Raperzy czytają #27 - Bonson

Nasz dzisiejszy gość stał się szerzej znany dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat, a szkoda, bo wcześniej również nagrywał ciekawe materiały. Poza wieloma luźno puszczonymi numerami, ma on przecież na koncie trzy EPki z trzema różnymi producentami: Matkiem, Brusem i Soulpetem. To jednak z tym pierwszym beatmakerem Bonson postanowił wejść w dłuższą współpracę i w roku 2011 wypuścili oni wspólnie longplay "Historia po pewnej historii". Nielegal ten zrobił spory szum, przez co raperem zainteresowały się liczne wytwórnie. Przez jakiś czas Bonson współpracował z Koką, która wypuściła legalną już reedycję "Historii po pewnej historii". W międzyczasie nasz dzisiejszy gość stał się uczestnikiem pierwszej edycji akcji "Popkiller Młode Wilki". Aktualnie trwają pracę nad kolejną płytą Bonsona i Matka.

A co raper ma do powiedzenia w kwestiach literackich?

Dobra, w końcu udało mi się zebrać w sobie i ogarnąć rzeczy, które mam zaległe... Na szczęście na książki zawsze zajdę moment - czy to auto, pociąg czy tak po prostu odcięcie się od wszystkiego. Przez ostatni rok, nie wiem, może dwa, trochę poczytałem i to różnych rzeczy: od fantasy po Ryszarda Kalisza :) Mamy z Matkiem taki swój rytuał, że wbijamy do Empiku, on na dział z płytami, gdzie zostawia przeważnie 2 stówy, jak nie więcej, a ja na książki gdzie wydaję pewnie tyle samo... Czasem mam kilka niedoczytanych, ale zawijam jeszcze więcej. No ale dość, bo przeginam...

Numerem jeden jest dla mnie Stephen King (pewnie mało oryginalnie, nie wiem). Mam w głowie wszystkie jego książki, jedne lepsze, jedne gorsze, ale no - mistrz świata! "Dallas '63" mistrz! Na tyle że aż się wkurwiłem na zakończenie... Starsze rzeczy to "Wielki Marsz", "Salem", "Pod Kopułą" czy "Sklepik z marzeniami". Kurwa (przepraszam), duże rzeczy! Wczoraj (tekst od Bonsona dostałem osiemnastego czerwca - przyp. red.) kupiłem najnowszą książkę "Joytown" i od Katowic do Szczecina łyknąłem już 3/4... Polecam! Ale też nie wiem, strasznie emocjonalnie się wczułem przez te kilka godzin... I przykro mi jak ktoś znowu tam umiera mi, że tak powiem, na rękach...

Co do polskich pisarzy, wjeżdżają Jakub Ćwiek, Jacek Komuda, Jacek Piekara i Andrzej Pilipuk. I tu już wchodzą różne klimaty... Jakub Ćwiek i "Chłopcy" - fajna luźna opcja o zbuntowanej ekipie Piotrusia Pana, ćpającej i rozwalającej kolejne meliny na motorach. Z kolei Jacek Komuda czy Jacek Piekara zabrali mnie w czasy szlachty i tych wszystkich intryg i walk z Kozakami czy innymi klimatami, które kiedyś wkurwiały jako lektura "Ogniem i Mieczem... Tym zaraził mnie Paciwo z Wrocławia i bardzo mu za to dziękuję, bo przeczytałem chyba wszystko na ten temat i mam nadzieję na jeszcze więcej.

A jeśli chodzi o Andzrzeja Pilipiuka, to jest to absolutny mistrz! Jego Jakub Wędrowycz, stary bimbrownik i pogromca wampirów z jakiejś polskiej wsi... Mistrz! Ale to pisarz uniwersalny, czytałem wiele rzeczy spod jego ręki, teraz czaję się na "Wampira z MO"... Jak przeczytam, wypowiem się ;)

Aaa, no i najśmieszniejsze myślę... Był (jest nadal, ale to już nie to) taki zespół MOTLEY CRUE, czyli Nikki Six, Mick Mars, Vince Neil i Tommy Lee... Mega popularna ekipa w Stanach w tamtych czasach. Dorwałem ich autobiografię i kurwa oszalałem! To były czasy kiedy zaczynaliśmy grać koncerty. Jak ktoś chce, niech popyta w Gdyni w Orbisie czy w Rawiczu, czym się to skończyło... Moja wtedy dziewczyna (dziś była, niestety) bała się i zakazywała mi tego czytać i chyba trochę miała rację... Piękna sprawa... Poza tym było wieeele książek lekko około tematycznych, jak "Ćpun" czy "Diller", ale to nie ma co więcej zawracać gitary...

Jeżeli kogoś zainteresują tytuły czy pisarze których wymieniałem bardzo będzie mi miło, jeśli nie... spoko, sam sobie poczytam!

Dziękuję i zdrówka!

PS. Jeśli podoba Ci się akcja "Raperzy czytają", zalajkuj facebookowy fanpage bloga, by być na bieżąco z jej następnymi odcinkami oraz resztą notek.

2 komentarze:

  1. Jedyna książka Kinga jaką czytałem i raczej nie zamierzam sięgać po inne tytuły tego autora. Początek ciekawy, wciągający do tego stopnia, że puszczałem podczas czytania kawałki z lat '60, które są przytaczane. Jednak największym minusem (dla mnie najważniejszym kryterium oceny) są opisy.
    Przykładowo: Zamiast napisać, że bohater wyciągną papierosa z paczki, zaciągnął się i w tym momencie poczuł ulgę zejścia natłoku myśli z bani, or something.
    King opisuje, wygląd paczki, markę papierosów, jakie logo się na nim znajduje, czy fajki leżą na środku stołu czy na krawędzi, zapalił i tyle.

    Czytając książkę chcę wejść w skórę, ba! umysł bohatera, a nie kartkować scenariusz filmowy. Po to mam wyobraźnię by samemu kreować wygląd (nie wszystkich) ale tych mniej kluczowych szczegółów. W taki oto sposób z książki na 600 stron napisał 850. Jeżeli inne jego tytuły są takie same to śmiem twierdzić, że tworzy on dla mas bo ma wyrobioną markę a nie książkę wartościową. Hipsterski hejt z mojej strony, ale miałem diametralnie inne odczucia po przeczytaniu niż Damian.
    Co do "Chłopców" propsuję!;) reszty nie czytałem, więc pewnie jak zaliczę rok przysiądę, skoro mówisz, że ciekawe.

    Od siebie mogę polecić "Bikini" Janusza Wiśniewskiego. Historia dwóch osób żyjących w innych częściach świata podczas II WW, po bombardowaniu Drezna oraz o tym jak okoliczności połączyły ich ścieżki. Właśnie taki rodzaj książek przemawia do mnie najbardziej.
    Pozdro, 5!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie czuję się źle z tym, że Kinga jeszcze w ogóle nie sprawdziłem - mam jednak zamiar to wkrótce naprawić.
      Jeśli chodzi o "Bikini", to trafiłeś świetnie, bo właśnie tę pozycję czytam! :) Jestem jakoś w połowie i na razie jest bardzo w porządku.

      Usuń