Nasz dzisiejszy gość uważany jest przez wielu za jedną z największych nadziei młodego, polskiego rapu. Mowa o Oxonie, reprezentancie ekipy Hipoocentrum, do której należy również miedzy innymi PeeRZet. Jego oficjalnym debiutem w podziemiu była płytka "Z tym będzie Ci jeszcze łatwiej", z kolei najnowszy projekt rapera, EP "Słuchaj mnie", pojawi się w sieci już pod koniec czerwca, dokładniej zaś dwudziestego piątego dnia tegoż miesiąca. Oxon jest również aktualnie uczestnikiem drugiego "sezonu" akcji "Aptaun Support".
A co nasz dzisiejszy gość ma do powiedzenia w kwestiach literatury?
Zawsze mam spory problem, kiedy przychodzi mi wypowiedzieć się na temat moich ulubionych książek, filmów, komiksów czy kawałków. Jest mnóstwo nieprawdopodobnych pozycji, którymi się jaram i ułożenie toplisty jest praktycznie niemożliwe. Dzieje się tak zwłaszcza dlatego, że chłonę wszystko, co wpadnie mi w ręce, zdecydowanie preferując beletrystykę od klasyki literatury. Z tego względu bardziej ogólnikowo wymienię autorów, których cenię i pojedyncze pozycje, które akurat wpadną mi do głowy.
W młodości bardzo lubiłem literaturę fantasy. Z tego okresu wzięła się moja fascynacja Andrzejem Sapkowskim – najpierw sagą "Wiedźmina", potem perfekcyjnym "Narrenturm". Bezkompromisowy, ostry, okraszony rubasznym i rozbrajającym dowcipem styl bardzo mi podchodzi i nieraz sprawiał, że wybuchałem śmiechem na głos podczas czytania, co nie zdarza się często. Królem beki i absurdu w fantastyce niepodzielnie pozostaje jednak Terry Pratchett – w liceum przeczytałem koło 30 książek ze Świata Dysku i mam w planach nadrobić zaległe pozycje opowiadające o losach bohaterów zamieszkujących płaski świat stojący na grzbietach czterech słoni, które przemierzają kosmos na grzbiecie wielkiego żółwia A’Tuina. Swoją drogą – postać Śmierci jest chyba pionierem w konsekwentnym używaniu Caps Locka, gdyż JEJ CECHĄ CHARAKTERYSTYCZNĄ JEST TO, ŻE MÓWI TYLKO DUŻYMI LITERAMI. To powinno dać Wam mały przedsmak zwichrowanego poczucia humoru Terry’ego Pratchetta.
Kończąc część dotyczącą fantasy, muszę wspomnieć o jeszcze jednej autorce, której książki ostatnio bardzo mnie wciągnęły – mowa o Trudi Canavan, która na chwilę obecną ma na swoim koncie trzy trylogie i kilka pozycji uzupełniających. Stworzyła bardzo ciekawe uniwersum i potrafi w interesujący sposób budować fabułę, tak, że jej książki czyta się jednym tchem – nie dziwię się, że stały się hitami.
Autorem, który wciąga mnie w wir akcji już od pierwszych stron dowolnej jego książki, którą biorę do rąk, jest Robert Ludlum, najbardziej znany z "Trylogii Bourne’a". Jeżeli jednak jesteście fanami wersji filmowych, książki Was zaskoczą – scenarzyści filmów bardzo luźno korzystali z oryginałów, pozostawiając imiona i część historii, zmieniając natomiast całą resztę w znaczny sposób. Dość wspomnieć, że jeden z głównych przyjaciół i sojuszników Bourne’a we wszystkich trzech książkach, w filmie jest głównym antagonistą i ginie w pierwszej części. Nie muszę chyba wspominać, że trylogia książkowa miażdży filmy na głowę?
W panteonie moich ulubionych twórców nie mogło zabraknąć Króla Stefana Króla. W tym wypadku wszelkie tłumaczenia i opisy są zbędne – marka broni się sama. Dodam jedynie, że zabrałem się w końcu (po tylu latach!) za "Mroczną Wieżę" i kończę właśnie trzeci tom sagi. Strasznie porył głowę Stephen w tej historii, aż się boję, jak ma zamiar to wszystko domknąć.
Na sam koniec zostawiłem sobie książkę, która jest ABSOLUTNYM MUST-READ dla każdego, kto robi rap, lub po prostu interesuje się hip-hopem od kuchni. Mowa o „How to Rap” Paula Edwardsa. Od razu uspokajam osoby bojowo nastawione do wszelkich „samouczków” – książka nie jest poradnikiem na temat tego, jak być raperem. Jest ona kompilacją ponad 100 wywiadów z legendami sceny (wybierając pierwsze ksywki z brzegu – Kool G Rap, Papoose, Rugged Man, Royce Da 5’9, Sean Price, Tech N9ne czy Vinnie Paz) traktujących o procesie tworzenia rapu, rozłożonym na czynniki pierwsze. Od inspiracji, przez pisanie, nagrywanie, koncertowanie, technikę, flow, po prostu WSZYSTKO. To właśnie dzięki tej pozycji możemy w pełni przekonać się, jak różnorodnym i absolutnie indywidualnym procesem jest tworzenie rapu. To dzięki niej możemy z łatwością obalić idiotyczne mity na temat rapu krążące w polskim internecie (tak jak ten, że „cięcie wersów” jest nieprofesjonalne i traktuje o braku skillsów rapera – wierząc w to musielibyśmy przyjąć za fakt, że taki Big Pun był wackiem, gdyż dużą część swoich utworów nawijał PO DWA WERSY, żeby lepiej brzmiały. I co teraz, puryści od „zwrotek na raz”?). Wreszcie dzięki niej możemy odkryć część warsztatu naszych ulubionych twórców i przekonać się, jak oni to robią. Wiedza absolutnie bezcenna, fantastyczna książka którą naprawdę trzeba przeczytać.
Jak widzicie to, że lubię czytać, bezpośrednio przekłada się na tendencję do zbytniego rozpisywania się. Kończąc ten przydługi wywód dziękuję Wam za przeczytanie tego tekstu i zachęcam do bliższego zapoznania się z wymienionymi w nim pozycjami. Pozdrawiam, piątka!!
PS. Jeśli podoba Ci się akcja "Raperzy czytają", zalajkuj facebookowy fanpage bloga, by być na bieżąco z jej następnymi odcinkami oraz resztą notek.
Też uwielbiam "Wiedźmina", właśnie za humor Sapkowskiego, ogólnie literatura fantasy i przygodowa to coś co mnie kręci
OdpowiedzUsuń