Od rozdania ostatnich Oscarów trochę czasu już minęło, mimo to ja wciąż nie obejrzałem wszystkich nominowanych do głównej nagrody produkcji. Ostatnio jednak postanowiłem wziąć się w garść i zmniejszyć liczbę niesprawdzonych filmów z trzech do dwóch. Na ekran mojego telewizora trafił twór najbliższy zwycięskiej "Operacji Argo" - "Wróg numer jeden". Czy nowa produkcja Kathryn Bigelow rzeczywiście zasługiwała na nominację do Oscara? Sprawdźcie dalszą część recenzji.
Fabuła opowiada zakulisową historię wykrycia oraz zabójstwa Osamy bin Ladena sprzed dwóch lat. Główną bohaterką jest niejaka Maya (Jessica Chastain), młoda agentka CIA, zajmująca się obserwacją terrorystów. Na swojej drodze jest świadkiem wielu przesłuchań, podczas których nie stroni się od tortur. Początkowo dziewczyna nie czuje się dobrze, będąc świadkiem tego typu zagrań, jednak po jakimś czasie przystosowuje się do nowego środowiska. Film jest swoistym zapisem ewolucji w twardą kobietę, potrafiącą postawić na swoim.
Podobnie jak wspomniana już wcześniej "Operacja Argo", nie jest to raczej czysty film sensacyjny, a taki połączony dyskretnie z thrillerem. To nie filmowa wersja "Call of Duty", a wejście w tę badawczą, obserwacyjną stronę pogoni za terrorystą. Co prawda wybuchy i strzelaniny też się zdarzają, ale są one sporadyczne. A przynajmniej do czasu świetnie nakręconego samego przejęcia Osamy bin Ladena. Jeden kompleks, parunastu żołnierzy, praktycznie zero oporu ze strony oponentów, a mimo to dostajemy jakieś pół godziny emocjonującej akcji, obok której nie można przejść obojętnie.
Nie tylko tę scenę można uznać za długą, bowiem całość również trwa sporo - prawie dwie godziny i czterdzieści minut. A mimo to w fotelu siedzi się cały czas skupionym, nie ma czasu na chwilę odwrócenia głowy. Wkręca scenariusz, wkręca reżyseria, wkręca aktorstwo na najwyższym poziomie. Szkoda, że Jessica Chastain miała do Oscara tak mocnego konkurenta jak Jennifer Lawrence, bo spisała się na medal.
Trudno mi teraz wyrokować, który z magicznej dwójki sensacyjno-thrillerowych filmów jest lepszy: "Operacja Argo" czy też "Wróg numer jeden". Delikatnie skłaniałbym się ku tej drugiej opcji, ale może to dlatego, że tę pierwszą produkcję widziałem już spory czas temu. Oba tytuły warto sprawdzić, niezależnie od gustu filmowego. Filmy godne nominacji do Oscara.
0 komentarze: