Zupełnie bez powodu postanowiłem przejrzeć ostatnio wszystkie swoje notatki w telefonie. Namnożyło się ich tam sporo, bo moja wirtualna kolekcja sięga roku 2010. Wiele dziwnych, absurdalnych wręcz rzeczy tam znalazłem, wśród nich jednak piętrzyły się także... niewykorzystane pomysły na blogowe posty. Wiele z nich co prawda już straciło swoją "datę przydatności do spożycia", ale jeden z nich niewątpliwie nie - pewne rzeczy wkurzają bowiem ciągle równie mocno.
Wśród nich są natomiast pewne prace. Prace, których wielu łapie się jako ostatniej deski ratunku przed wylądowaniem w Maku, akceptując jednocześnie fakt, że wielu ich zlinczuje za podjęcie się takiej roboty. Jedne z nich są bardziej sensowne i przydatne, inne natomiast chętnie by się zdelegalizowało. Wszystkie mają jednak wspólną cechę - wkurwiają ludzi.
Grafika na podstawie zdjęcia z serwisu Flickr.com |
Call center
- Dzień dobry, jestem Mariusz, przedstawiciel firmy X. Widzę, że kończy się Panu umowa, chciałbym więc zaproponować...
- Nie, dziękuję.
- Ale mogę Panu dać świetną ofertę...
- Wiem, ale dziękuję, naprawdę.
- Ale...
<sygnał urwany>
Właściwie sedno całego tematu. Ja już po prostu nie odbieram telefonów od nieznanych numerów, bo dobrze wiem, że będzie to znowu ktoś od telefonu, internetu albo banku. Czasem dzwonią parę razy dziennie, więc już odbiorę i tłumaczę im, że nie chcę żadnej nowej oferty, a jeśli będę chciał, to sam zadzwonię. Oni jednak dalej swoje. Więc się rozłączam, by tydzień później znów usłyszeć telefon od tej samej firmy.
Ale przyznam, że samemu marzy mi się odbębnienie paru dni pracy w call center - to jest po prostu esencja wkurwiania ludzi, więc już widzę, jaki miałbym po całym dniu harówki uśmiech na twarzy!
Kanar
Ja nawet kiedyś pisałem o tym, że kanarów trzeba zrozumieć i nie ma co zrzucać na nich winy za swoje własne błędy (KLIK). Ale jednak - jeśli komuś zdarzy się być przez takiego człeka przyłapanym - po prostu się wkurwia. No bo jednak brak biletu w busie czy tramwaju zwykle oznacza utratę dość znaczącej kwoty z domowego budżetu. A to już nawet nie smuci - to po prostu wkurwia.
Naganiacz
Plaga Krakowa. Ludzie stojący w samym centrum miasta i zapraszający Cie na piwo/żarcie/wycieczkę po mieście/kupienie pamiątek/striptiz. Esencja to oczywiście panienki z Cocomo, których już co prawda od jakiegoś czasu raczej nie widać, ciągle jednak pozostaje cała reszta tych wtykających ulotki ludzi. Floriańską albo Szewską nie da się przejść w nocy bez zostania zaczepionym przez przynajmniej kilku takich ludzi. A przecież te ulice nawet nie są wcale tak długie!
MLM
Chyba skończyła się już moda na te wszystkie piramidki finansowe - i całe szczęście! Ileż to ja razy z zaskoczeniem odbierałem wiadomość od człowieka, z którym nie miałem kontaktu od paru lat! A on nagle, jak gdyby nigdy nic, oferował mi "pracę życia" i "szybki zarobek". Zawsze powstrzymywałem śmiech i starałem się grzecznie odmawiać. Wkurzanie zaczynało się, gdy musiałem po raz setny odpowiadać "nie" na pytanie: "a może jednak?". Nie idźcie tą drogą, drodzy padawani.
Świadek Jehowy
Na koniec rzecz raczej nie stricte z kategorii pracy, ale coś mimo wszystko w jakiś sposób się z nią kojarzącego. Raz otworzyłem drzwi Wyznawcom Jehowy na dłużej niż pięć sekund. Grzecznie odpowiedziałem na parę pytań, dostałem jakąś ulotkę, po czym dwójka starszych panów życzyła mi dobrego dnia. "Spoko ludzie" - pomyślałem. I trwałem w tej myśli do czasu, aż dwójka ta zaczęła regularnie dobijać się do mojego domofonu.
Znacie jeszcze jakieś wyjątkowo wkurzające innych prace? Jeśli tak - dawajcie znać o nich w komentarzach!
Pani z dziekanatu! Jest jedna od spraw studentów, przychodzę z papierkiem i grzecznie pytam:
OdpowiedzUsuń-Dzień dobry czy mogłabym poprosić o podbicie zaświadczenia?
-Jestem zajęta, przyjść jutro!
-Droga pani to bardzo bardzo pilne.
-JUTRO!
Okej, zabieram się i przychodzę na drugi dzień. Pani szanownej brak- ma wolne.
Przychodzę na dzień trzeci. Siedzi gwiazda.
-Dzień dobry czy mogę prosić o podbicie zaświadczenia?
-Pokaże co to!
Podaję, czyta czyta i mówi z pretensją:
-A co mi zawraca głowę! To nie do mnie, tylko do koleżanki z biurka obok. (kurtyna)
Od pierwszego dnia studiów dziękuję wszelkim bóstwom, że zesłały mojemu wydziałowi prawdopodobnie jedyne na świecie miłe "panie z dziekanatu" :D
UsuńSpędziłem prawie 3 lata w telemarketingu i nie ma w tym nic przyjemnego, mimo że czasem można sie inteligentnie pokłócić i nawet miło, gdy klient doceni taki pojedynek... ale to jest mega wyczerpujące i strzępi nerwy. Nic przyjemnego.
OdpowiedzUsuń