W przeciągu ostatniego miesiąca kupiłem dwie płyty, których wydanie bardzo mi się spodobało. Mowa o najnowszym krążku Daft Punk oraz producentce Szopsa. Żadne z nich tak naprawdę niczym wielkim się nie wyróżnia. "Random Access Memories" to najzwyczajniejszy jewel box, a "Goodlife" jest digipackiem z ładnymi grafikami. Co więc takiego tak bardzo spodobało mi się w tych wydawnictwach? Książeczki z tekstami.
Nie, nie uważam, że słowa piosenek to najlepsze, co może zostać wrzucone na te kilka(naście) stron dołączonych do płyt. Ostatnio spodobało mi się również np. wydanie "Elliminati" Tedego. Okładka do każdego (!) kawałka na płycie + parę słów od rapera. Fajnie się to oglądało i czytało. Bisz też sobie nieźle wszystko wymyślił, bo stworzył do "Wilka chodnikowego" książeczkę ze swoimi wierszami.
Ale większość osób po prostu nie ma pomysłu na tę grupkę kartek i wkleja tam bez ładu i składu jakieś obrazki ze studia albo brzydkie grafiki. I szczerze wolę wtedy, żeby artyści poszli na inny rodzaj łatwizny i zrobili zwykłe "kopiuj-wklej" swoich tekstów. Dla mnie jest to naprawdę ciekawsze niż parę fotek. A na dodatek wiele rzeczy ułatwia.
Na przykład wrzucanie tekstów do sieci. Największy kłopot zawsze sprawiali tu raperzy. Pal licho, jeśli wszystko da się zrozumieć i po prostu trzeba poświęcić trochę czasu na przepisanie całości ze słuchu. Gorzej, jeśli koleś nawija niezrozumiale, dodatkowo robiąc przyspieszenia co drugi wers. A potem ma pretensje do słuchaczy, że coś źle przepisali.
A czy tak trudno jest po prostu samemu udostępnić ludziom tekst? Już niekoniecznie w tej książeczce dokładanej do płyty, ale po prostu wypuścić to ot tak, w opisie kawałka na YouTubie chociażby. Albo zrobić tak, jak LaikIke1, czyli facet, którego teksty swego czasu było naprawdę trudno rozszyfrować. Po premierze ostatniej płyty wrzucił on coś w rodzaju książeczki z tekstami do sieci, dostępnej dla każdego. I problem zniknął. Można? Można.
Źródło: Flickr.com |
0 komentarze: