Nie śmierdź

Czasem zastanawiam się, czy lato nie jest najmniej inspirującą mnie porą roku. Jesień dostarcza klasycznej, deszczowej deprechy, zimą w sumie jest podobnie, tylko deszcz zastąpiony jest przez śnieg i cholerne zimno, wiosna to z kolei czas, w którym wszystko rozkwita. Kwiaty, uśmiechy na twarzach ludzi, dzieci w brzuchach gimnazjalistek - w skrócie: życie. A latem? Latem jest ciepło. I chwała za to, bo dzięki temu mam o czym pisać na bloga.

Latem jest ciepło, wręcz gorąco. Gdy jest gorąco, ludzie się pocą. A pot - poza swoimi pozytywnymi właściwościami - niestety śmierdzi. Wszystko się więc zapętla, bo wychodzi na to, że śmierdzą też i ludzie, a wybiegając wnioskami wyjątkowo daleko, dochodzimy do magicznego frazesu: "lato śmierdzi". A przynajmniej tam, gdzie stężenie ludzi jest zdecydowanie zbyt duże.

Podstawowym miejscem, które latem zamienia się w totalną zgniliznę jest oczywiście komunikacja miejska. Wszyscy dobrze kochamy to wspólne przytulanie się pięćdziesięciu osób w autobusie z dwudziestoma miejscami siedzącymi. I nagle na ostrych zakrętach cała ta armia łapie się "trzymanek" opadających z dachu pojazdu. Pachy, włosy pod pachami, smród spod pach. You know what I mean.

Dochodzimy więc już oficjalnie do konkretnego wniosku: ludzie latem częściej i mocniej śmierdzą. Ale czy w ogóle smród może wpływać na nasze postrzeganie innych? Ktoś pewnie zakrzyknie: "Oczywiście, że nie! Przecież ten smród wcale nie musi wypływać z winy tej osoby!". No nie, skądże. Ja rozumiem, iż istnieją ludzie, którzy nie mają dostępu do bieżącej wody czy coś w tym rodzaju. Ale to przecież wyjątki. Większość ludzi cuchnie tylko dlatego, że o siebie nie dba.

Jak ktoś śmierdzi, to mam go prawo oceniać właśnie za ten mankament. Co byście zrobili widząc (albo raczej czując) cholernie cuchnącą laskę/faceta w klubie? Pomyśleli: "Hej, ale może on(a) tak naprawdę jest inteligentny/a, czyta po godzinach Mrożka and shit, a ten zapach to tylko chwilowa wpadka?" czy raczej odeszli do istot pachnących perfumami z wyższej półki. Ja bym uciekł.

Gdyby śmierdział mój przyjaciel, powiedziałbym mu to. Gdyby ktoś przypadkiem trafił na mnie w wersji śmierdzącej, nie miałbym tej osobie za złe, że po tym mnie oceniła jako niechluja. Wypadłem źle, my bad. Zawsze się zastanawiałem, jak do cholery można się myć co kilka dni? Latem tym bardziej - sam często wtedy wskakuję dwukrotnie pod prysznic. Jak śmierdzisz, to nie zabraniaj mi Cię po tym oceniać. Twoja wina, kowboju. A jak możesz z powrotem wkupić się w moje łaski? To proste - nie śmierdź.
Źródło: Flickr.com

0 komentarze: