Prześwietny raport kapitana Dosa

Gdy teraz o tym pomyślę, nie wiem szczerze mówiąc, dlaczego kupiłem "Prześwietny raport kapitana Dosa". Jasne, duża rolę grała tu promocja, o której swego czasu pisałem, ale czemu spośród wszystkich tytułów wybrałem właśnie ten? Co przyczyniło się do tego? Brzydka, choć mająca pewien klimat old-schoolowego science fiction okładka? Opis wydawcy? Fakt, że to twór Eduardo Mendozy, o którym słyszałem kilka pozytywnych opinii? Nie potrafię wskazać konkretnego argumentu. Wiem jednak, że mogłem wybrać inny produkt i raczej bym tego nie żałował.

Jak sama nazwa wskazuje, książka jest skrzętnie prowadzonym, swoistym dziennikiem z podróży, którą kieruje niejaki kapitan Horacio Dos. Na swoim statku kosmicznym ma on pod opieką, oprócz załogi, trzy różne grupki ludzi: Upadłe Kobiety, Nieprzewidywalnych Staruszków oraz Przestępców. Nikt jednak tak naprawdę nie wie, dokąd zmierza ta jakże nietypowa ekipa. Konkretne dane mają zostać udostępnione kapitanowi u kresu podróży. Powoli jednak kończą się zapasy wszelakich potrzebnych materiałów, począwszy od jedzenia czy czystej wody, po szampon i róż do policzków. Dos postanawia więc uzupełnić zapasy na najbliższej stacji kosmicznej. I tak zaczynają się kłopoty...

Książka ta ma w założeniach być humorystyczna, i to na szczęście Mendozie wychodzi nienajgorzej. I choć żarty tak naprawdę wciąż dotyczą jedynie nieudolności postaci, w szczególności cholernie ciapowatego Dosa, to jednak da się czasem uśmiechnąć pod nosem. Niestety, ta straszna głupkowatość głównego bohatera często po prostu aż prosi się o dokonanie teatralnego facepalma ze strony czytelnika. Z idiotyzmu kapitana da się czasem pośmiać, ale w większości przypadków powoduje on niestety, delikatnie rzecz ujmując, zniesmaczenie.

Tak gromko wychwalany Mendoza, okazuje się dodatkowo (przynajmniej w przypadku "Prześwietnego raportu") pisarzem niekompletnym. Trochę ponad 150-stronicowa książka przypomina raczej zalążek, szkic prawdziwej powieści, aniżeli coś przeznaczonego do sprzedaży. Rozumiem zamysł - stworzenie swoistego dziennika pokładowego, który nie dość, że ma z zasady być dość lakoniczny, to jeszcze prowadzony jest przez kogoś takiego jak Dos. Problem jednak w tym, że to się czyta po prostu słabo. Niczym streszczenie większej powieści.

A szkoda, bo sam zamysł fabularny jest o wiele lepszy od opisu, który prezentuje wydawca. Koncept w niektórych momentach naprawdę zasługuje na pokaźne wychwalenie. Nie będzie to może najbardziej obrazowe określenie, ale twór Mendozy skojarzył mi się trochę z "Małym Księciem". Takim, z którego wyciągnięto moralistyczne fragmenty i dorzucono dawkę humoru. Problem w tym, że hiszpańskiemu pisarzowi nie udało się zbyt dobrze przerzucić konceptu na dłuższy tekst.

Jeśli macie możliwość, to po prostu pożyczcie sobie od kogoś "Prześwietny raport kapitana Dosa". Jest ogrom lepszych książek niż ta, nawet w podobnym klimacie ("Autostopem przez galaktykę"?), ale jeśli  nie macie pomysłu, co poczytać, może jednak warto? To w końcu tylko 150 stron. W sam raz na wieczór czy dwa. Sam jednak nie jestem chętny do powtórzenia swojej przygody z tym tytułem. 

0 komentarze: