Nowy Jork. Przewodnik niepraktyczny

Są trzy miasta, które chciałbym odwiedzić bardziej niż wszystkie inne - o Tokio już wiecie, o drugim powiem za tydzień, a dziś czas zmierzyć się z trzecim. Nowy Jork, Big Apple, The City, nazywajcie to jakkolwiek chcecie. Kiedyś wybiorę się tam na pewno, ale przed tym postanowiłem przywołać klimat metropolii za pomocą książki. Czy "Przewodnik niepraktyczny" rzeczywiście wspiera w miłości do Stolicy Świata?

Twór Kamili Sławińskiej to spory zbiór esejów na przeróżne tematy. Razem z autorką poznajemy nie tylko konkretne miejsca w Nowym Jorku, ale również i rzeczy, na których przeciętny turysta nie zwraca uwagi. I na tym właśnie polega wyjątkowość książki, pełniącej rolę spojrzenia na Miasto z perspektywy jego mieszkańca, a nie przybysza z innego kraju. Próżno tu szukać historyjki o wycieczce na Statuę Wolności, są za to opowiastki o ulicznych sprzedawcach i grajkach, malutkich, lecz klimatycznych restauracjach czy nocnym szwendaniu się po mostach.

Bije z tego tytułu ogrom miłości ze strony autorki, ale niestety, nie do końca przekłada się to na moje uwielbienie do samej książki. Najgorsze jest to, że mimo tego bardzo trudno jest mi wskazać konkretny problem "Przewodnika niepraktycznego". Bo przecież tematy zostały dobrane nieźle, potrafią zainteresować, niektóre ciekawostki automatycznie wpadają nam w pamięć. A mimo tego, coś tutaj niestety nie gra.

Może to przez zbytnie filozofowanie Sławińskiej nad każdym, choćby najdrobniejszym elementem występującym w książce? Może przez fakt, że to jedynie krótkie, średnio jakoś czterostronicowe felietoniki, które nie łączą się zbytnio ze sobą w konkretną całość? A może najzwyczajniej w świecie znudziłem się przez nadmiar tematów, które kompletnie mnie nie ruszały. Bywały ciekawe, ale "nie działały" na mnie. Przynajmniej nie aż tak, jak na samą autorkę.

Nie złapałem bakcyla na "Przewodnik niepraktyczny". Pomysł zdecydowanie miał potencjał, ale czasem po prostu kompletnie nużyłem się podczas czytania, co chwilę spoglądając na zegarek. Próbowałem czytać w kompletnej ciszy, w domu, w pociągu i w samochodzie - nigdzie nie dałem rady się w to naprawdę wciągnąć. Z takim doświadczeniem po książkę Sławińskiej bym już raczej nie sięgnął.

0 komentarze: