Oto pojawiła się w ostatnich dniach kolejna informacja konserwatystów przyprawiająca o zawrót głowy, a u fanów poprawności politycznej powodująca ekstazę. W Niemczech ma zostać od listopada wprowadzona możliwość określenia przynależności nowo narodzonego dziecka do tzw. "trzeciej płci". Brzmi dziwacznie czy wręcz odrażająco? Owszem, choć to też nie jest wcale takie jednoznaczne.
Na niektórych portalach trudno o znalezienie skonkretyzowania całej sytuacji, niektóre serwisy rzucają jednak inne niż reszta światło na całą sprawę. Ustawa ma bowiem według oficjalnych informacji pomóc szczególnie hermafrodytom, czyli osoby potocznie nazywane "obojniakami". W ich przypadku rzeczywiście trudno określić przynależność do konkretnej płci. Dlatego pozostawienie im opcji "tymczasowej" jest według mnie całkiem dobrym pomysłem.
Z drugiej strony, wcale nie jest tak różowo. W sieci trudno znaleźć konkretne fakty, mówiące o tym, czy zmiany dotyczyć będą także normalnych dzieci. Jeśli okaże się, że każdy noworodek - niezależnie czy jest obojniakiem, czy też nie - może zostać określony jako płeć X, brzmi to już dla mnie jak ewidentna przesada. Tym bardziej biorąc pod uwagę, iż chodzi tu przecież o maluchy, które nie roztrząsają w myślach ewentualnej operacji doczepienia sobie penisa czy cycków.
Płeć jest moim zdaniem cechą fizyczną i nie ma na nią wpływu to, czy kilkuletni Heinrich woli bawić się lalkami zamiast czołgami. Masz penisa - jesteś facetem; masz waginę - jesteś kobietą (sprawy ewentualnego obojniactwa w to nie mieszajmy). To tak jakbyś będąc naturalnie blondynem, uznawał się za szatyna, nie farbując przy tym włosów. Albo mając dwoje oczu, wmawiał sobie, że masz ich troje.
Jeśli istnieją u człowieka zaburzenia płci psychicznej, to ma on przed sobą dodatkową możliwość, jaką jest stosowna operacja. Koleś czuje się kobietą? Okej, w takim razie niech idzie z tym do psychologa lub też po prostu w stosownej placówce sobie płeć zmieni. Nic mi do tego. Jeśli jednak ktoś macha publicznie penisem i wmawia społeczeństwu, że tak naprawdę jest kobietą - cóż, dla mnie to trochę mindfuck.
Gdyby moi rodzice mogli mnie przy narodzinach określić płcią X i zrobiliby to, dziś spoglądałbym na nich jak na idiotów. Do cholery, skoro u dzieciaka jest zwisający penis i nie ma niczego wskazującego na hermafrodytyzm, to jak dla mnie mamy do czynienia z fizycznie kompletnym facetem. A jak potem stwierdzi, że jego to jednak bardziej jara zabawa Barbie, ślinienie się na widok One Direction i posiadanie waginy? Wtedy będzie już dojrzalszy i sam dokona odpowiedniej decyzji.
Poruszasz dość ważne tabu społeczne, i, choć w kilku miejscach się z tobą zgadzam, mam jedną uwagę: nie uważam, że wygląd fizyczny powinno narzucać nam dane schematy i daną płeć psychiczną, zarówno w momencie porodu, jak i później. Operacja plastyczna to bardzo poważna decyzja i, choć zmiana płci jest jednym z poważniejszych argumentów za nią, nadal mnie to nie przekonuje. Uważam, że chęć zmiany ciała bierze się właśnie z utartego schematu, penis=mężczyzna, wagina=kobieta. W idealnym świecie pojęcie płci psychicznej istniałoby absolutnie niezależnie od fizycznej i byłby to fakt oczywisty, ale nie żyjemy w idealnym świecie. A jednak to tabu i szufladkowanie ma jedną zaletę- ludzie niebędący pewni swojej płci psychicznej gdy już podejmą decyzję, jest to decyzja dojrzała, świadoma konsekwencji i raczej nie będąca fazą ani pozą. Choć wspieram społeczność LGBT, muszę przyznać, że gdyby tabu dotyczące homoseksualistów wciąż było takie silne jak wiek temu, dzisiejsze nastolatki nie pozowałyby na bi- lub homoseksualne bez powodu. oczywiście nie tędy droga, zamiast tabu wprowadzić się powinno edukację społeczeństwa, ale to już dygresja pokazująca jedynie prawdopodobną przyszłość problemu transseksualności.
OdpowiedzUsuń