na szybko pochłonąć coś innego od japońskiego twórcy. Padło na krótką minipowieść, zatytułowaną "Po zmierzchu".

W tym tytule Murakami postanowił opisać wydarzenia mające miejsce w ciągu raptem jednej nocy. Trudno tu wskazywać konkretnych głównych bohaterów, choć do takich chyba najbliżej pewnej dwójce - Mari, dziewczynie z dobrego domu i Takashiemu, młodemu muzykowi. Pozostałe postaci w jakiś sposób zawsze łączą się właśnie z tą parą, szczególnie zaś z jej damską połową. Dokładne koligacje między nimi warto jednak sprawdzić już samemu.

W "Po zmierzchu" ważniejszy od samej fabuły zdaje się być jednak nastrój. Mam wrażenie, że gdyby ktoś postanowił nakręcić ekranizację tej powieści, odpowiednia byłaby jedynie stylistyka noir. Podczas czytania książki, wszystkie wydarzenia widziałem wyłącznie w odcieniach czerni i bieli. Wszystko, począwszy od postaci (chińska prostytutka, mafijny gangster, burdelmama), przez sytuacje, na miejscówkach zaś kończąc (love hotel, nocna restauracja, bary), tworzy stricte "nocny" i mroczny klimat.

Jak to w przypadku Murakamiego, nie mogło tu też zabraknąć dozy metaforyzmu. Podobnie jak w innych jego tworach, tu również cały czas ma się wrażenie, że prawdziwe oblicze książki poznamy dopiero po wejściu w nią "głębiej". Trudno do całości podejść kompletnie bezrefleksyjnie, choć i tak można spróbować. Charakterystyczny, prosty styl japońskiego pisarza na pewno w tym pomoże. 

Mimo wszystko, po lekturze "Po zmierzchu" czułem pewnego rodzaju niedosyt. Historia zdaje się być odpowiednio wykorzystana, klimat jest naprawdę niezły, ale jednak jedyne co mogę powiedzieć, to że tytuł ten jest po prostu "okej". "Rozczarowanie" to zdecydowanie złe słowo w tym przypadku, ale czegoś tu zdecydowanie zabrakło. Najgorsze jednak, że trudno powiedzieć, czym to "coś" jest.

"Po zmierzchu" to tytuł zdecydowanie dla tych, którzy mają już kilka książek Murakamiego za sobą i chcą jeszcze więcej. Na pewno nie nadaje się on dla zupełnie nowych w temacie i im jestem skłonny recenzowaną powiastkę wręcz odradzić. Jest ona bowiem okej, ale jednocześnie plasuje się w moim prywatnym rankingu książek Japończyka na najniższej lokacie. Nie jest to tytuł zły - po prostu są lepsze.

2 komentarze:

  1. czytałeś "zniknięcie słonia" ? tam to dopiero jest "pewnego rodzaju niedosyt" po każdym z opowiadań.. dopiero rzut oka z dystansu na całość daje poczucie odkrycia brakującego elementu.. lub nie? ;)

    pzdr!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałem, recenzja tutaj - http://majkonmajk.blogspot.com/2013/04/znikniecie-sonia.html

      Pozdro! :)

      Usuń