Naszym dzisiejszym gościem jest pochodzący ze Słupska, choć aktualnie mieszkający w Szczecinie, Chok. Do tej pory ma on na koncie kilka wydawnictw, w postaci epek i singli. Każde z nich zostało nagrane czy to we współpracy z jednym konkretnym producentem, czy też z drugim raperem. W tym roku dostaliśmy również płytę łączącą te dwa pomysły, czyli materiał od kolaboracji Maz/Chok/Zielichowski. Pojawił się na niej między innymi track z gościnną zwrotką Laika.
Co zaś Chok ma do powiedzenia w kwestiach literackich?
Moja przygoda z literaturą ostatnimi czasy ograniczała się w dużej mierze do książek o charakterze historycznym (histerycznym). A wszystko przez moją pracę dyplomową. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że czytanie „suchych faktów” ubranych w wyszukane słownictwo może być ciekawe (zdarza się). Zazwyczaj bywa z tym różnie, choć muszę przyznać, że dałem się wciągnąć. Bądź co bądź mamy wakacje , więc tematy edukacji, szkoły i innych bzdetów najlepiej zostawić gdzieś na dnie jakiejś zamykanej na klucz szuflady albo w sejfie.
Jak przystało na studento-rapera jednym z moich ulubionych miejsc do konsumpcji literatury swojego czasu był pociąg. Niepowtarzalny klimat tego miejsca... specyficzna woń, ścisk sfrustrowanych, pokrytych kurzem pasażerów oraz wszechobecny hałas, chaos ( + parę innych słów na "ch"), to wszystko w dużej mierze oddawało specyfikę książek mojego ulubionego pisarza. Autora takich dzieł jak „Carrie”, ”Lśnienie” czy ”Dallas’63” chyba nie trzeba przedstawiać (siema Bonson). Stephen King to absolutny mistrz literatury grozy, jego specyficzny styl potężnie działa na wyobraźnię. Pamiętam, jak czytając w pociągu „Lśnienie” do mojego przedziału dosiadła się rodzinka - ojciec, matka i syn. Zazwyczaj czytając nie zwracam uwagi na otoczenie, jednak tym razem było inaczej. Dziecko (pewnie jak każde dziecko) w nadzwyczaj zaawansowanym stopniu mówiło do siebie (co nagle wydało mi się dziwne), ojciec czytał obszerny artykuł dotyczący wyjścia z alkoholizmu (w jakimś "Newsweeku"). Wizja, która momentalnie zrodziła się w mojej głowie, mogła by bez przeszkód stanowić inspirację do stworzenia książki „Lśnienie 2” (przynajmniej tak mi się wydawało). Podobnych sytuacji było więcej. Już daruję sobie historię dotyczącą tego, kto usiadł naprzeciwko mnie w tramwaju gdy czytałem „Carrie” :) (rude, nawiedzone dziecko, żujące różaniec). Duże wrażenie zrobiła na mnie również książka „Gra Geralda”. Uwielbiam takie psychologiczne, emocjonalne, niespójne części układanki, ubrane w nietuzinkową historię. Właśnie za to podziwiam Kinga, za tą lekkość w obrazowaniu wewnętrznych dylematów głównych bohaterów. Obecnie (tekst od Choka dostałem pod koniec lipca - przyp. red.) zacząłem czytać „To”. Jako współautor kawałka zatytułowanego „Nikt nie Kocha Klaunów po północy”, czuję się wręcz zobowiązany do zapoznania się z tą pozycją. Mimo tego, że jestem dopiero w połowie, już rozważam wytatuowanie sobie na plecach morderczego klauna (hehe).
Oczywiście nie wszystkie książki Kinga przypadły mi do gustu. Czytając np. ”Komórkę” czułem się trochę rozczarowany (uhh). Wizja świata opanowanego przez aktywowane sygnałem telefonicznym lewitujące zombie, wzbudza raczej skrajne emocje :) W ogóle, co za fetysz Amerykanie mają z tymi zombie? Whatever. W każdym razie fakt, że rzadko odbieram telefon, nie jest spowodowany moim lękiem związanym z tą książką :) Jeżeli chodzi o Stephena Kinga, to szczerze polecam sprawdzić też „Sklepik z Marzeniami”, ”Czarną Bezgwiezdną Noc” i ”Zieloną Milę”. Piękne książki, świetnie napisane.
Duże wrażenie zrobiła na mnie również powieść „Pachnidło” Patricka Suskinda. Dość długo kurzyła się na półce czekając na swoją kolej i w końcu się doczekała (spodobał mi się film). Bardzo oryginalna pozycja, napisana w wyjątkowy sposób, choć początkowo ciężko było mi przebrnąć przez mnogość opisów zapachów, z czasem jednak wciągnąłem się w ten klimat. W ramach ciekawostek, pierwszą książką po którą sięgnąłem ze swojej nieprzymuszonej woli, była „Hera Moja Miłość” Anny Onichimowskiej. Wciągnęła mnie historią głównego bohatera i z ogromnym entuzjazmem czekałem na kontynuację. Lecz, niestety, część druga nie zrobiła już na mnie takiego wrażenia jak pierwsza.
Nigdy nie byłem koneserem szkolnych lektur, dzień, w którym odkryłem, że książki są czymś więcej niż czasochłonnym obowiązkiem ucznia dziś wspominam z sentymentem (jaram się). Ha! Uważam nawet, że połączenie rapu i książek to związek idealny, pełen chemii i wyższych wartości (bla bla bla). Więc zamiast oglądać filmy typu ”Mordercza Opona” czy „Piraniokonda”, lepiej przeczytać COKOLWIEK (sprawdzone info). Możecie mi wierzyć lub nie, ale czytanie to serio zajebista sprawa. 5! Pozdrawiam!
PS. Jeśli podoba Ci się akcja "Raperzy czytają", zalajkuj facebookowy fanpage bloga, by być na bieżąco z jej następnymi odcinkami oraz resztą notek.
0 komentarze: