The Walking Dead książkowo - Narodziny Gubernatora

Plan na dzisiejszy wieczór? Oczywiście obejrzenie finałowego odcinka trzeciego sezonu serialu "The Walking Dead"! Komiks Roberta Kirkmana rozrósł się w ostatnich latach do poziomu ogromnej marki, na bazie której powstają liczne figurki, gry wideo, obudowy na iPhone'a oraz... książki. Do tej pory pojawiły się dwie takie powieści, trzecia zaś na sklepowe półki ma zawitać pod koniec roku. Jako, że nadarzyła mi się okazja sprawdzenia obu tworów duetu Robert Kirkman/Jay Bonansinga, bardzo chętnie ją wykorzystałem. Przed wami dziś więc recenzja pierwszej książki na podstawie "The Walking Dead" - "Narodziny Gubernatora". 

Jak nietrudno się domyślić, fabuła powieści kręci się wokół przyszłego przywódcy miasteczka Woodbury.  Historia w książce rozpoczyna się kilka dni po rozpoczęciu zombiakowej katastrofy. Poznajemy gromadkę postaci uciekających do Atlanty, gdzie rzekomo mają znajdować się schroniska dla ludzi. Nasi bohaterowie to Philip Blake, jego córka Penny, brat Brian oraz dwóch kumpli z młodości. 

Śledzimy ich liczne losy, począwszy od tych radosnych, gdy ich życie chwilowo się stabilizuje, aż po najgroźniejsze, zapełnione ucieczkami przed nieumarłymi. Jestem skłonny przychylić się do tezy, iż książka ta ma w sobie coś z powieści psychologicznej. Jasne, nie jest to żaden Dostojewski, ale trochę wgłębiania się w psychikę bohatera mamy. Bo "Narodziny Gubernatora" to w dużej mierze pokaz ewolucji, jaka zaszła w tytułowym bohaterze. Zdradzenie zakończenia (czyli jakichś dwóch-trzech końcowych rozdziałów) tej powieści, powinno karać się rzuceniem na arenę pełną zombie. Dla jego samego warto recenzowany tytuł sprawdzić.

Ale to nie jedyny argument przemawiający za "Narodzinami Gubernatora". Bonansinga pod pieczą Kirkmana bardzo dobrze odnalazł się w realiach "The Walking Dead". Czytając, dość łatwo wyobrazić sobie odcinki serialu, które spokojnie mogłyby powstać na podstawie książki, bez jej zbędnej edycji. Co mnie zaciekawiło, to pojawiające się od czasu do czasu cliffhangery (jeśli oglądasz seriale i jakimś cudem nadal nie wiesz, co to takiego - odsyłam na Wikipedię). Nie jest tego przesadnie dużo, ale jak już się pojawi, zauważyć dość łatwo. 

Szczerze muszę przyznać, że w ostateczności w miarę polubiłem styl pisarstwa Bonansingi. Na początku bałem się o to, bo wiadomo od lat, jak to bywa z książkami na licencjach. Tak jak przypuszczałem - nie ma tu nic nadzwyczajnego, dialogi są niestety słabawe, a dużo rzeczy ot, średniawych. Jednak książkę czyta się przyjemnie i po rozpoczęciu dość łatwo się ją wchłania. A to przecież najważniejsze. W polskim wstępie autorstwa Pawła Deptucha, dowiadujemy się, że Jay napisał kilka dobrych książek, które niestety nie zostały wydane w naszym kraju. Mam jednak nadzieję, że w najbliższym czasie zostanie to naprawione, bo chciałbym sprawdzić jego w pełni własne twory.

Jeśli jesteś fanem "The Walking Dead", to prawdopodobnie najważniejsze pytanie dla Ciebie brzmi: "czy powinienem tę książkę kupić?". Moja odpowiedź brzmi: "tak". Jeśli nie liczysz na wybitne dzieło, a po prostu przyjemną lekturkę na podstawie ulubionego komiksu/serialu - nie wahaj się i idź do sklepu. Wydaje mi się, że osobie niezaznajomionej z tematem, a po prostu szukającej czegoś luźnego, "Narodziny Gubernatora" również powinny się spodobać. Polecam i pędzę na finał trzeciego sezonu serialu :)

PS. "Narodziny Gubernatora", wraz z kolejną książką na podstawie "The Walking Dead", czyli "Droga do Woodbury" (recenzja w przyszły poniedziałek) otrzymałem Wydawnictwa SQN, za co serdecznie dziękuję :)

0 komentarze: