Bikini

"Bikini" Janusza Leona Wiśniewskiego wyłapałem kilka miesięcy temu na jednej z e-bookowych wyprzedaży. Pewien nie jestem, ale chyba nawet kiedyś wzmiankowałem o tym na blogu. Od tamtego czasu klimat w naszym kraju wiele razy przeszedł modyfikację, świat zaczął pięknieć, a ja mimo wszystko nie sięgałem po zakupioną książkę. Czy warto było się ostatecznie przełamać?

Dużo złego (przynajmniej według mnie, wiele osób pewnie odbierze to odwrotnie) robią tej książce opisy fabuły udostępnione w internecie. Wyłania się z nich wizja magicznego romansu pomiędzy Niemką Anną Bleibtreu, a Amerykaninem Stanleyem Bredfordem. To czasy drugiej wojny światowej, ta pierwsza bohaterka, jako mieszkanka zbombardowanego do granic możliwości Drezna, widziała największe okropieństwa wojny. Obywatel USA przyjeżdża z kolei do krainy Hitlera zrobić zdjęcia dla "New York Timesa". Obie postaci łączy ogromne zamiłowanie do fotografowania.

Ale nie chodzi tu tak naprawdę o żaden romans. Trudno nawet powiedzieć, czy miłość jest uczuciem najbardziej kreującym tę powieść. Bo kontakty międzyludzkie występują tu pod naprawdę wieloma postaciami i w kilku przypadkach nakreślone są wręcz świetnie. Ale poza tym, prawdziwym tematem "Bikini" jest wojna. Wojna i jej okrucieństwa. Tony trupów na ulicach Drezna, ludzie z odciętymi kończynami, zbombardowane miasta. Wszystko opisane dosadnie i uderzająco. A na końcu to, czego tyczy się sam tytuł - "Bikini". Tę historię warto już jednak odkryć samemu.

I nawet kiedy fabuła trafia do Nowego Jorku, również i tam wojna jest ważnym tematem. Wyjawia się w rozmowach, w nienawiści do innych, w zachowaniu ludzi na ulicach. Pomimo tego, że Wielkie Jabłko jest jedynie częścią miejscówek z całości utworu, jego kreacja wypadła lepiej niż chociażby w takim "Sunset Park". Nie można zaprzeczyć faktowi, że Wiśniewski odwalił po prostu kawał dobrej roboty.

Najlepsze jest jednak to, co najważniejsze dla zwyczajnego czytelnika - ta książka po prostu wciąga. Pomimo, że wydaje się całkiem sporawa, to tego się kompletnie nie czuje. Nie ma zbędnych dłużyzn, nie ma naciąganych wątków. Cała fabuła płynie non stop, każdy wątek potrafi zaintrygować. Podobnie jak każda z postaci występującej w powieści oraz jej losy. 

Zastanawiałem się przez jakiś czas, czy nie jestem tak zadowolony z tej książki po prostu dlatego, że spodziewałem się po niej średniaka. Ba, byłem przygotowany nawet na twór wyjątkowo słaby. Okazało się jednak, iż "Bikini" to po prostu dobra rzecz, którą warto sprawdzić. Nie jest to może must-read, ale jeśli znajdziecie czas - bierzcie bez zastanowienia. Polecam.

0 komentarze: