Ant-Man - najmniejszy z największych


Chyba żaden superbohater nie miał tak pod górkę jak Ant-Man. Gdy tylko Marvel zapowiedział wypuszczenie filmu o Człowieku-Mrówce, w sieci wybuchła istna salwa śmiechu. Jednym wystarczał co prawda ironiczny uśmiech na twarzy, wielu jednak wprost naśmiewało się z pomysłu komiksowego giganta. I nawet, jeśli ktoś dostrzegał plusy Ant-Mana, zwykle mimo wszystko przyjął wiadomość o ekranizacji jego przygód również z pewną dozą humoru. 

Nasz "bohater małego kalibru" rzeczywiście ostatecznie potrafił stać się w oczach internauty kimś innym niż kolejnym powodem do śmiechu. Ci, którzy postanowili po chwilowi tarzania się po ziemi wstać i bardziej zainteresować się tematem, dostrzegli szybko w Ant-Manie wyjątkowo intrygującego superbohatera. To przecież nie tylko osobnik o nietypowym podejściu do superbohaterstwa, ale i jeden z pierwszych założycieli oryginalnych Avengers! Pytanie tylko - czy Marvelowi aby na pewno udało się wykorzystać potencjał tkwiący w tym komiksowym bohaterze?

Wiecie co? Odpowiem Wam już teraz: filmowy Ant-Man jest ekstra!


Kim w ogóle jest Człowiek-Mrówka? Wszystko wiedzie (jak to często bywa) do tajemniczego, super-hiper-fajnego kostiumu. Czerwonawy strój pozwala jego właścicielowi zmniejszyć się do rozmiarów bliskich mrówce. Co więcej - przy pomocy specjalnych bajerów technologicznych, wyszkolony posiadacz kostiumu potrafi nawet sterować insektami, czy raczej namawiać je do udzielenia mu pomocy.

Dlaczego jednak strój trafia w ręce Scotta Langa, włamywacza, który właśnie wyszedł z więzienia? Jak się okazuje, pewien Bardzo Chciwy Człowiek, szef pewnej Bardzo Ważnej Firmy, postanowił stworzyć (opierając się na legendzie o Ant-Manie) swój własny środek zmniejszający człowieka. Nie podoba się to jednak oryginalnemu założycielowi wspomnianej już firmy, doktorowi Hankowi Pymowi, który w sprzedaży technologii Człowieka-Mrówki podejrzanym typom widzi ogromne zagrożenie. Staruszek postanawia więc znaleźć człowieka godnego przywdziać stary strój Ant-Mana i zniszczyć jego nowy odpowiednik. Wybór Pyma pada natomiast właśnie na Scotta Langa.


Czemu jednak "Ant-Man" okazuje się ostatecznie tak dobry? Cóż, chyba przede wszystkim dlatego, że jest... wyjątkowo zabawny. Pewnie, pewnie - powszechnie wiadomo, że filmy Marvela zawsze mają w sobie trochę humoru. Ale tu jest go NAPRAWDĘ sporo. Całość pod tym względem przypomina więc najbardziej świetnych "Strażników Galaktyki" (jeszcze nie oglądaliście? Damn, w takim razie przeczytajcie o tym, dlaczego MUSICIE ten twór nadrobić o TUTAJ!). Ale, ale! Mam wrażenie, że "Ant-Man" jest w rzeczywistości jeszcze bardziej zabawny od naszych "kosmicznych Avengersów". Dlaczego? Bo praktycznie nie ma tu patosu.

Każda walka, każdy dialog, każde pojawienie się bohaterów na ekranie - to wszystko wiąże się z całą dozą humoru. Co więcej, w dużej mierze autoironicznego, bo sam Scott jest w pełni świadom, że nazywanie się Człowiekiem-Mrówką nie brzmi zbyt dumnie. Dzięki temu "Ant-Man" staje się już dla mnie chyba oficjalnie najzabawniejszym filmem Marvela ostatnich lat, zdecydowanie wyprzedzając swoich poważniejszych kuzynów.

Walka na śmierć i życie? Ratowanie świata? "Ant-Man" jest tak luzacki, że o tak poważnych sprawach się podczas seansu w ogóle nie pamięta. I filmowi wychodzi to wyłącznie na dobre!


Sama konwencja "Człowieka-Mrówki" jest zresztą trochę inna od pozostałych filmów o herosach. Scott Lang jest przecież tak naprawdę przypadkowym człowiekiem w stroju superbohatera, który walką o lepsze jutro rozpoczyna praktycznie wyłącznie po to, by zdobyć pieniądze na alimenty dla swojej córki. A że przy tym nieźle się bawi? Dla widza to rzecz wyłącznie dobra.

Sporą część filmu zajmuje także sekwencja kojarząca się trochę z klasycznym schematem kina pokroju "Mission Impossible". Wiecie - wbijanie do ściśle chronionego miejsca z dokładnie zaplanowanym planem i porządną ekipą. Chociaż... co nie byłbym taki pewien co do tego ostatniego. Wspólnicy Langa okazują się bowiem jednymi z najzabawniejszych elementów całego filmu.

Luis - prawdopodobnie najzabawniejszy bohater Ant-mana.
"Mały, ale wariat" - mówi o Ant-Manie polski plakat promujący nowy film Marvela. Hasło to może nie jest zbyt ambitne, ale mówi o przygodach Scotta Langa całkiem sporo. "Ant-Man" jest jednak przede wszystkim przyjemnym powiewem świeżości dla kinowego zbiorku Marvela. Oddala nas delikatnie od tego typowego superbohaterskiego kina, z duża ilością walk i ciągłym powtarzaniem schematów. Podobnie było w ubiegłym roku ze "Strażnikami galaktyki", miejmy więc nadzieje, że tendencja trochę innego podchodzenia do filmów o herosach się utrzyma.

Nawet zakuty w zbroję Tony Stark może się nam bowiem wreszcie znudzić.

Podoba Ci się na MajkOnMajk? Polub więc jego FACEBOOKOWY FANPAGE i dołącz do SUBSKRYPCJI MAILOWEJ, by być na bieżąco z najnowszymi postami na blogu!

2 komentarze:

  1. wszystko spoko, ale gify trochę rozpraszają przy czytaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, serio? Liczyłem na to, że będą raczej uprzyjemniać trochę czytanie niż je uprzykrzać. Będę musiał jednak w takim razie zmniejszyć ich ilość w kolejnych postach.
      Dzięki za opinię! :)

      Usuń