"Zniknięcie słonia" to najnowszy wydany w Polsce, zbiór opowiadań Harukiego Murakamiego. Jedną z poprzednich tego typu książek, "Ślepa wierzba i śpiąca kobieta", miałem już okazję recenzować na blogu, podobnie jak mikropowieść japońskiego pisarza - "Na południe od granicy, na zachód od słońca". Jako, że mam za sobą również kilka innych jego utworów, zakup "Zniknięcia słonia", prędzej czy później, musiał stać się faktem. A że stało się to szybciej niż przypuszczałem, zapraszam dziś do recenzji nowego wydawnictwa autorstwa Murakamiego.
"Zniknięcie słonia", to zbiór siedemnastu opowiadań, a jednocześnie tytuł ostatniego z nich. Wszystkie one zostały napisane w latach 1983-1990, a więc w, według niektórych, najlepszym okresie twórczości Japończyka. Większość z nich nie zawiera elementów stricte fantastycznych, ale i takie można tutaj dostrzec. Czy jednak w związku z tym opowiadania te można nazwać "normalnymi"? Bynajmniej.
No bo jak można "normalnymi" określić utwory, w których małżeństwo rozpada się przez lederhosen (to te niemieckie spodenki na szelkach), facet z domu towarowego odmawia przyjęcia reklamacji produktu, pisząc do klientki długi list o kangurach i seksie, a jedna para postanawia koniecznie ukraść z McDonalda kilkadziesiąt hamburgerów? Niektóre tytuły też są wyjątkowo dziwne. Ot, choćby "Upadek cesarstwa rzymskiego, powstanie Indian w 1881 roku, napaść Hitlera na Polskę oraz świat miotany wichrem". Zdziwicie się, jak już przeczytacie, o co w tym chodzi.
Jest dziwacznie, jest trochę fantastycznie, jest czasem nie do końca zrozumiale. Więc czy to ma w ogóle sens? Jak to u Murakamiego - jak najbardziej. I nawet jeśli ktoś czasem może uznać jakiś fragment za grafomanię, to ta grafomania i tak robi wrażenie świetnie zaplanowanego tekstu. Podczas czytania tych opowiadań czasem się człowiek uśmiecha, czasem robi wielkie oczy, ale i tak ma wrażenie, że tekst jakiś sens rzeczywiście ma. Nawet jeśli nie wie się jaki.
Można zresztą znaleźć łącznik pomiędzy (prawie) wszystkimi zamieszczonymi w "Zniknięciu słonia" utworami. Mowa o tematykę. W mniejszym lub większym stopniu, dotykają one bowiem sfery relacji międzyludzkich. Od niepozornych spotkań z nieznajomymi, przez wspominki o przyjaciołach, aż po różnorodne przejawy życia ze współmałżonkiem. A wszystko to polane nutką filozofowania (cytaty dobre do wrzucenia na Fejsbuczka included).
Każdy, kto czytał choć jedną z książek Murakamiego, po spojrzeniu na opowiadania ze "Zniknięcia słonia", automatycznie skojarzy je z tym autorem. Na pewno nie jest to najlepszy twór Japończyka, nie jestem nawet pewien, czy lepszy od zbiorku "Ślepa wierzba i śpiąca kobieta". Całościowo jednak to twór dobry. Fani będą usatysfakcjonowani, a i niezaznajomionym z Murakamim czytelnikom polecam sprawdzić. Choć zawsze będę powtarzał - zacznijcie lepiej od powieści. "Kafki nad morzem" czy "Przygody z owcą" chociażby.
0 komentarze: