Gościem czterdziestego szóstego odcinka "Raperzy czytają" jest Wyraz, ostatnio szczególnie zaangażowany w projekt Kanał Zero, współtworzony z producentem Grafem Cratediggerem. "Niepodległość trójkątów" to album stworzony na modłę prawdziwie old-schoolowego rapu. Stosowny winyl zakupić można na oficjalnej stronie duetu. Zarówno Wyraz, jak i Graf Cratedigger, należą również do zespołu rapowego Elabs Crew. Sam raper zaś jest autorem między innymi płyty zatytułowanej "Idee".
Co zaś dzisiejszy gość ma do powiedzenia na temat książek?
Podobno francuski psychoanalityk Jacques Lacan w chwilę po ukończeniu swoich słynnych "Ecrits", miał wysłać je do Freiburga - w prezencie na adres Martina Heideggera. Małomówny Heidegger, po przeczytaniu kilku stron miał orzec: "Temu psychiatrze potrzebny jest psychiatra". Nie chciałbym wymienić tutaj lektur, którą mają dla mnie kanoniczne znaczenie, przewartościowały moje życie w taki sposób, że w jeden dzień astralnie podróżowałem z późnym Jean Francoisem Lyotardem, w drugi siedziałem na balkonie myśląc o poharatanym życiu w dobie wszelkiej technicyzacji. Na trzeci miałem czkawkę na uczcie wyprawionej przez Agatona, by po tym wszystkim doznać zawodu niczym mało energiczny diabeł, paradoksalnie wykreowany przez człowieka nazwiskiem Wat. Na czwarty miałem jakiś powód, by teoretyzować z samobójczymi aforyzmami jednego z tych dżentelmenów, którego trochę zeszytów, nie wiedzieć po co, nazbierałem na półce (teoretyzowanie samobójstwa było skutkiem dojścia do punktu, w którym okazało się, że pragnienie jest praprzyczyną wszystkiego, nie da się go zaspokoić, a dany porządek będzie trwał wiecznie, bo pragniemy represji zamiast wyzwolenia). Nie wiem czy powyższe stadia nadają się do psychiatry, bo przestałem oceniać zgodnie z moją ukochaną etyką zaproponowaną w "Le Differend" przez Lyotarda. Przestałem utrzymywać kontakty z ludźmi, bo przecież w takich to zawsze "mikrofaszyzm" - prawda Panie Deleuze i Panie Guattari? Przestałem nawet używać Facebook'a, bo to tylko umacnianie religii zwanej kapitalizmem - jak to mówi czasem mój stary poczciwy Giorgio Agamben. Chociaż on tego nie mówi tak właściwie i znów wpadam z nim w błędne koło niczym Pierre Kłossowski z jednym znanym filozofem niemieckiego pochodzenia.
Do rzeczy. Czytanie znaczy dla mnie nic. Masa porozrzucanych słów , które w określonym łańcuchu wyglądają estetycznie. Niektórzy się w tym specjalizują, ja nie widzę w tym nic podniecającego. Bo co może być ciekawego w poprawnym postawieniu przecinka, czy użyciu słowa znalezionego w słowniku wyrazów obcych?
Czytanie to moja nie pokarbowana przestrzeń - jest jak seans na kozetce. Nie ma tam czasu na emocje godnych pożałowania istot słabych, bo nie mieści się to w moim szowinistycznych kategoriach estetycznych. Nie ma tam miejsca na twory oderwane od rzeczywistości, na miłość na bogato albo bunt za pieniądze rodziców. Ostatnio nawet jest mniej czasu na wszelkie wzniosłe "teorie sprawiedliwości", "końce historii", "zderzenia cywilizacji", "konstytucje wolności" - bo usługodawcy polityczni są zbyt cyniczni, by z nim gadać na poziomie. W końcu najprościej ujmując, nie ma tam miejsca dla liter czy słowników, które mnie wkurwiają. #czasczasczaswielusiewyprze
Ostatnio przeczytałem "Trylogię Nowojorską" Paula Austera - gorąco polecam opis nowojorskich ulic. Jeśli wolisz Londyn naprzemiennie z Bostonem, to polecam "Piękno" Zadie Smith.
PS.
Dla zainteresowanych. Jeśli zamierzasz zacząć na poważnie biegać (maratony, przełaje, na tramwaj), to polecam poradnik motywacyjny Harukiego Murakamiego pt. "O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu". A jak już zaczniesz, to polecam "Bieganie metodą Danielsa" Jacka Danielsa. Polecam też innego Jacka, ale to już po bieganiu.
PS. Jeśli podoba Ci się akcja "Raperzy czytają", zalajkuj facebookowy fanpage bloga, by być na bieżąco z jej następnymi odcinkami oraz resztą notek.
0 komentarze: