Miewam w swym życiu, chyba nawet dość regularnie, okresy, w których nałogowo pochłaniam książki. Potrafię przeczytać kilkusetstronicowe powieści nawet w dwa czy trzy dni. Jako, iż lubię mieć wszystko u siebie na półkach, wiąże się to również z ogromnymi zakupami. Najciekawszym jest fakt, że zazwyczaj kupuję kilka książek w krótkim odstępie czasu, mimo nieprzeczytania poprzednich, wierząc w moje aktualne chęci do czytania. Po jakimś czasie jednak zajawka na pochłanianie kolejnych tomisk maleje w ogromnym stopniu, a na moich półkach wciąż leży kilka nawet nieotwartych tworów.
Podobna sytuacja ma miejsce właśnie teraz. Przez końcówkę ubiegłego roku znów nawykłem do czytania książek, co wzmocnione kupnem Kindle wywołało mój "książkowy zakupoholizm". Proces zaczął się jakoś w ubiegłym tygodniu, gdy przeglądałem mą ulubioną księgarnię ebookową, czyli Woblink. Natrafiłem na promocję książek Lema. "Cholera, nie czytałem jeszcze przecież jego żadnej książki, toż to grzech!" - pomyślałem i... zakupiłem "Solaris". Za bodaj dyszkę. No przecież aż żal byłoby nie wziąć.
Rozpoczął się kolejny tydzień, natrafiłem na kolejną promocję na Woblinku. Tym razem z książkami poświęconymi Japonii. Mój wzrok przykuły dzieła Murakamiego ukazane w reklamie, ale je sobie odpuściłem, bo przypomniało mi się, że jakoś od dwóch miesięcy na mojej półce leże nietknięte nawet "Na południe od granicy, na zachód od słońca" tegoż właśnie autora. Ale, ale! Natknąłem się na "Bezsenność w Tokio" Marcina Bruczkowskiego - książkę, o której "coś tam, gdzieś tam" słyszałem, ale nigdy się nią bliżej nie zainteresowałem. Spytałem kilku moich znajomych - część też "coś tam, gdzieś tam" słyszała, nikt jednak nie wiedział nic konkretnego. Cena? Kolejna dyszka. No przecież warto sprawdzić, no nie?
Ale, ale! Promocje, jak się okazało, są nie tylko kuszące w świecie ebooków. Również papierowe książki można zgarnąć w ciekawych cenach. Ot, choćby w takim Empiku, gdzie pojawiła się promocja, w której biorąc dwa produkty, płacimy tylko za ten droższy. Oczywiście na półki "1+1" rzucono bardzo małą część oferty. Niestety, większość książek w tejże promocji okazała się marnymi szmirami, w rodzaju kolejnych książeczek o wampirach. Mimo tego, cierpliwie polowałem na coś ciekawego.
Moim wybawieniem okazał się Empik w łódzkiej Manufakturze. Na początku oczywiście nie widziałem nic nadzwyczajnego, ale w pewnym momencie coś podkusiło mnie, bym schylił się ku dolnemu rzędowi półki promocyjnej. A tam... "Lolita" Nabokova! Już od jakiegoś czasu chciałem to przeczytać, a tu proszę, mam szansę dorzucić do tego za free jeszcze jedną książkę. Z doborem drugiego produktu nie miałem problemu. Już w kaliskim Empiku moją uwagę przykuł "Prześwietny raport kapitana Dosa" Eduardo Mendozy.
Na tym na razie zakończyły się żniwa mego książkowego zakupoholizmu. Powstrzymałem się przed kupnem ostatnio mocno reklamowanego "Życia Pi" i audiobooka "Blade Runnera", o którym to wspominałem w jednym z ostatnich wpisów. Na razie czas dokończyć "Proces" Kafki oraz zbiorek opowiadań Bukowskiego. A potem zabieram się za nowości. Uda się to wszystko przeczytać, wierzę.
(kliknij na zdjęcie, by zobaczyć je w oryginalnym rozmiarze) |
0 komentarze: