"HALO POLSKA PRZEJMUJEMY TEN FILMIK!!!" - wielu ciągle pamięta, gdy fala tego typu komentarzy przepłynęła przez YouTube. Nasi wspaniałomyślni rodacy byli dosłownie wszędzie: od klipów największych gwiazd muzyki, przez śmieszne filmiki tworzone przez Amerykanów, na totalnych niszach internetów kończąc. Ale sam fakt bycia tam im nie wystarczał - swoje podbicie kolejnych wirtualnych terenów trzeba było ewidentnie zaznaczyć.
Niczym wbijanie flagi przez "odkrywcę" w ląd, który wcześniej zwiedziły już tysiące czy miliony innych ludzi. Niczym rozwydrzone dziecko, dobiegające ostatnie do mety podczas osiedlowej zabawy, ryczące na całą dzielnicę "JA WYGRAŁEM!". Wreszcie - niczym pies obsikujący wszystko, na co natrafi, by zaznaczyć swój teren. Zmyć zapach moczu poprzednich bywalców parku - zastąpić go swym własnym smrodem.
Na podstawie zdjęcia z Flickr.com |
Wszyscy kochają Plutona. Przedwczoraj sonda New Horizons (o której pisałem TUTAJ) zrobiła pierwsze w historii tak dokładne zdjęcie tej odległej od nas planety. Fotografia obiegła cały świat, podbijając wszystko - od Fejsbuków, przez Twittery, na wszelkich Tumblrach i Soupach kończąc. Szczerze mówiąc, nie przypuszczałem, że hype na tę całą sprawę będzie aż tak wielki.
Jak się już zapewne domyślacie - Polacy też mają w "modzie na Plutona" swój udział. Czy może raczej powinienem powiedzieć: Polaczki. Skoro na głupich Amerykanów mówimy "Hamburgery" czy "Hamerykanie", to przecież naszej lokalnej patologii intelektualnej również należy się jakieś przyjemne określenie. Polaczki (Cebulaczki) właśnie.
Fejsbukowe cover photo NASA. Gdy piszę te słowa, zaliczyło ono już niecałe 32 tysiące lajków. Na samej górze pozytywny, optymistyczny komentarz od jednego z użytkowników Facebooka, niejakiego Jasona: "Thank you for everything you do NASA". Obecnie - prawie 400 łapek w górę. Nikt nie napisał nic złego, wszyscy po prostu "dawali lajka". Poza jedną osobą. Niestety - Polakiem.
Jason okraszył swoje fejsbukowe profilowe tęczą. Ot, pokłosie niedawnej legalizacji homoseksualnych związków małżeńskich w Stanach. Sam Jason bynajmniej gejem nie jest: na "tęczowym" profilowym przytula się do swej dziewczyny, a na cover photo się jej oświadcza. Ale kurczę - przecież my nie o tym.
Bo to zupełnie nie ma znaczenia, czy Jason jest hetero, homo, dendro czy nekro. W tej chwili, pod zdjęciem NASA, ważny jest tylko jego komentarz: "Dzięki za wszystko co robicie!". Nic nie powinno tu nas obchodzić poza tym krótkim tekstem. A jednak - pewien Polak miał to zupełnie gdzieś.
Mateusz, bo tak mu na imię, tak odpowiedział na najpopularniejszy komentarz pod zdjęciem NASA: "ale chujowe profilowe". Gdy to zobaczyłem - załamałem ręce. "Hoho - patrzcie, jaki jestem sprytny! Patrzcie, jaki jestem PATRIOTA!".
Nope, you're not.
Ten komentarz, to zachowanie... Amerykanie powiedzieliby: "it's wrong on so many levels". My moglibyśmy rzec po prostu "ja pierdolę...". Banować, odizolować, zabić zanim złoży jaja. Za co? Za idiotyzm. Bo inaczej takiego psiego sikania pod największym drzewem w parku nazwać nie można.
I w takich momentach myślę, że to całe "skaryfikejszyn modyfikejszyn", które ostatnio ponownie wróciło do łask internautów, nie jest takie złe. To w końcu całkiem niezłe oznaczenie intelektualnej patologii. Widzisz takiego po "skaryfikacji" i od razu wiesz, z jakiego rodzaju typem masz do czynienia.
Banować, odizolować, zabić zanim złoży jaja.
Polska wieśniakiem internetów.
Do porównań warto dorzucić jeszcze wąsatego wujka Waldka, który na krzywy ryj wbija się na każdą imprezę i myśli, że jest jej bogiem. Bo nie jest problemem fakt, że Polacy chcą zaznaczyć swoją obecność w internecie (rzecz dość miałka, ale naturalna i zrozumiała), problemem jest fakt, że nikt inny tego nie chce. Jak Włoch wbije się gdzieś z capslockowatym PIZZA to dostaje miliony lajków od wszystkich narodowości, to samo z Brytyjczykiem od BIG BENA czy FIVE O'CLOCK, z Holendrem od MARIJUANA etc. Polacy zaś napiszą PIEROGIS/BIGOS i sami sobie to lajkują...
OdpowiedzUsuńBigosu to pewnie zbyt wiele ludzi nie zna, ale akurat "pierogis" są już chyba powszechnie w Stanach popularne i przytaczane w praktycznie każdym wątku o Polsce w zagranicznych internetach :D I to wcale nie przez naszych wspaniałomyślnych rodaków!
UsuńTakimi wieśniakami internetu są także Meksykanie albo Hiszpanie. Wszędzie piszą po swoim języku a śmiech denerwującym "Jajajajajaja".
OdpowiedzUsuńW sumie, gdy o tym napisałeś, to uświadomiłeś mi, iż rzeczywiście trochę tak jest. Z tym, że Latynosi to trochę odmienna sprawa niż Polacy. Obecnie to prawie 20% społeczeństwa amerykańskiego, co sprawia, że ich pisanie po hiszpańsku w amerykańskim internecie jest (przynajmniej dla mnie) dość usprawiedliwione. Still - przyznać trzeba, iż wiochę swojemu narodowi zrobić też potrafią.
Usuń