Siedzę właśnie na łóżku i popijam energy drinka. Ostatnio ze znajomymi trafiliśmy na całą noc do Warszawy, która to nie dała nam pospać choćby chwili. I teraz wszystko rozmywa mi się przed oczyma, gdy myślę, co mógłbym dziś wrzucić na bloga. Przypomniało mi się, że cały dzień towarzyszyły mi trzy jeszcze pachnące świeżością kawałki. Postanowiłem więc się nimi z Wami podzielić.
Najpierw trafiłem na ostatni singiel Wale'a z jego najnowszej płyty. Klimat "LoveHate Thing" świetnie wprowadził mnie w dzisiejszy słoneczny, choć całkiem chłodnawy jak na lato dzień. Refren wkręca się niemiłosiernie.
Godzina siedemnasta - koniec hasania na dziś, wróciłem do domu. A tu już czeka na mnie świeży banger od KęKę na bicie Pawbeatsa. Czekam cholernie na legal tego kolesia. "Trasa" wylądowała już na profilu Prosto, więc płyty pewnie możemy się spodziewać szybciej niż później.
Kę dodał mi jeszcze siły, żeby wyskoczyć na rower, ale po powrocie dostałem już genialny usypiacz. Nie powinienem go słuchać w takim stanie, ale to przecież JMSN. Słuchać i spać czy żyć i życie ogarniać? Oto jest prawdziwie egzystencjalne pytanie.
0 komentarze: