Grażynka i Helenka

Pani Grażynka z Panią Helenką widzą się po raz pierwszy w życiu. Obie około pięćdziesiątki, mogłyby być naszymi matkami lub typowymi ciotkami. Los wysłał je obie do tego samego autobusu, obie w drodze do rodzinnego domu. Ten sam los posadził je tuż obok siebie, choć pustych miejsc w pojeździe było sporo. 


Zaczęły rozmawiać. Zupełnie bezproblemowo nawiązały kontakt, jakby tak naprawdę znały się od wielu, wielu lat. Nie mają problemu z tym, by podzielić się gromem informacji z zupełnie obcą osobą, której - co całkiem możliwe - nigdy więcej nie zobaczą.

Zaczyna się spokojnie. Gdzie Pani jedzie, co Pani robiła w Krakowie, jak dzień minął. Pojawia się to formalne „Pani”, ale w rzeczywistości brzmi to tak swobodnie jak mówienie per „Ty”. Imionami jednak nie mówią - może dlatego, że w ogóle się sobie nie przedstawiły. Ale to przecież niepotrzebne. Imiona to w rzeczywistości tylko głupia formalność.

Opowieść brnie w coraz bardziej "swojskie" tematy. A wie Pani, kochanieńka, byłam ostatnio w Zakopanem. I jak było, gdzie się zatrzymaliście, jaki pokój, jakie warunki, czy odbierał Polsat w telewizorze i czy zdarzyło się wpaść na jakiś dansing. Historia godna ubrania w piękną powieść, rozdana zupełnie przypadkowej osobie. Bez problemu, za to z ogromną radością i entuzjazmem.



Grażynka głodnieje, co wyraża odpowiednim zakrzyknięciem na cały autobus do siedzącej obok niej Helenki. I proponuje towarzyszce podróży podzielenie się swoją drożdżówką, chrupkami, czekoladkami z likierem czy co tam udało się jej zmieścić do torebki. Oj nie, nie, dziękuję bardzo, jadłam przed chwilą.

To może gazetkę? Koleżanka mi kupiła przed wyjazdem. Nowy "Tele Tydzień", nowa "Gala", "Życie na gorąco", "Chwila dla Ciebie", "Pani Domu". Do wyboru, do koloru. A to chętnie, Droga Pani, chętnie! I już: popatrz no, co to za Cichopek ze sobą zrobiła! A ta z "Na dobre i na złe" jak przytyła po ciąży! 

Jakże te historie są zabawne dla nas, młodych, prawda? A powinny być przecież raczej pouczające. Bo nasze pokolenie jest niepewne takich zagrań. Pogadać z obcym można, ale co najwyżej osobnikiem płci przeciwnej, na którego widok ślinka nam cieknie. Ale my, zamiast wyciągnąć rękę do obcych ludzi obok i dać upust tej chęci wydania swych tajemnic obcym ludziom, siedzimy ze słuchawkami w uszach. Patrzymy się przez okno. Piszemy post na bloga o Grażynce i Helence.



Ale może to się zmieni? Może i my, po przekroczeniu kryzysu wieku średniego staniemy się takimi poszukiwaczami towarzystwa w każdej osobie na Ziemi? 

Więcej razy nawiązał ze mną rozmowę w busie czy tramwaju ktoś dużo starszy ode mnie. Starsza babcia, okrążona przez samych młodych, szukająca towarzysza do rozmowy - chociaż jednego bez słuchawek w uszach. Pijaczek wracający z Niemiec do rodzinnego domu, szukający po paru piwkach pociągowego księdza, któremu mógłby wyznać swoje grzechy. Człowiek, który wychował się na jeżdżeniu przez Polskę bez jakiejkolwiek rozrywki, mając za towarzysza jedynie innych ludzi, a nie technologię.

Czy my się zmienimy czy też nasze pokolenie zostanie na stałe zupełnie odmienne od tych starszych? Pokolenie zamkniętych w sobie - introwertyków stroniących od obcych. Ten wie, tamten wie, tylko ja nie wiem.

A może tak naprawdę nikt tego jeszcze nie wie?

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

13 komentarzy:

  1. Ja myśle że sie nie zmienimy i będziemy umierać przed 60tką

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, ale czemu umierać przed sześćdziesiątką? :(

      Usuń
    2. ja też myślę, że się nie zmienimy, nasze pokolenie jest upośledzone społecznie ;) z tym umieraniem w sumie racja, już przy czterdziestce będziemy mieć coraz większe problemy z kręgosłupem, kościami, będziemy gorzej widzieć i słyszeć, smutne ale niestety prawdziwe :( technika i lenistwo to zguba tego pokolenia

      Usuń
    3. Hmm, nie zgodzę się - ja w technice i rozwoju upatruję raczej przedłużenia życia niż jego skrócenia.

      Usuń
    4. Wystarczy spojrzeć na nekrologi, młodzi spadają z rowerka młodziej.

      Usuń
    5. Pytanie, czego to kwestia - czy rzeczywiście jakichś chorób itp., czy raczej kwestia własnej nieodpowiedzialności i np. śmierci w wyniku wypadków.

      Usuń
  2. Też zawsze intfyguje mnie to, jak otwatra dla obcych ludzi jest chociażby moja babcia, kiedy stojąc na przystanku przez kilka minut potrafi opowiedzieć historię swojego życia :p.
    Ps. W tytule zamiast Helenka masz Halinka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, właśnie dostałem wiadomość od jeszcze jednej osoby, co do tego tytułu. Nie wiem, jak mogłem tego nie zauważyć :D Dzięki za zwrócenie uwagi!

      Usuń
  3. Nie byliście nigdy w UK, tu takie sytuacje są na porządku dziennym, pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłem w UK i nie spotkałem się z czymś takim wśród młodych.

      Usuń
    2. Możliwe, że niewystarczająco długo, albo w złym miejscu. Albo po prostu za krótko. Mi, albo członkom mojej rodziny nieraz zdarzało się dostawać komplementy za wygląd, ubiór, nadchodzę znienacka komentarze nt jakichś tam wydarzeń albo dzielnicy.
      Co prawda nie jest to every-5-minute-situation, ale po 2 miesiącach żadnego zdziwienia, a po pół roku... stajesz się jednym z nich.

      Usuń
  4. >bądź młody
    >odezwij się do obcego młodego
    >dostań wpierdol
    >???
    >tydzień pod kroplówką
    >brak profitu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jeśli "młody" = typ w rodzaju "masz jakiś problem, chuju?", to masz rację.

      Usuń